Według Kukiza głównym problemem polskiej polityki jest brak jednomandatowych okręgów wyborczych. To nieprawda. JOW-y istnieją w wyborach do Senatu, przez co wyższa izba Parlamentu jest zdominowana tylko przez dwie największe partie. Jedynie przy obecnym systemie wyborczym ewentualna partia Kukiza miałaby szanse zaistnieć.
Ironią losu jest to, że Kukiz już padł ofiarą mało sprawiedliwego systemu JOW. W wyborach prezydenckich zdobył aż ponad 20 proc. Co z tego skoro tylko zwycięzca ma możliwość realizowania swojego programu? Jeśli rockman chce mieć wpływ na politykę, musi wejść do Parlamentu, a do tego potrzebna jest partia.
Jednak jak sam deklaruje, żadnej partii nie zamierza tworzyć. – Nie będę tworzyć żadnych durnych struktur. Zaraz się pojawią cwaniacy itd. Wybierzemy sobie własnych posłów z JOW-ów. Takich, którzy będą odpowiedzialni przed nami, a nie wodzami partyjnymi. I tyle. I cała filozofia. I to jest cała moja polityka. A jak to zrobimy, to mam w du**e tę politykę i wracam tylko i wyłącznie na scenę – podkreślił były kandydat na prezydenta.
Deklaracje Pawła Kukiza pokazują, że już sam odczuł, co się dzieje. Dziesiątki politycznych bankrutów po Samoobronie, Lidze Polskich Rodzin i innych tworach politycznych zaczynają się wokół niego gromadzić. Liczą, że uda im się wejść do Parlamentu na popularności lidera. Jeśli sondaże przełożyłyby się na wynik wyborczy, Kukiz mógłby do Sejmu wprowadzić nawet ponad 100 posłów. Kim byliby ci ludzie? Co by sobą reprezentowali? I najważniejsze – w czyim interesie by działali?
Kukiz musi złamać dane słowo
Jest niemal pewne, że najbliższe wybory odbędą się w dotychczasowej formie. Zatem jeśli Paweł Kukiz będzie chciał w nich odegrać rolę, musi mimo swoich ostatnich deklaracji stworzyć partię i stanąć na jej czele. To oznacza, że w cztery miesiące powinien zebrać setki ludzi, którym ufa i którzy szczerze podzielają jego poglądy, a przede wszystkim mają wiedzę i przygotowanie do sprawowania władzy. To niemożliwe. Najprawdopodobniej skończy się na pospolitym ruszeniu „oburzonych”, którzy będą chcieli wejść do Sejmu po to, aby niszczyć, a nie budować.
Partia last minute, jaką jedynie może stworzyć Kukiz, jest niezwykle niebezpieczna dla Polski. Nie ma przecież szans, aby wypracowała w tak krótkim czasie spójny program.
Co gorsze, może ona stać się łatwym celem dla obcych wywiadów. – Zagraniczne służby wywiadowcze rezydujące w Polsce tylko czekają, aby wprowadzić do Parlamentu swoich agentów – mówi oficer polskiego kontrwywiadu. – Partia budowana na szybko jest doskonałym do tego sposobem. Obce służby mogą nawet pomóc w promocji takich osób, przekazując na to ogromne środki, aby potem mieć wpływ na podejmowane decyzji – przestrzega oficer.
Prezent dla Kaczyńskiego i PiS
Nowa formacja, na której czele stanie Kukiz, jest prezentem przede wszystkim dla PiS-u. Rockman niemal wprost poparł w drugiej turze Andrzeja Dudę, a teraz nie wyklucza współpracy z PiS-em. Dzięki temu Kaczyński może zyskać to, co przez lata było dla niego nieosiągalne – zdolność koalicyjną. PiS chce nawet pomóc nowej partii w jej powstaniu. Niewykluczone, że część działaczy regionalnych od Kaczyńskiego zasili szeregi „kukizowców”. Nawet strategia PiS podporządkowana jest temu, czy nowa partia powstanie czy też nie. Obecnie sztabowcy Kaczyńskiego rozważają dwa scenariusze.
Jeśli Kukiz wystartuje, PiS zamknie się w swoim twardym elektoracie, lansując na premiera Jarosława Kaczyńskiego. W ten sposób nie chce przeszkadzać nowej partii w zdobywaniu niezdecydowanego elektoratu.
Jeśli jednak Kukizowi nie uda się zbudować ugrupowania, Kaczyński zostanie schowany, tak jak to miało miejsce w wyborach na prezydenta, a na przyszłą premier będzie namaszczona Beata Szydło. W ten sposób PiS ma nadzieje przyciągnąć osoby, które w pierwszej turze głosowały na Kukiza, a w drugiej swój głos oddały na Dudę.
Marcin Zieliński
Czytaj e-Zielony Sztandar: http://wydawnictwoludowe.embuk.pl/pub/zielony-sztandar-zielony-sztandar-3-9-czerwca