Niszczy całe rodziny, doprowadza do bankructwa i jest powodem rozstań oraz rozwodów. Zakupoholizm, choć w opinii publicznej wciąż bagatelizowany, jest nie mniej groźny niż alkoholizm i narkomania. W Polsce kobiet, które chorują na niego mogą być tysiące.   

Jak rozpoznać zakupoholizm? Nie mylmy go z sytuacją, w której kobieta, dla poprawienia nastroju kupuje sobie jakiś niepotrzebny kosmetyk. To się zdarza nawet najbardziej racjonalnym paniom domu. Choć zakupoholizm od tego często się zaczyna, a obniżony nastrój to początek choroby. Dzięki psychologowi, dr Pawłowi Woronowiczowi, mamy dostęp do zwierzeń jednej z pacjentek: „Jak jestem w centrum handlowym ogarnia mnie chwilowy zanik świadomości. Po prostu czuję, że muszę sobie coś kupić, zazwyczaj nawet sama nie wiem co. Wchodzę do księgarni i widzę np. książkę kucharską. Nagle ta książka wydaje mi się najpotrzebniejsza na świecie (choć zazwyczaj gotuję z domowych przepisów). Przypominam sobie, jak oglądałam kiedyś program Magdy Gessler i jej zazdrościłam, że ma takie poczucie smaku. Pojawia się wtedy takie uczucie gorszości. Może, gdybym lepiej gotowała, to by ode mnie nie odszedł…To są takie strzępki myśli…Wiem, że bez niej nie wyjdę, ta książka musi być moja. Rozglądam się, widzę jej drugą część, potem jeszcze jedną… Czuję, że muszę mieć je wszystkie. Argument syna, że przecież ich nie przeczytam tylko mnie rozdrażnia. Czuję, jak z napięcia coraz bardziej boli mnie brzuch. (…) W momencie, w którym kończą mi się wszystkie pieniądze zaczynam czuć depresję. Muszę czekać na wpłynięcie nowych środków, co jest dodatkowo stresujące. Miewam takie myśli, że nie chce mi się wtedy żyć. To jest najgorszy moment. Często jestem wtedy zupełnie bez grosza i najchętniej nie wychodziłabym z łóżka. Wkurzają mnie wtedy koleżanki z pracy, mam wrażenie, że na wszystko je stać. A przecież zarabiamy tyle samo…”