Tak odrażającej próby zawłaszczenia państwa w najnowszej historii Polski nie odnotowano. To co zrobił PiS nie mieści się w standardach cywilizowanego kraju. Nawet w niedemokratycznych państwach afrykańskich, odwołanie niemal wszystkich kierowników rządowej agencji musiałoby spotkać się z potępieniem władzy, która na takie szaleństwo by się porwała. Tymczasem w środku Europy, partia Kaczyńskiego bezwstydnie depcze podstawowe zasady państwa prawa i jedną polityczną decyzją wyrzuca z pracy niemal wszystkich powiatowych kierowników Agencji Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa.
Ciężko ocenić co jest bardziej bulwersujące w tej sprawie – to, że pracę stracili niemal wszyscy kierownicy ARiMR, czy to w jaki sposób tej pracy zostali pozbawieni. Kierownicy zostali zaproszeni do centrali wojewódzkich pod pretekstem narady i tam bezceremonialnie wręczono im odwołania. Tym, którzy z różnych powodów nie mogli się stawić, dokumenty zostały wysłane na adresy domowe. W wyniku czystki pracę straciło ponad 300 osób. Tego typu „egzekucje” muszą przywoływać skojarzenia z najczarniejszymi kartami historii Polski.
W ten sam sposób Władysław Gomułka w 1968 roku wyrzucał z pracy Polaków o korzeniach żydowskich. Im również nie podawano powodu zwolnienia. Po prostu władza uznała z dnia na dzień, że dla nich nie ma miejsca w Polsce. W myśl tej samej zasady działa PiS. Każdy, kto nie jest członkiem tej partii lub choćby jej sympatykiem, może stracić pracę z dnia na dzień. – Nie sądziłem, że w Polsce wrócą czasy czystek politycznych – mówi poseł Piotr Zgorzelski z PSL. – Zrozumiałbym, gdyby nowemu PiS-owskiemu kierownictwu ARiMR nie odpowiadała praca kilku czy nawet kilkunastu kierowników powiatowych agencji. Jednak zwolnienie niemal wszystkich jest działaniem absolutnie pozbawionym podstaw merytorycznych. To polityczna egzekucja. Jedyną wadą zwolnionych jest fakt, że nie są z PiS-u – dodaje poseł. Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że kilka dni po wyrzuceniu kierowników ARiMR, na niezwykle dobrze płatne stanowisko w Orlenie został przyjęty były rzecznik PiS Marcin Mastalerek. Natomiast szefem Polskiego Holdingu Obronnego został antybohater afery madryckiej Mariusz Antoni Kamiński. To się dopiero nazywa „doba zmiana”.
Decyzja PiS-owskich aparatczyków jest nie tylko naganna pod kątem moralnym, ale również ekonomicznym. Niemal wszyscy zwolnieni kierownicy byli długoletnimi pracownikami ARiMR. Agencja wydała ogromne pieniądze na ich wyszkolenie i przygotowanie do pracy. Środki jakimi zarządzali w prowadzonych przez siebie oddziałach, były rozdysponowywane wśród rolników najlepiej w Europie. Świadczą o tym liczne raporty sporządzane przez unijne agendy. Mimo tak dużych zasług tych ludzi, zarabiających za swoją ciężką pracę około trzech tysięcy złotych, z dnia na dzień pozostawiono ich bez środków do życia. W komunikacie jaki ARiMR wystosował do mediów, nowe kierownictwo tłumaczy się z tak bezdusznej decyzji hołdując zasadzie „mogliśmy to zrobiliśmy”.
Informujemy, że Kierownicy Biur Powiatowych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zatrudniani są na podstawie powołania, co – zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa – oznacza, że w każdym momencie mogą zostać powołani i odwołani z zajmowanego stanowiska.
Na szczęście PiS nie rządzi wszędzie. Są jeszcze bastiony wolne od dyktatorskich zapędów partii Kaczyńskiego. Samorządowcy, rozumiejąc jak dużą wartością są zwolnieni z agencji kierownicy, chcą w ramach swoich możliwości zagospodarować przynajmniej część tych fachowców. Rozumieją, że utrata tych ludzi na rzecz prywatnych przedsiębiorstw będzie ogromną stratą dla administracji państwowej i samorządowej. – Dla samorządów ludzie z doświadczaniem w agencjach rządowych to ogromne wzmocnienie merytoryczne – mówi Tomasz Kominek, dyrektor delegatury mazowieckiego urzędu marszałkowskiego w Płocku. – Dyrektorzy i kierownicy, których PiS wyrzuca na bruk, są specjalistami z certyfikatami zdobytymi na szkoleniach w Polsce i za granicą. To, że teraz administracja państwowa pozbywa się ludzi, w których przez lata inwestowała, jest zbrodnią i marnowaniem potencjału ludzkiego. Samorządy mogą na zatrudnieniu tych specjalistów tylko zyskać. Szkoda, że tak ogromnym kosztem administracji rządowej – dodaje.
Marcin Zieliński