Afera w Europie z tańszą koniną sprzedawaną jako droższa wołowina wybuchła w połowie stycznia. Najpierw koninę wykryła w wołowych hamburgerach Irlandia, a następnie Wielka Brytania i Francja. Wszystkie te kraje zaczęło pośpiesznie wycofywać „podejrzane” produktu z handlu.
Najdalej w swoich poczynaniach posunęła się sieć sklepów IKEA, której czeski rzecznik Petr Chadraba poinformował, że klopsiki wycofano ze sprzedaży, kiedy czescy inspektorzy wykryli w nich koninę. Dania te były wysyłane przez szwedzkiego dostawcę do 12 krajów europejskich: Słowacji, Francji, Wielkiej Brytanii, Portugalii, Holandii, Belgii, Hiszpanii, Grecji, Irlandii, na Cypr, Słowację i do Włoch.
Nikt jednak nie jest w stanie autorytatywnie stwierdzić, czy ta „wołowina” była pochodzenia polskiego. Ale niektórzy, zanim jeszcze sprawa się wyjaśni, stawiają wszystko na jednej szali. Mianowicie irlandzki minister rolnictwa Simon Coveney natychmiast oświadczył, że wołowina zanieczyszczona koniną, którą wykryto w irlandzkich burgerach pochodziła z Polski – od jednego i tego samego dostawcy. „Jestem o tym przekonany” – podkreślił telewizji RTE.
Zupełnie odmiennego zdania jest polski Minister Rolnictwa Stanisław Kalemba. Oświadczył on bowiem, że odbyło się już spotkanie sześciu ministrów rolnictwa i komisarza Unii Europejskiej w Brukseli. Zdecydowano tam, że w całej Unii Europejskiej przeprowadzona będzie kontrola w sprawie koniny, pod nadzorem Europolu.
Dlaczego pod nadzorem Europolu? Dlatego, że w całą sprawę nie jest zamieszana jedynie Polska. Już na obecnym etapie dowiedziono niemal z pewnością, że zanieczyszczony towar powstał w zakładach luksemburskich, z mięsa kupionego od firmy francuskiej, która kupiła je od handlarza na Cyprze. Ten z kolei nabył je w Rumunii za pośrednictwem Holendra. Minister Kalemba nie wyklucza również, że to może być pranie brudnych pieniędzy.
Mimo działań mających na celu wycofanie wielu wołowych półproduktów – według badań rynku przeprowadzonych przez moneysavingexpert.com – konsumenci są nadal nieufni i nie kupują podejrzanych produktów. I tak: sprzedaż mrożonych hamburgerów spadła o 43 proc., natomiast potraw gotowych o 13 proc.
Jednak minister Kalemba uspokaja: to jest jedynie swego rodzaju nagonka na polskie produkty, które na rynkach zagranicznych plasują się na wysokich miejscach i przynoszą coraz większe zyski dla polskich firm.
– Nasze sukcesy w handlu zagranicznym produktami rolno-spożywczymi – sprzedaż na poziomie 17,5 mld euro, przy dodatnim saldzie wymiany w wysokości ponad 4 mld euro, z pewnością nie cieszą każdego – informuje Kalemba. – W niektórych przypadkach dwustronna wymiana handlowa wzrosła na naszą korzyść nawet kilkunastokrotnie. Nie dziwią zatem ataki na polską żywność. Nie ma jednak zgody na to, aby bez posiadania konkretnych dowodów, a z takimi przypadkami mieliśmy do czynienia, można było szkalować nasze wyroby.
Stanowczo podkreślam, że polska żywność jest wysokiej jakości, a przy tym ma niepowtarzalne cechy smakowe. Natomiast tam, gdzie dochodzi do przestępstw kryminalnych musi być z całą surowością egzekwowane prawo. Dopuszczający się takich działań muszą ponieść bardzo surowe konsekwencje o jestem przekonany, że po zakończeniu prowadzonych śledztw tak się też stanie – konkluduje Kalemba.
Jednak swego rodzaju „smaczku” do całej afery może dodać fakt, iż z wołowiną mieszano także mięso z… osłów. Takiego odkrycia dokonała brytyjska inspekcja, która przeprowadziła kontrolę w zakładach przetwórczych w Yorkshire. Taka mieszanka mięs była sprzedawana na rynki europejskie jako czysta wołowina. Co prawda w Wielkiej Brytanii ośliny nie można dostać w handlu detalicznym to wiele tych zwierząt do ubojni w Anglii sprowadzono z Irlandii, gdzie są one bardzo popularnymi zwierzętami hodowanymi w gospodarstwach domowych.
A więc w tym świetle można przypuszczać, że proceder mieszania wołowiny z koniną (i jak widać nie tylko) nie był jednak prowadzony w Polsce, a nasze rodzime produkty są wolne od tego rodzaju mieszanek.
Wojciech Andrzej Szydłowski