Ochrona zdrowia, w tym opieka zdrowotna – „w zapaści”. Kolejki do lekarzy, do specjalistów, do szpitali, brak leków, polityzacja zjawisk naturalnych.
• WHO – jej wyspecjalizowane struktury dowiodły niespornych faktów. Potrzeby zdrowotne każdej społeczności – od krajów trzeciego świata po cywilizacyjnych prymusów – rosną szybciej niż możliwości najbogatszych. Stąd ogólnoświatowe problemy zdrowotne. Kolosalny rozwój medycyny: zabiegi już w łonie matki, przeszczepy narządów, leczenie
z wykorzystaniem komórek macierzystych, celowane obrazowanie narządów, jak też terapia na poziomie molekularnym, wreszcie nowe generacje biostymulatorów, cytostatyków, antybiotyków to działania o kosztach idących w biliony dolarów. (Ciekawostka: pewne mikstury ich składników na poziomie atomów czy cząsteczek osiąga się w stanie nieważkości, w kapsułach rakiet kosmicznych.)
• W PRL istniało kilka aparatów USG w narodowych centrach, gdy dzisiaj – po kilkanaście w każdym powiecie. Koszty tegoż nie mieszczą się w wyobraźni chorych. Ich wykorzystanie jednak nie jest obojętne (inny rodzaj radioaktywności) dla zdrowia komórek
i tkanek człowieka. A żądania tychże są powszechne. Rezonans magnetyczny czy tomografia komputerowa to liczba np. zdjęć RTG liczona w setkach. A więc cena również wysoka.
- • Liczba badań wykonanych przez specjalistę (laryngolog, ortopeda, kardiolog, dermatolog) to w około 70 proc. diagnoza, którą bez cienia wątpliwości ustali należycie przygotowany lekarz ogólny. I zastosuje właściwe leczenie. Żądanie specjalisty to kaprys jak np. oczekiwanie na grę R. Lewandowskiego na boisku czy D. Olbrychskiego w świetlicy Pcimia lub Błonia. Bo „prawo przysługuje każdemu” według Mastalerka.
- • Programy – onkologiczne, kardiologiczne, inne – „rozpisane” i zapewnione są
w ośrodkach całego kraju. Imperatyw „chory winien znaleźć się w rękach kardiologa w pół godziny po wystąpieniu zawału” jest realizowany. Dzięki sprawnemu ratownictwu mknącemu po autostradach czy „schetynówkach” na wieś i – już z chorym – do kompetentnych ośrodków kardiologicznych (stenty, „wydmuchiwanie” świeżych zatorów, inne zabiegi, wybiórcze leki) w pobliżu. Dla Ziemi Lubuskiej będzie to Nowa Sól, Żary, Zielona Góra, Kostrzyń, Gorzów, Sulęcin-Torzym. Podobnie w całej Polsce. Oszczerstwo, iż prof. M. Zembala „wpadł w konflikt interesów” jest podłe i zwyczajnie kłamliwe.
• Leki najnowszych generacji wymagają kosztownych źródeł czy procesów ich wytwarzania, z pozbawieniem lub technicznym niwelowaniem ich elementów trujących, szkodliwych. Dzięki zakupom licencji od międzynarodowych olbrzymów (do Grodziska, Kutna, Jeleniej Góry, Warszawy – ul. Otrębska, Poleczki, Domaniewska itd., itp.) ich cena spadła wielokrotnie. Że są wciąż drogie? Złote pierścionki, szlachetne kamienie nigdzie nie kosztują groszy. Że wysyłamy je i sprzedajemy zagranicą? To gwarantuje tych firm funkcjonowanie i krajową sprzedaż leków po cenach zniżonych. (Chwała importerom.) Wnioski? Dyletancka opozycja winna zaniechać tandetnej ściemy. Dowody? Na hypertonię, główną przyczynę zgonów mieliśmy w PRL sześć leków, a dzisiaj 146. Bez komentarza.
• „Upolitycznianie” procesów diagnostyczno-leczniczych, z próbą „umoralniania” nawet intymnych części ciała.
Niewątpliwe zasługi instytucji religijnych, w tym kościołów, zasługują na szacunek. Od starożytnych kapłanów egipskich, chińskich przez Arabów po doskonałych (benektyni na Monte Cassino) chrześcijan. Aliści droga od katakumb przez średniowiecze, barok po dzień dzisiejszy jest długa i najeżona (słusznie) wątpliwościami, jak też (niesłusznie) zakazami. Przed odkryciem bakterii epidemie ospy, dżumy, cholery często były „dopustem bożym”, chociaż wierni Koranowi mawiali: „Ufaj Allachowi, ale na noc uwiąż swoje wielbłądy”, zaś wyznawcy Chrystusa: „Módl się, ale zmyj swe brudne grzechy wodą,
a i dłonie poddaj ablucji nim chleb – dar boski pożywać będziesz”. Sylwester II, Leon XIII czy „nasz” Jan Paweł II wielu hierarchom „wiernym Pismu” wydali się jednak podejrzani.
Osobiście inaugurowałem sympozjum anestezjologów wobec transplantologii
z przyjacielem, ojcem polskich OIOM-ów, Witoldem Jurczykiem i w obecności mojego natenczas ordynariusza ks. biskupa J. Michalika. Późniejszy przewodniczący Episkopatu wspierał zasięg krytykowane przez konserwatystów dobrodziejstwa przeszczepów. Dzisiaj słuszną przestrogę manipulowania genetyką miesza się z odkrywaniem wielu dróg ku zaludnieniu ziemi, tej ziemi, nakazanemu w Piśmie. Metoda zapłodnienia in vitro, a więc pozaustrojowego, tam, gdzie plemniki męskie nie znajdują drogi (lub siły!) do żeńskiego ovum. Kiedyś były „zastrzeżenia” do chirurgicznego otwarcia im zapory przy tyłozgięciu macicy. Najlepiej sprawę ujął mój ś.p. przyjaciel, ksiądz werbista W. Kaźmierczak: „Pan Bóg ma wiele miejsca i materiału (wszechświat) oraz czasu (wieczność) dla swych stworzeń”. W wytrysku nasienia jest milion plemników, a zapładnia jeden, może parę tych najsilniejszych. W wieku płodności kobieta ma kilkaset ovarum, ale zapładniane z nich bywa jedno, parę, może paręnaście w życiu. Reszta – idzie na przepadłe.
Aleksander Zielonka
Czytaj więcej na e-wydaniu zielonego sztandaru:http://wydawnictwoludowe.embuk.pl/pub/zielony-sztandar-zielony-sztandar-1-7-lipca