Takie będą Rzeczpospolitej losy, jakie jej młodzieży chowania. To dość popularne zdanie winno w każdej epoce i dla każdego rządu wyznaczać cel działań i dążeń. Niestety, częstokroć dobro dzieci i polskiej szkoły schodzi na dalszy plan. Tak również jest i dziś. Pierwszy rzut oka ma polski system kształcenia u niektórych może prowadzić do lapidarnych konkluzji – jest dobrze. Nigdy tak dobrze nie było, nigdy nie mieliśmy tak dużej liczby studentów, absolwentów przeróżnych kierunków studiów. Ilość, o czym czasem zapominamy, że nie zawsze idzie w parze z jakością.
O polskiej oświacie można stworzyć cały cykl felietonów, w którym to cyklu każdemu problemowi można poświęcić odrębny artykuł. Nie sposób w jednym krótkim tekście zawrzeć wszystkich bolączek polskich „belfrów”. Ja również takiej próby nie podejmę. Chciałbym jedynie zarysować jeden z największych i najbardziej niebezpiecznych problemów, który swe piętno może odcisnąć na lata. Jak to bywa z tymi najbardziej ważkimi problemami, tak i ten jest najzwyczajniej w świecie zamiatany pod dywan. Rząd w osobie ministra Przemysława Czarnka tworzy setki problemów zastępczych. A to nie takie toalety w warszawskim liceum, a to ktoś wniósł do szkoły torbę w barwach tęczy itp., itd. Tymczasem najważniejszym problemem polskiej oświaty jest dziś upadek statusu zawodowego nauczyciela. Nie chodzi tu jedynie o współpracę na linii nauczyciel – dziecko, czy nauczyciel – rodzic. Ta lepiej lub gorzej zawsze jakoś się układa. Bardziej chodzi mi o odbiór zawodu nauczyciela w świadomości społecznej, odbiór, który poprzez konsekwentne poniżanie przez rząd tego pięknego i naprawdę satysfakcjonującego zawodu, ma negatywny stosunek wobec nauczycieli całego społeczeństwa. Chory jest kraj, w którym za pracę nauczyciela, za opiekę i odpowiedzialność, jaka się z taką opieką wiąże, młody nauczyciel wchodzący do zawodu, otrzymuje minimalną pensję. Niestety takie są fakty.
Obecne podejście rządu Prawa i Sprawiedliwości do zawodu nauczyciela jest niezmiernie niebezpieczne. Dziś już widzimy pierwsze oznaki takiego traktowania tej grupy zawodowej. Możemy być pewni, iż za kilka lat będziemy mieli kulminację problemów spowodowanych dzisiejszą bezmyślnością i krótkowzrocznością ekipy PiS. Przytoczę kilka faktów z ostatniego miesiąca. W czerwcu procedowano w Senacie poprawkę przygotowaną przez Związek Nauczycielstwa Polskiego a zgłoszoną przez senatora PPS Wojciecha Koniecznego o przyznaniu nauczycielom 20 proc. podwyżki. Następnie poprawka trafiła do Sejmu i została odrzucona przez posłów PiS. „Ludzkie pany” przegłosowali podwyżki w wysokości 4 proc. Propozycja PiS przy szalejącej inflacji (już dziś sięga ona 15,6 proc.) jest niewątpliwie policzkiem wymierzonym w całą grupę zawodową.
Robert Plebaniak