Zbrodnia na Wołyniu domaga się pamięci, szacunku i krzyża

Rocznica tragicznych wydarzeń na Wołyniu jest okazją do weryfikacji poglądów i postaw rządzących. Mówią: biało-czerwona drużyna, patriotyzm, polityka historyczna. Wygląda na to, że te wszystkie wielkie słowa nie są wypełnione treścią. Niemy krzyk ponad 200 tysięcy ofiar ludobójstwa na Wołyniu domaga się pamięci, szacunku i krzyża. Tego szacunku, którego dzisiaj odmawia władza, pozostając obojętna na głos środowisk kresowych.

W latach 1942-1946 oddziały zbrojne OUN-UPA wymordowały na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej ponad 120 tysięcy bezbronnych Polaków. Zabijani w okrutny sposób byli wszyscy bez wyjątku – mężczyźni, kobiety, starcy i dzieci. Apogeum zbrodni przypadło na niedzielę 11 lipca 1943 r. Tego dnia Ukraińcy dokonali ataku na Polaków w 150 miejscowościach w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim oraz łuckim. Do bestialskiego ataku wykorzystano fakt, że w niedzielę ludzie zbierali się w kościołach.

Polskie społeczeństwo oczekuje godnego upamiętnienia ofiar, pamięci i szacunku. Tymczasem polityka strusia, stosowana przez PiS, wywołuje ogromne rozczarowanie środowisk kresowych i działa jak papierek lakmusowy dla polityki historycznej.

Zbrodnia na Wołyniu, która miała miejsce 78 lat temu, jest ciągle żywa wśród Polaków. Mówimy o bestialskim mordzie, ludobójstwie, przelanej niewinnej krwi. Musimy o tym pamiętać, uczyć i przestrzegać przyszłe pokolenia. Jak bowiem nie pamiętać, jak nie nazywać po imieniu jako ludobójstwo, tragedii Polaków, skoro sami Ukraińcy tak rzeź wołyńską nazwali. W tajnej dyrektywie terytorialnego dowództwa UPA „Piwnycz”, podpisanej przez „Kłyma Sawura”, możemy przeczytać: ... powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat (…) Tej walki nie możemy przegrać, i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi.

A to już kolejny archiwalny dowód – meldunek dowódcy grupy UPA „Turiw”, Jurija Stelmaszczuka ps. „Rudyj” z 24 czerwca 1943 r.: Druże Ruban! Przekazuję do waszej wiadomości, że w czerwcu 1943 r. przedstawiciel centralnego Prowodu – dowódca UPA – „Piwnycz” „Kłym Sawur” przekazał mi tajną dyrektywę w sprawie całkowitej – powszechnej, fizycznej likwidacji ludności polskiej.(…) Dla wykonania tej dyrektywy proszę rzetelnie przygotować się do akcji przeciw Polakom i wyznaczam odpowiedzialnych: w rejonach nadbużańskich – kurinnego „Łysoho”, na rejony turzyski, owadnowski, oździutycki i pozostałe – „Sosenka”; na okręg kowelski – „Hołobenka”. Sława Ukraini.

Jak można dziś, z perspektywy Polaków, przykrywać i przemilczać ten temat? Tymczasem przedstawiciele władzy najwyraźniej nie chcą go dotykać.

 

Zbrodnicza ideologia banderowska zwycięża

Po czynach ich poznacie, sprawdźmy więc, co robią politycy PiS, kiedy przychodzi godzina próby. Panuje przedziwna zmowa milczenia i bierności. Oto prezydent Andrzej Duda odmówił w 2017 r. patronatu, co tylko potwierdza, że cenniejszy dla niego jest święty spokój i udawanie, że nic się nie wydarzyło. Zbrodnicza ideologia banderowska zwycięża, bo staje się ważniejsza od pamięci o naszych rodakach, pomordowanych na Wołyniu.

Inny prominentny przedstawiciel władzy, b. marszałek o nieczułym na los niepełnosprawnych sercu, Marek Kuchciński, jest znany z dobrych relacji ze skrajnymi politykami ukraińskimi. W 2016 r. spotkał się z Jurijem Szuchewyczem. Miał się zobowiązać do tego, że przed 11 lipca polski Sejm nie przyjmie uchwały w sprawie ludobójstwa na Polakach.

Spójrzmy na były Senat, który powinien zajmować się sprawami Polaków za granicą. W dniach 22-23 czerwca 2018 r. w Lublinie odbył się Kongres Środowisk Kresowych oraz konferencja naukowa, a marszałek Stanisław Karczewski odmówił temu wydarzeniu patronatu, nawet tego nie uzasadniając.

Premier Morawiecki, bardziej zaangażowany zwykle w sprawy historyczne, także nie chciał objąć patronatu. Niestety po linii rządu wyszło rozporządzenie, żeby lokalne urzędy wojewódzkie i struktury IPN-u wycofały się z obchodów upamiętnienia 75. rocznicy ludobójstwa na Kresach.

Tak było w 2018 r. w czasie dorocznych uroczystości w Kędzierzynie-Koźlu, tak stało się w Lublinie, gdzie od kilku miesięcy Urząd Wojewódzki i Oddział IPN występowały jako współorganizatorzy obchodów, natomiast w jednym dniu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wycofały się ze wszystkich form współpracy.

W tej sytuacji samorządy polskie, które, Bogu dzięki, kierują się nie wytycznymi z obcych ambasad, a zawsze stały po stronie ludzi, po stronie pamięci narodu, przyszły z pomocą środowiskom walczącym o pamięć.

 

Umarli nie głosują. To dlatego władza pozostaje obojętna?

Wygląda więc na to, że dla PiS, im ciszej o tej sprawie, tym lepiej. Niemy krzyk ponad 200 tysięcy ofiar ludobójstwa na Wołyniu domaga się jednak pamięci, szacunku i krzyża. Tego szacunku, którego dzisiaj odmawia władza, pozostając obojętna na głos środowisk kresowych. Być może dlatego, że umarli nie głosują, bo jak pokazuje dzisiejsza polska brutalna rzeczywistość polityczna, środowisko PiS chwyta się wszelkich sposobów, by pozostać na stołkach, a wcześniejsze deklaracje są nic nie znaczącymi pustymi słowami.

Prezes PiS zapowiadał niegdyś, że Ukraina z Banderą do Europy nie wejdzie. Zdaje się, że ustanowiony w Kijowie poprzedni tzw. ambasador Polski, nie za bardzo przejmował się tego rodzaju deklaracjami. Dla niego banderyzm nie był problemem, również jak nie było problemem o pomstę do nieba wołającym stan ze szczątkami pomordowanych Polaków, które w przerażającej liczbie, bo prawie 200 tys. nie doczekały się pochówku. Pod „bacznym okiem” polskich placówek dyplomatycznych wciąż trwa profanacja pamięci tych, których 78 lat mordowano z niewyobrażalnym okrucieństwem.

Rząd „dobrej zmiany” nadal faworyzuje państwo, które na szczeblu najwyższym zakazało ludzkiego pochówku kościom pomordowanych Polaków. Na tzw. trupich polach urządza się wysypiska śmieci (miejscowość Gaje na Wołyniu) i stawia się pomniki oprawcom (na kościach Polaków w Janowej Dolinie na Wołyniu stoi pomnik UPA)! Zupełnie retorycznie brzmiałoby pytanie, jak zareagowałaby b. ambasador Azari, gdyby podobne zjawiska w ilościach promilowych do tego co mamy na Ukrainie, zaistniały w Polsce wobec ofiar żydowskich?

 

Środowiska kresowe niepokoją się zwrotem w polityce PiS wobec Ukrainy

Podział Polski na tę popierającą władzę, i tę niepokorną, niezależną, trwa nadal. PiS organizuje skromne centralne obchody pamięci ofiar ludobójstwa, ale z pominięciem głosu środowiska Kresowian, organizacji kresowych i rodzin pomordowanych. A to bardzo niebezpieczne, i nie jest to tylko ignorowanie wrażliwości kresowej w imię poprawności politycznej, ale budowanie sztucznych podziałów na lepsi my i gorsi oni, co sprzyja tendencjom nacjonalistycznym, tak żywym ciągle na Ukrainie, czego dowodzą liczne wydarzenia w tym kraju, takie jak niedawne zmuszenie Polaka do wywieszenia banderowskiej flagi na domu w obwodzie iwano-frankowskim. W tej chwili setki struktur samorządowych na Ukrainie podjęły decyzję o wywieszaniu na budynkach urzędowych flag banderowskich, obok flag narodowych. Rząd polski milczy! Zwracam się do wszystkich samorządów w Polsce o zawieszenie współpracy partnerskiej z tymi sąsiadami na Ukrainie, które publicznie czczą zbrodniczy nacjonalizm ukraiński winny okrutnej śmierci setek tysięcy polskich chłopów na Kresach!

Środowiska kresowe z niepokojem przyjmują kolejny zwrot w polityce władz polskich wobec Ukrainy. Po obiecujących działaniach, jakie mimo wszystko kilka lat temu podejmował Witold Waszczykowski, były szef resortu spraw zagranicznych, kolejne działania tego resortu to powrót do złych praktyk z lat ubiegłych.

Przykładem jest wpuszczenie do Polski Światosława Szeremety, sekretarza Międzyresortowej Komisji Ukrainy ds. Upamiętnień, który w 2017 r. objęty był zakazem wjazdu na terytorium naszego kraju. Decyzji tej bronił wówczas min. Michał Dworczyk, pisząc, że dotyczyło to osoby „odpowiedzialnej za blokadę ekshumacji polskich żołnierzy z 1920 r., 1939 r., ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu”. Przypomniał także, że „Szeremeta to przede wszystkim aktywista ukraińskich organizacji nacjonalistycznych”. Minął rok, i Szeremeta spokojnie przyjeżdża do Polski udzielając nam przy okazji wątpliwej jakości „nauk” historycznych.

Jak to oceniać? Jak wygląda państwo polskie w opinii jego własnych obywateli? Dlaczego teraz politycy PiS milczą?

Nie wspomnę już o wlokących się w nieskończoność sprawach zwrotu kościołów katolickich na Ukrainie, w tym we Lwowie kościoła św. Marii Magdaleny, gdzie w roku ubiegłym pozwolono na ostentacyjne zawieszenie w jego wnętrzu (mieści się tam obecnie Dom Muzyki Organowej) portretów Stepana Bandery i czarno-czerwonej flagi banderowskiej! Ksiądz Arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski woła wniebogłosy o dyskryminacji Kościoła rzymskokatolickiego, a polski MSZ milczy wytrwale i z uporem, niby dostał takie polecenie i jego główną „misją” na Ukrainie jest wyciszanie wszelkich antypolskich ekscesów.

Zbrodnia wołyńska nie jest odpowiednio uszanowana na Ukrainie. Bulwersuje nas fakt, że przy całkowitym milczeniu władz w Kijowie i Warszawie powstają w miastach ukraińskich pomniki Stepana Bandery. Jego imieniem nazywane są ulice i place, odbywają się marsze gloryfikujące „bohaterstwo” UPA, wydawane są publikacje negujące udział UPA w mordach na Polakach. Zakłamywanie własnych relacji nigdy nie idzie w parze z budowaniem dobrosąsiedzkich relacji.

Blokowane są nawet tak neutralne inicjatywy, jak zbudowanie pomnika Ignacego Jana Paderewskiego w Żytomierzu. Polska, w tym MSZ, nie tylko nie okazuje żadnej aktywności w tych kwestiach, to w dodatku zaczęła ostro atakować polską mniejszość na Litwie, za to m.in., że broniąc swoich praw – sprawia kłopoty władzom litewskim!

 

Kaczyński był radykalny, gdy nie rządził

Co ciekawe, tą polityczną niemoc rządzących nie można nawet nazwać amnezją. W tym przypadku mamy do czynienia z czymś gorszym, mianowicie z bezczelnym faryzeizmem PiS. Jeszcze w lipcu 2013 r., gdy obecny obóz władzy był jeszcze w opozycji, Jarosław Kaczyński podkreślał, że „w sposób wyjątkowo okrutny zamordowano dziesiątki, a może i setki tysięcy Polaków, a tutaj w parlamencie niektórzy nie chcą uznać, że to jest ludobójstwo. To wobec tego, czy Oświęcim był ludobójstwem, czy Majdanek był ludobójstwem, jaka jest różnica?”.

Tak wówczas mówił i pytał prezes PiS. Wówczas, w 2013 r., na tak postawione pytanie, prezes PiS oczekiwał odpowiedzi od polityków PO. „Powinien to wyjaśnić ktoś z Platformy Obywatelskiej. Chyba, że jest to różnica pewnej hierarchii narodów, że jak się morduje jednych, to jest ludobójstwo, a jak tylko Polaków, to nie jest” – dodał wówczas Jarosław Kaczyński.

Dziś, gdy PiS jest przy władzy drugą kadencję, stanowisko Jarosława Kaczyńskiego i innych polityków PiS się nie zmieniło. Co prawda nadal mówią oni o ludobójstwie, natomiast nie robią nic, aby w sposób godny uczcić pamięć ofiar. Tu widzimy ogromną hipokryzję – czyny nijak nie chcą pasować do słów. Cóż z tego, że w 2016 r. Jarosław Kaczyński wraz z premier Beatą Szydło i delegacją parlamentarną pod Pomnikiem Rzezi Wołyńskiej w Warszawie oddał hołd Polakom bestialsko pomordowanym przez Ukraińców? Cóż z tego, że powiedział, iż zbrodnia popełniona na Polakach nie może być pomijana, ani relatywizowana? Pamiętamy te słowa: „Chcę to mocno podkreślić. To było ludobójstwo” – powiedział wówczas Jarosław Kaczyński. Także nic nie warte okazały się słowa z 2016 r. prezydenta Andrzeja Dudy, który powiedział: „Prawda historyczna jest potrzebna, bo tylko na prawdzie można opierać dobre wzajemne relacje”. Powiedział, złożył kwiaty i na tym koniec.

My ludowcy, znamy takie postępowanie. Dokładnie tak samo Prawo i Sprawiedliwość podchodzi do wielkiej historycznej postaci Wincentego Witosa. Również składa się kwiaty, mówi o wspaniałym życiorysie, ale gdy przychodzi moment poparcia wniosku PSL o rehabilitację trzykrotnego premiera Polski, politycy obozu władzy stają po stronie sanacyjnych sędziów i po raz kolejny „skazują Witosa na niesławę”. PSL i RPO przywracają dobre imię Witosowi. Na wniosek Polskiego Stronnictwa Ludowego (Władysław Kosiniak-Kamysz, Józef Zych) – Adam Bodnar, rzecznik Praw Obywatelskich w lipcu ubiegłego roku wniósł do Sądu Najwyższego kasację w sprawie Wincentego Witosa i pozostałych skazanych w haniebnym procesie brzeskim. W 125-lecie PSL uczyniło fundamentalny krok na drodze do oczyszczenia dobrego imienia wielkiego przywódcy ruchu ludowego.

Wszystko to bulwersuje Kresowian żyjących w kraju. Tymczasem potrzebują oni mocnego wsparcia. Ich środowisko mogło zawsze, i nadal może liczyć, na ludowców – zarówno w parlamencie, jak i samorządzie. W ubiegłych kadencjach Sejmu temat pamięci o zbrodni wołyńskiej podnosili posłowie Jerzy Franciszek Stefaniuk oraz Jarosław Kalinowski. Obecnie piszącemu te słowa przypada zaszczyt kontynuowania tej misji. Znane są inicjatywy ustawodawcze, m.in. poselski projekt uchwały w sprawie ustanowienia Dnia Pamięci i Męczeństwa Kresowian (druk nr 327) ostatecznie zmieniony na uchwałę Sejmu w sprawie uczczenia 70. rocznicy Zbrodni Wołyńskiej i oddania hołdu Jej ofiarom.

W poprzedniej kadencji Klub Parlamentarny PSL w 73. rocznicę zbrodni wołyńskiej zorganizował 11 lipca 2016 r. konferencję „Zbrodnia wołyńska 1943 r. Prawda i pamięć”, w której wzięły udział rodziny kresowe i przedstawiciele nauki.

W tamtej kadencji złożyliśmy także projekt ustawy o ustanowieniu 11 lipca Dniem Pamięci o Polakach – ofiarach ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej. Jego celem jest trwałe uczczenie pamięci męczeńskiej śmierci blisko dwustu tysięcy Polaków, głównie mieszkańców wsi, którzy zginęli z rąk nacjonalistów z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) oraz innych ukraińskich formacji nacjonalistycznych działających na ziemiach Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1939-1946.

O Kresowian – często zapomnianych i słabych, często schorowanych starszych ludzi – upomina się między innymi samorząd. Wielu samorządowców otacza środowiska Kresowian wsparciem i pomocą. Wiele aktywności samorządu kierowane jest też w stronę budowy porozumienia, ale i zachowania pamięci historycznej w naszym społeczeństwie. Odpowiedzialność polityczna polega bowiem nie tylko na pomocy, ale też zapobieganiu. A nikt z nas nie chce, by tragiczna historia Polski i Ukrainy położyła się cieniem na przyszłości naszych narodów. To praca u podstaw, blisko ludzi, tak mocno zakorzeniona w PSL. Ruch ludowy jest bowiem prawdziwą ostoją tradycyjnych wartości, nie na pokaz, ale dla człowieka.

Ciągle dajemy temu świadectwo. Dowodzi tego m.in. ważna uchwała Rady Naczelnej PSL z 3 lipca 2021 r. Nasze środowisko postuluje w niej wniesienie pod obrady Sejmu RP projektu ustawy o ustanowieniu 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego na ludności Polskich Kresów Wschodnich przez nacjonalistów ukraińskich w latach 1939-1947. Wniesienie pod obrady Sejmu projektu ustawy o utworzeniu Muzeum Narodowego Dziedzictwa Kresów Wschodnich z siedzibą w Warszawie. Podjęcie dialogu z Ministerstwem Edukacji i Nauki, którego celem powinno być wprowadzenie do podstawy programowej polskich szkół wszystkich szczebli szeroko rozumianej problematyki kresowej. Upamiętnianie spraw kresowych stosownymi tablicami, nazwami ulic, nadawaniem imion szkołom, instytucjom kultury (np. Zygmunta Jana Rumla, Weroniki Wąsik, Stanisława Basaja, płk Jana Niewińskiego, Orląt Lwowskich, Bohaterów Polskiej Samoobrony). Wywarcie wpływu na władze Ukrainy, by cofnęły one zakaz ekshumacji szczątków ludobójstwa na kresach. Wznowienie w przestrzeni publicznej sprawy budowy w stolicy pomnika ofiar ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na Kresach Wschodnich.

Jan Zaleski, ojciec księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego napisał w pamiętniku: Kresowian zabito dwukrotnie, raz przez ciosy siekierą, drugi raz przez przemilczenie. Oby teraz nie zabito ich po raz trzeci przez zapomnienie. My, ludowcy, pamiętamy.

 

Piotr Zgorzelski


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły