Broń i barwa Powstańców Styczniowych

Jednym z najistotniejszych zagadnień, z jakimi przyszło zmierzyć się organizatorom partii powstańczych w pierwszych dniach 1863 r., było uzbrojenie, wyekwipowanie i umundurowanie swych podkomendnych, którzy – uciekając przed branką – często trafiali pod ich komendę całkowicie nieprzygotowani do dłuższego pobytu w polu. Mimo wydawania w dniach tytułowego zrywu rozmaitych instrukcji, broń i barwa powstańców pozostawała nader zróżnicowana, pewną jednolitość w obu aspektach udawało się osiągnąć jedynie na szczeblu poszczególnych oddziałów czy pododdziałów.

W wydanych dotychczas publikacjach wiele uwagi poświęcano umundurowaniu insurgentów, jednak szczegółowe badania na temat ich oręża podjęto dopiero w ostatnich dziesięcioleciach. Uczeni, zajmujący się tym zagadnieniem, dalecy są od jednomyślności, nie tyle w temacie używanej wówczas broni białej i drzewcowej, co w przedmiocie broni palnej, jaka faktycznie trafiała w ręce uczestników tamtego zrywu. Najmniej wiadomo o powstańczej artylerii, której parokrotnie przyszło działać na polach ówczesnych bitew.

Broń

W myśl początkowych założeń, wspomniana już broń biała i drzewcowa miała jedynie posłużyć zdobyciu właściwego, nowoczesnego uzbrojenia z magazynów i garnizonów rosyjskich. Jak wiadomo, Polakom nie udało się opanować żadnej z twierdz, ani nawet zająć na dłużej któregokolwiek miasta garnizonowego, zaś archaiczna broń pozostała w ich rękach aż po kres Powstania Styczniowego. Obok licznych wzorów szabel, dostępnych wówczas na ziemiach polskich oraz zyskujących popularność sztyletów, w rękach insurgentów znalazła się broń improwizowana: żeleźca kos i noże od sieczkarni, osadzane na sztorc na wzmacnianych metalem drzewcach, wykonywane w przygodnych kuźniach piki i halabardy, okute drągi, pospolite narzędzia: topory i siekiery, a nawet… doraźnie wycięte w lesie czy „wyrwane z płotu” kołki.

Broń palną w pierwszych dniach Powstania Styczniowego reprezentowały przede wszystkim strzelby myśliwskie, uchronione przed konfiskatą. Były wśród nich ptaszniczki, dubeltówki i – rzadko widywane – gwintowane sztucery rozmaitych kalibrów. Obok nowych konstrukcji, zaopatrzonych fabrycznie w zamek kapiszonowy, trafiały się stare „flinty” skałkowe. Nie wszystkie egzemplarze tej broni były kompletne; niektóre wymagały dość poważnych napraw, by w ogóle można było użyć ich w walce. Ten oręż, używany przez pieszych uczestników powstania, starano się zaopatrywać w doraźnie dorabiane bagnety, niekiedy przymocowane na stałe. Raczej nieliczną broń krótką reprezentowały jednostrzałowe pistolety pojedynkowe i tarczowe, zaś obok nich – wysoko cenione, nowoczesne konstrukcje – rewolwery systemów Colta,Adamsai Lefaucheux. W kolejnych miesiącach partie powstańcze dozbrajano okazami broni myśliwskiej i krótkiej, pierwotnie przeznaczonej na rynek cywilny, a pozyskiwanej przede wszystkim w ramach zakupów zagranicznych. Według szacunków, zaledwie 10 proc. tych nabytków dotarło do miejsc przeznaczenia. Do szczególnie interesujących wśród nich należały: pięcio- i sześciostrzałowe karabinki rewolwerowe Colt Rootczy – używany bodajże w jednym egzemplarzu, przez hr. Jana Działyńskiego „szesnastostrzałowy karabin” – najpewniej była to amerykańska konstrukcja systemu Henry’ego, z piętnastonabojowym magazynkiem, umieszczonym pod lufą.

Pierwszymi okazami wojskowej broni palnej, użytej w powstaniu, były zdobyczne karabiny rosyjskie. Badacze wymieniają wśród nich zarówno przestarzałą broń gładkolufową, jak i nowoczesną, gwintowaną – łącznie co najmniej 10 wzorów z lat 1808-1860. W znakomitej większości owe karabiny, karabinki i sztucery – także dawniejszych konstrukcji – miały zamki kapiszonowe. W obliczu istniejącego wówczas „głodu broni” nie znajduje potwierdzenia teza o niechętnym używaniu przez Polaków uzbrojenia rosyjskiego – życiem ryzykował bowiem każdy pojmany powstaniec, niezależnie od tego, z jakiej broni korzystał… W szeregach polskich używano też stosunkowo dużo broni wojskowej produkcji austriackiej. Obok nowoczesnych karabinów i (zwanych niekiedy „belgijczykami”) sztucerów systemu Lorenzawzór 1854 i 1862, pojawiały się też stare karabiny i pistolety skałkowe, które krakowski rusznikarz Ignacy Hofelmajer kupował z tamtejszych magazynów i, po przerobieniu na broń kapiszonową, odsprzedawał do obozów powstańczych w Goszczy i w Ojcowie. Dezerterzy z armii pruskiej wnieśli do uzbrojenia insurgentów najnowocześniejsze okazy wojskowej broni palnej: ładowane odtylcowo, iglicowe karabiny i karabinki systemy Dreyse. Wiadomo, że przedstawiciele Rządu Narodowego zakupili brytyjskie karabiny systemu EnfieldM 1853, jak również broń wojskową francuską i szwajcarską, jednak do tej pory brakuje jednoznacznego potwierdzenia, by owe nabytki dotarły na ogarnięte zrywem ziemie polskie i zasiliły powstańcze zbrojownie.

Wśród przykładów artylerii powstańczej wymieniane są działa rozmaitych konstrukcji oraz rakiety. Pary drewnianych armat wzmocnionych żelaznymi obręczami używano w oddziale dowodzonym przez byłego pruskiego artylerzystę – gen. Mariana Langiewicza. Z dobrym skutkiem zastosowano je w bitwie pod Świętym Krzyżem (12 lutego 1863 r.). Śmigownicy użyli Polacy w I bitwie pod Małogoszczem (24 lutego 1863 r.), pospołu z parą – najprawdopodobniej wspomnianych już wcześniej, drewnianych – dział, z braku amunicji i możliwości ich wyprowadzenia z pola bitwy, zatopionych po walce w pobliskim stawie. Także para armat, tym razem żelaznych, wykonanych w zakładach Ludwika Zieleniewskiego, specjalizujących się w produkcji maszyn rolniczych, znalazła się na uzbrojeniu partii gen. Ludwika Mierosławskiego. Jedno z dział uległo rozerwaniu przy pierwszym strzale, oddanym podczas odwrotu ku granicy, po II bitwie pod Igołomią (4 maja 1863 r.), z drugiego nie prowadzono już ognia; oba zarekwirowali Austriacy, niezwłocznie po przekroczeniu kordonu przez Polaków. Kolejną parę luf produkcji tegoż zakładu przeznaczono dla oddziału płk. Ludwika Miniewskiego. Zaimprowizowane z odlewów żelaznych pomp, okazały się niezdatne nie tyle do walki, co nawet do montażu na lawetach, w związku z czym – zakopano je. Race kongrewskie, nazywane też rakietami, stosowano w kilku partiach, działających na Polesiu i na Lubelszczyźnie. Z powodzeniem użyto ich przeciwko rosyjskiej kawalerii w bitwach: pod Chełmem (2 listopada 1863 r.) i pod Malinówką (20 listopada 1862 r.), w tej ostatniej wystrzeliwując je z lekkiej wyrzutni, konstrukcją przypominającej „stolik”.

 

TEKST: dr Paweł Bezak

Autor jest pracownikiem Muzeum Niepoległości w Warszawie

Ilustracja pochodzi ze zbiorów Muzeum Niepodległości w Warszawie


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły