Ks. Wincenty Jabłoński – jedna z ofiar mordu w Dachau

Uważnie przeczytałem artykuł red. Jerzego Wojciewskiego pt. W Dachau zamordowano 868 polskich księży („ZS” nr 24) i pragnę dorzucić do niego nieco słów.

Jednym z zamordowanych był mój stryj, ksiądz Wincenty Jabłoński. Urodził się on w rodzinie chłopskiej 7 czerwca 1903 r. we wsi Nasale, w dzisiejszym powiecie poddębickim. Święcenia kapłańskie otrzymał 13 listopada 1927 r. Od 1933 r. był wikarym w kościele św. Krzyża w Łodzi. W ponurych dniach okupacji starał się podtrzymywać na duchu swych parafian. Jesienią 1941 r. w jednym z kazań, utrzymanym w tonie patriotycznym, zachęcał ich do wytrwania. Ktoś jednak o treści tego kazania i postawie duchownego doniósł gestapo. Parafianie przypuszczali, iż mógł to uczynić inny tamtejszy ksiądz pochodzenia niemieckiego. Ale to nic pewnego, tylko istotny domysł, trop.

Na skutki nie trzeba było długo czekać. Wikary został aresztowany 6 października 1941 r. i początkowo osadzony w Konstantynowie, a od 30 października w obozie koncentracyjnym w Dachau. Zmarł – jak wielu innych uwięzionych księży – dość szybko, bo już 17 sierpnia 1942 r., mając 39 lat. W akcie zgonu podano, że z powodu „kataru kiszek”. Odpowiadając na mój list, Fundacja Bawarska Miejsce Pamięci Obozu Koncentracyjnego w Dachau podała wprost, że w akcie zgonu „z pewnością sfingowano przyczynę śmierci”. Zaraz po wojnie do naszej rodziny dotarły opowieści współwięźniów, iż ksiądz Wincenty Jabłoński okazywał pomoc innym, a sam zmarł z powodu przepracowania i wycieńczenia.

Mając 8 lat, byłem obecny, gdy ojcu zmarłego, a mojemu dziadkowi Antoniemu (miał wówczas 76 lat) przetłumaczono list od dyrekcji obozu koncentracyjnego w Dachau o śmierci syna, wraz z zapytaniem, czy życzy sobie, aby przesłali mu jego prochy (tak, takie zawiadomienie przysłano!). Dziadek zadecydował jednoznacznie: „Zabrali go żywego i żywego powinni wypuścić. A prochy przyślą nie wiadomo czyje i jakie”. I zapytanie pozostawił bez odpowiedzi. Miał rację. Ciała zamordowanych wówczas od razu kremowano, a prochy rozsypywano w pobliżu krematorium. Dziś jest to miejsce pamięci opisane przez redaktora Wojciewskiego.

Czytaj więcej na e-wydaniu zielonego sztandaru:http://wydawnictwoludowe.embuk.pl/pub/zielony-sztandar-zielony-sztandar-15-21-lipca


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły