To była najmniej wyrazista i pozbawiona emocji kampania prezydencka od 25 lat. Bronisław Komorowski miał zostać ponownie wybrany i to w pierwszej turze. Tym bardziej, że PiS wysłał do walki z nim polityka, nawet nie z drugiego, a trzeciego szeregu. Nagle wszystko zaczęło się zmieniać. Przewaga Komorowskiego topniała, aż znikła.
Co się stało? – to pytanie zadają sobie wszyscy. Zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy prezydenta elekta Andrzeja Dudy. Wszystko wskazuje na to, że obóz Komorowskiego nietrafnie zdiagnozował nastroje społeczne. Błędnie postawiono znak równości między zaufaniem do głowy państwa a poparciem dla niego. Spokojna i wyważona kadencja nie okazała się tym, czego Polacy pragną. Nagłe przebudzenie po pierwszej turze sztabu Komorowskiego i nerwowe ruchy nie mogły i nie odmieniły losów kampanii, która została przegrana wiele miesięcy wcześniej.
Konsekwentny Duda
Gdy w listopadzie 2014 r. w wielu formacjach politycznych trwało jeszcze świętowanie lub żałoba po wyborach samorządowych, w PiS i sztabie Dudy rozpoczęto kampanię prezydencką. Andrzej Duda wiedział, że kluczem do zwycięstwa nie są wielkie aglomeracje miejskie, ale wsie i małe miasteczka. To tam wygrywa się i przegrywa wybory w Polsce.
Sztab PiS postawił na bezpośredni kontakt z wyborcami. Dziesiątki spotkań w salach kilkudziesięcio- i kilkusetosobowych. Banery i plakaty na każdym domu i płocie, gdzie mieszka członek lub sympatyk PiS. Mrówcza i wytrwała praca zaczęła przynosić efekty. W grudniu poparcie dla Dudy wynosiło 15 proc., w styczniu już 20 i systematycznie rosło. Dobrze wydane miliony z partyjnej kasy na banery reklamowe i gazetki agitacyjne zaczęły się zwracać w postaci procentów poparcia.
Andrzej Duda nie jest płomiennym mówcą, który porywa tłumy. Nie ma charyzmy wielkiego przywódcy. Nie poraża intelektem i głębią swoich przemyśleń. Jednak Andrzej Duda jest niezwykle pracowitym politykiem. To wystarczyło, żeby wygrać wybory i zostać prezydentem.
Trudny czas dla PiS
Paradoksalnie partia Jarosława Kaczyńskiego po zwycięstwie Andrzeja Dudy znalazła się w niebezpiecznej dla siebie sytuacji. Do tej pory mogła mówić, że istnieje jakiś potężny i mistyczny układ, który nie pozwala PiS-owi dojść do władzy. Jeśli jednak uda się pokonać ten „układ”, Polska stanie się krajem wielkim, bogatym i potężnym. No to PiS w części już tę władzę ma. Trudno będzie teraz składać obietnice bez pokrycia, kiedy się współrządzi i odpowiada za państwo.
Na pierwszy plan mogą również wyjść tarcia wewnątrz PiS-u. Nowy prezydent będzie musiał wokół siebie stworzyć zespół ludzi. Z doświadczenia minionych kadencji widać, że ośrodek prezydencki po pewnym czasie staje się z automatu opozycją wewnątrzpartyjną. Tak było za prezydenta Kwaśniewskiego – słynna „szorstka” przyjaźń. Podobnie sytuacja miała się za czasów Komorowskiego i premiera Donalda Tuska. Tu też obaj panowie byli wobec siebie bardzo zdystansowani. Również otoczenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego było negatywnie ustosunkowane do Jarosława, co zaowocowało potem, w przypadku większości, wyrzuceniem z klubu. Trudno sobie wyobrazić, aby teraz było inaczej. Tym bardziej, że są to pierwsze wybory, które PiS prowadziło bez Kaczyńskiego i które wygrało. Może to oznaczać, że pozycja prezesa Jarosława nigdy jeszcze niebyła w partii tak słaba.
Wyciągnąć lekcję z porażki Komorowskiego
Bronisław Komorowski nie przegrał z Andrzejem Dudą – on przegrał przede wszystkim z własnym otoczeniem i sztabem. Każdy ważny urząd zawsze przyciąga stada klakierów i lizusów, którzy chcą swoimi pochlebstwami uzyskać względy lidera. Natomiast o jego sile świadczy to, czy potrafi rozpoznać, kto jest fachowcem, a kto tylko pochlebcą. Bronisław Komorowski najwyraźniej tego nie potrafił. Dał się uśpić przekonywaniom otoczenia, że wszystko jest w porządku i na pewno wygra w pierwszej turze. To kosztowało go wiele straconych tygodni kampanii.
Gdy sondaże zaczęły spadać i zmusiły sztab Komorowskiego do działania, został popełniony kolejny błąd. Ludzie prezydenta zaczęli prowadzić kampanię tabelkowo-wykresową. W ten sposób pokazywali, że sytuacja w Polsce poprawia się i idzie w dobrym kierunku. To tak jakby mówili wyborcom: „Ale o co wam chodzi? Przecież jest wam lepiej. Wszystkie wskaźniki idą do góry, a wy narzekacie?”.
Sztabowcy Komorowskiego oderwali się od rzeczywistości. Nie wsłuchali się w głos społeczeństwa, które zamanifestowało swoje niezadowolenie, oddając głos na Pawła Kukiza. Ludzie skupieni wokół prezydenta zapomnieli, że statystyki wzrostu zamożności obywateli nie pokazują, jak ten wzrost rozkłada się na poszczególne grupy społeczne. Nie przygotowali rozwiązań dla młodych ludzi, którzy nie chcą jedynie pracy. Chcą pracy rozwijającej i z perspektywami. Nie rozmawiali ze zwykłymi obywatelami, dla których problemy dnia codziennego są o wiele ważniejsze niż dalekosiężne wizje polityczne.
Duda odczarował PiS. To już nie jest siła, której boi się naród. To jest siła, która chce przejąć władzę i odreagować 8 lat czekania na nią. Jeśli ludzie tacy jak Kaczyński i Macierewicz staną za sterami państwa, może to oznaczać tragedię dla kraju. Jeśli inne partie polityczne i ich działacze nie wyciągną wniosku z porażki Komorowskiego, ten czarny scenariusz stanie się rzeczywistością.
Marcin Zieliński
(Więcej przeczytasz na: http://wydawnictwoludowe.embuk.pl/pub/zielony-sztandar-zielony-sztandar-27-maja-2-czerwca)