Największym wrogiem pamięci jest upływający permanentnie czas. To właśnie czas zaciera kontury pamięci, rozmywa obraz przeżytej rzeczywistości, niszcząc w efekcie pamięć o kimś lub o czymś. Temu destrukcyjnemu działaniu czasu i niszczycielskiemu procesowi w odniesieniu do pamięci indywidualnej i zbiorowej musimy się skutecznie przeciwstawiać, aby zachować osobowość, jeśli mówimy o poszczególnych ludziach – lub tożsamość, gdy rzecz dotyczy całego narodu.
Tymczasem są ludzie na Ukrainie, Litwie, ale niestety także w Polsce, którzy chcą naszą pamięć narodową zubożyć o historię wielowiekowych związków Ziem Kresowych z Rzeczpospolitą. Dostrzegają to wybitni znawcy zagadnienia jak np. prof. Piotr Semków, prof. Stanisław Nicieja, dr Lucyna Kulińska, prof. Włodzimierz Osadczy czy też prof. Mieczysław Ryba z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który tak ocenia rolę Kresów w naszych dziejach ojczystych: Polska współczesna być może o wiele więcej zawdzięcza Kresom niż Kresom daje. Kościół katolicki i polskie Kresy to potężne dziedzictwo, które powinniśmy upamiętniać, żebyśmy nie skarłowacieli jako wspólnota. Naród żyje kulturą, oczywiście żyje też gospodarką i polityką, ale nie możemy sobie dać wyrwać tego, co stanowi nasze serce. Lubelski uczony przestrzega nas przed skarłowaceniem, ja widzę to jeszcze ostrzej. Ostrzegam przed skundleniem się, do którego może prowadzić zamykanie oczu na zakłamywanie prawdy o polskich Kresach Wschodnich. Prawdy o wszystkich aspektach ich istnienia i funkcjonowania w dziejach naszego narodu.
Z powyższych skrótowych i pobieżnych rozważań wynika postulat utrwalenia w pamięci naszego narodu bogatego dziedzictwa Kresów, ich historii i tradycji. W różnych środowiskach w Polsce – nie tylko związanych z Kresami Wschodnimi – coraz głośniej i wyraźniej artykułowana jest konieczność utworzenia Muzeum Dziedzictwa, Historii i Tradycji Polskich Kresów Wschodnich.
W wielu miejscowościach w Polsce funkcjonują lokalne izby pamięci kresowej, w których zgromadzone są pamiątki przywiezione przez Kresowian wypędzonych ze swojej Ojcowizny w latach 1944-1947 i późniejszych. Chwała tym, którzy takie zbiory zgromadzili i udostępnili zainteresowanym. Większość takich „kącików pamiątek kresowych” to przejaw pasji, zainteresowań i nawyków kolekcjonerskich. Spełniają one niewątpliwie ważną rolę edukacyjno-poznawczą i sentymentalną w stopniu, na jaki pozwala ich społeczno-amatorski charakter.
W naszych rozważaniach o potrzebie utworzenia w Warszawie Muzeum Dziedzictwa Kresowego warto przytoczyć jeszcze jeden przykład zmaterializowanej szlachetnie fascynacji historią Kresów Wschodnich. Państwo Aleksandra i Bogdan Biniszewscy budując swoją rodzinną siedzibę w Kuklówce Radziejowickiej, zrealizowali ją w formie repliki (kopii) dworku, jaki przed wojną posiadała babcia Aleksandry w jednej ze wsi w pobliżu Kołomyji (Pokucie). Obecnie dworek w Kuklówce Radziejowickiej wypełniony jest eksponatami i pamiątkami Lwowa i Ziem Kresowych. Są tam cenne dokumenty z obrony Lwowa w listopadzie 1918 r., medale i odznaczenia Orląt Lwowskich, unikalne zdjęcia, czy też szable sławnych oficerów W.P. Można także podziwiać obrazy i grafiki ukazujące uroki miasta Semper Fidelis czy też kolekcje porcelany i stylowe meble. W gospodarskim obejściu znajdują się dwa skanseny: „zaścianek kresowy” i „mała Syberia”. Zgromadzono w nich m.in. maszyny i narzędzia rolnicze, które przywieziono z Kresów.
Aleksandra Biniszewska wspierana jest w swoich działaniach społecznych przez męża Bogdana – człowieka na wskroś kresowego i ofiarnego. Bezinteresownie zapraszają gości do swojego muzeum, a dla młodzieży szkolnej organizują akcję edukacyjną pod nazwą „Tajne komplety”. Niestety, placówka założona przez panią Aleksandrę we własnym domu i przez nią kierowana nie ma wsparcia, zwłaszcza finansowego od żadnych czynników państwowych. Dlatego też państwo Biniszewscy gotowi są przekazać eksponaty instytucji państwowej, która by to prywatne muzeum zaadoptowała jako swój oddział podwarszawski w gminie Radziejowice. Jak na razie, muzeum stworzone przez Aleksandrę i Bogdana Biniszewskich nosi nazwę: „Muzeum Lwowa i Kresów”, ale w sprzyjających okolicznościach może stać się oddziałem „Muzeum Narodowego Dziedzictwa Kresowego”, gdyż taką nazwę proponuje pani Aleksandra. Przychylam się ku tej propozycji, bo zawiera ona atrybuty przynależne instytucji centralnej, prestiżowej i merytorycznej, a taką ma być muzeum postulowane przez środowiska kresowe i przez Polskie Stronnictwo Ludowe. Z Muzeum Lwowa i Kresów współpracowali już z powodzeniem liczni ludowcy, wśród nich Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu RP.
Ale sytuacja w tym obszarze naszych rozważań dojrzała już do tego, by władze państwowe uznały, iż należy powołać profesjonalną instytucję kultury ukierunkowaną właśnie na problematykę Kresową we wszystkich możliwych aspektach tematycznych i obejmującą chronologicznie okres od XIV wieku do lat 40. XX wieku, kiedy to Kresowianie tworzyli zręby państwowości polskiej na Ziemiach Odzyskanych. Nie można więc zgodzić się z taką wykładnią, że historię Kresów zamykamy datą 1939 r. Zwolenników takiej amputacji pamięci pytam: A co z okresem 1939-1947, kiedy to Kresy spływały polską krwią wskutek ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA? Segment banderowskiego ludobójstwa musi być bardzo precyzyjnie i wyraziście przedstawiony na tle całej historii Kresów Rzeczypospolitej.
Podobnie powinien być eksponowany wkład Kresowian w powojenne zagospodarowanie Ziem Odzyskanych, w tworzenie tam ośrodków akademickich, kultury, służby zdrowia, poczty, kolejnictwa, w instalowanie polskości we Wrocławiu, Szczecinie, Opolu, Olsztynie, Zielonej Górze, Legnicy, Głogowie i innych miejscowościach.
Postulat utworzenia Muzeum Dziedzictwa Kresowego był obecny w programie wyborczym i w kampanii prowadzonej przez kandydata na Prezydenta RP, prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza. Ludowcy i ich lider nadal konsekwentnie ten zamysł promują i czynią wiele, by idea tego muzeum została wcielona w życie. W ostatnim czasie zrodził się w środowisku ludowców projekt ustawy o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez OUN- UPA na polskiej ludności Kresów Wschodnich II RP. Projekt tej ustawy zawiera dwa wątki: pierwszy to właśnie ów Narodowy Dzień Pamięci, drugi zaś to postulat utworzenia Muzeum Dziedzictwa, Historii i Tradycji Polskich Kresów Wschodnich.
Ludowcy mają prawo – na podstawie licznych deklaracji innych sił politycznych o miłości do Kresów – oczekiwać, że projekt ten uzyska poparcie wszystkich Klubów Parlamentarnych, bowiem obydwa elementy składowe tego projektu leżą w żywotnym interesie naszego narodu. Chociażby ze względu na to, że strona ukraińska z uporem godnym dezaprobaty ze strony cywilizowanego świata, nie pozwala ekshumować ciał pomordowanych ok. 200 tysięcy naszych rodaków i zorganizować im godnego pochówku ze znakiem krzyża na mogile. W takiej sytuacji uchwała Sejmu RP byłaby przejawem państwowej i społecznej pamięci o ich ofierze życia, złożonej tylko z jednego powodu – bycia Polakiem w tamtych okrutnych latach, gdy Ziemia Wołyńska, Podolska, Poleska, Pokucka, Małopolska spłynęły polską krwią.
TEKST: dr Tadeusz Samborski
Prezes Stowarzyszenia Kulturalnego
„Krajobrazy” w Legnicy
Fot. http://www.muzeumlwowa.pl/