PSL do wyborów idzie dla dobra Polski i Polaków

Z czterech ważnych kampanii politycznych, za nami dwie: wybory samorządowe oraz europejskie. Jesteśmy więc na półmetku. Przed nami, chyba najważniejsze od 1989 r. wybory do parlamentu krajowego, a wkrótce po nich wybory prezydenckie. To niewątpliwie jedne z ważniejszych decyzji politycznych czekających nas jako wyborców.

Partie polityczne przygotowują własne programy, strategie i założenia taktyczne. Wszystko po to, aby przekonać do siebie jak najwięcej wyborców. Oferta zapewne będzie bogata. Od skrajnej prawicy po skrajną lewicę, od konserwatystów, populistów po liberałów, od narodowców, nacjonalistów po Europejczyków. To my musimy zdecydować jaki wybór będzie najlepszy dla nas, ale także dla naszego państwa. Wybierzemy wyłącznie doraźne korzyści, czy też strategiczne interesy państwa polskiego i bezpieczną przyszłość naszych dzieci i wnuków? Byłoby dobrze, aby udało się pogodzić obydwa te cele, nie są przecież sprzeczne.

Szeroka koalicja zamazuje charakter tworzących ją ugrupowań

Jak wiadomo Rada Naczelna nie przesądziła ostatecznie o formule wyborczej. Zdecydowała jedynie, że Stronnictwo jako partia centrowa powinno iść do wyborów w bloku konserwatywno-chadeckim, co wyklucza ugrupowania skrajne. Otwarta pozostała możliwość tworzenia koalicji wyborczej z Platformą Obywatelską, stosunkowo bliską ideowo i programowo. Szeroka koalicja zamazuje bowiem charakter tworzących ją ugrupowań i jest trudna do przyjęcia dla wielu wyborców, poszukujących umiarkowanego centrum poza obozem rządzącym. Dowodem na słabą atrakcyjność takiego projektu jest wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego. Wspólna lista nie przyniosła żadnej wartości dodanej. Zamiast wygranej zakończyła się porażką. Trudno więc zrozumieć postawę części polityków i dziennikarzy przypisujących Stronnictwu rolę grabarza koalicji przeciw partii rządzącej. Spekulacji nie brakuje, włącznie z tymi, że PSL przygotowuje się do koalicji rządzącej z Prawem i Sprawiedliwością. Jak jednak tworzyć koalicję, skoro Ci sami komentatorzy przewidują, że PSL nie przekroczy progu wyborczego.

Dziwne jest także to, że wielką troskę o los Stronnictwa wyrażają dziś, na ogół ci sami co przez wiele lat nie wypowiedzieli na jego temat ani jednego dobrego słowa, wręcz przeciwnie przy każdej nadarzającej się okazji nie szczędzili słów krytyki. Zawsze sukcesy koalicji z udziałem PSL były zasługą partnera, a porażki czy wpadki obciążały Stronnictwo. Można więc postawić pytanie: w czyim interesie jest ta troska? Jeśli jest ona szczera i wynika z troski o państwo to wysiłki i strategia PSL powinny zyskać wsparcie ze strony progresywnych, pluralistycznych mediów. Tak jednak nie będzie, bowiem wielu przedstawicieli opiniotwórczych ośrodków liberalnych nie wyzbyło się niczym nieuzasadnionego uprzedzenia do środowiska, z którego wywodzi się PSL. Można się spodziewać, że będzie odwrotnie. Środowiska te są skłonne bardziej zniechęcać wyborców do głosowania na PSL, aby w przypadku wygranej PiS przypisać winę Stronnictwu.

Zdaniem PSL, ale także niemałej części niezależnych analityków strategia „wszyscy przeciwko jednemu” skazana jest na niepowodzenie. Taka formuła uległa wyczerpaniu. Wybory to nie plebiscyt. Polskie społeczeństwo jest pluralistyczne, zróżnicowane i taki charakter powinna uwzględniać oferta wyborcza. W ramach demokratycznej procedury wyborczej obywatele powinni otrzymać do rozważenia pakiet alternatywnych rozwiązań, dokonać jego oceny i wyboru. Być może jest to jedyna szansa na pozbawienie samodzielnej większości jednej partii politycznej. Rządy koalicyjne są zdecydowanie bezpieczniejsze z punktu widzenia zarówno obywateli, jak i państwa. Rządy jednopartyjne to podstawowe źródło uwidocznionych dziś problemów. W tej sytuacji niezbędne jest ogłoszenie swego rodzaju „minimum programowego”, od którego Stronnictwo będzie w stanie wejść w koalicję lub poprzeć utworzenie rządu.

Celem zaś obecnej władzy jest ponowne zdobycie samodzielnej większości. Ułatwia ona rządzenie, ale prowadzi do wypaczeń. Już John Stuart Mill (1806-1873), angielski filozof, politolog i ekonomista uważał, że nawet rząd pochodzący z demokratycznych wyborów nie stanowi gwarancji wolności, skoro wszystkie urzędy zajmują ludzie tak samo myślący. Im więcej władzy w jednych rękach, tym wyższe ryzyko jej demoralizacji i deprawacji. Przynosi to wiele zagrożeń wynikających ze złamania zasady trójpodziału władzy, jak choćby odpowiedzialność sprawujących rządy czy lekceważenia praw i poglądów znacznej części obywateli. Po stronie rządzących silniejsza jest jednak świadomość, że władza nieskrępowana to wpływy, prestiż i pieniądze, z czego można dowolnie korzystać.

Polskie Stronnictwo Ludowe jako najstarsza partia polityczna (w przyszłym roku minie 125 lat od jej powstania) wniosła wielki wkład w rozwój naszego państwa od odzyskania niepodległości po czas współczesny. Do wyborów przystępuje dla Polski i Polaków, nie zaś po to, aby zdobyć dla swoich członków kilkanaście mandatów, kogoś pokonać czy wyeliminować. Jedna lista wyborcza z Platformą Obywatelską z praktycznego punktu widzenia byłaby bezpieczniejsza. Gwarantuje bowiem kilka czy kilkanaście mandatów, ale czyni ze Stronnictwa satelitę uzależnionego od silniejszego partnera i skazuje w przyszłości na zejście ze sceny politycznej jako samodzielnego podmiotu. To byłaby korzyść doraźna.

PSL musi się pozytywnie odróżniać od innych ugrupowań

Zachowanie tożsamości i systemu wartości w oparciu, o który powstała, jest kwestią zasadniczą. Aby wyborcy głosowali na Stronnictwo musi się ono pozytywnie odróżniać od innych ugrupowań kierując odpowiednią ofertę programową i przekonywać do jej poparcia. Przede wszystkim niezbędne jest odzyskanie wiarygodności jako podstawowego warunku zaufania wyborców. Trudno to będzie osiągnąć bez przyznania się do popełnionych błędów i pomyłek, wtapiając się w szerszy blok wyborczy. Konieczna jest rozmowa ze społeczeństwem, tak o przeszłości, jak i najważniejszych wyzwaniach jakie stoją przed naszym państwem. Trzeba pomóc wyborcom zrozumieć złożoność współczesnego świata i uświadomić zagrożenia jakie z tej złożoności wynikają dla nas oraz dla naszych dzieci i wnuków. Wszyscy musimy zrozumieć, że gospodarka polska nie jest wyspą, niezależnie jak byśmy ją nazwali. Dzisiejszy świat oparty na wiedzy, pieniądzu, handlu i usługach nie toleruje zamkniętych państw, a jeśli już to ponoszą one wielkie straty. Aby wyborcy mogli dokonywać świadomego wyboru trzeba ich informować jak działają współczesne społeczeństwa, instytucje i cały system demokratyczny. Chodzi o to, aby wybory jakich dokonują były bardziej racjonalne niż emocjonalne. Tak więc dzisiejszy front walki dotyczy naszych przekonań, idei i wartości, a więc m.in. tego, jak pojmujemy własne życie i czemu ma ono służyć, jak postrzegamy państwo i jego rolę. Polityka nie jest bowiem jedynie walką o władzę, to walka o filozofię i sposób naszego życia, o system etyczny, o budowanie dobrego społeczeństwa.

Poczucie krzywdy wielu ludzi wynikające z nierównego obciążenia kosztami kryzysu, a także nierówności społeczne będące następstwem globalizacji wymagały reakcji państwa. Po 2015 r. państwo zareagowało bezpośrednimi transferami socjalnymi. System dobry, ale jego działanie z upływem czasu będzie słabnąć. Można go traktować jako pomoc doraźną. Pomyślność narodu w dłuższej perspektywie mogą zapewnić jedynie działania systemowe zapewniające rozwój gospodarczy i wzrost aktywności zawodowej społeczeństwa. Polityka państwa nie może ograniczać się jedynie do bezpośrednich transferów pieniężnych. Po okresie bezpośrednich transferów socjalnych przychodzi czas na realizację zadań trudniejszych, jakimi są dobro wspólne czyli usługi publiczne sprzyjające podnoszeniu jakości życia i budowanie rzeczywistej wspólnoty narodowej. Wszyscy musimy zastanowić się nad tym jak gospodarować posiadanymi zasobami, jak najlepiej wydawać wypracowane przez nas środki finansowe, aby nasze życie było coraz lepsze oraz by następne pokolenia mogły mówić o mądrości swoich rodziców. To tematy do rozmowy i wymiany myśli z wyborcami. Taka rozmowa odwołująca się do ludzkiej duszy, do dobrej strony człowieka może i powinna zastąpić polityczną bijatykę nieprzynoszącą niczego poza pogłębianiem podziałów społecznych. Zacząć można od postawienia kilku pytań i poszukiwania na nie najlepszej odpowiedzi. Np. czy dobry skądinąd program 500+ i 300+ może zastąpić dobrą opiekę przedszkolną i szkolną dzieci i młodzieży (w tym opiekę stomatologiczną i posiłek dla każdego dziecka), czy 13. emerytura dla emerytów może zastąpić dostęp do specjalistycznej opieki zdrowotnej i politykę senioralną, czy programy socjalne usprawiedliwiają zaniechania w działaniach na rzecz poprawy stanu środowiska i rozwoju komunikacji lokalnej, czy satysfakcjonują nas jako świadomych obywateli nowoczesnego państwa. Warto i trzeba zapytać ludzi czy bezpośrednia pomoc socjalna powinna mieć charakter powszechny czy powinna być skierowana do osób potrzebujących takiego wsparcia. Badania bowiem pokazują, że powinien obowiązywać limit dochodów (56 proc. badanych), a 66 proc. uważa, że świadczenia 500+ należy pozbawić najbogatszych. Wreszcie jak powinno wyglądać nasze życie polityczne i społeczne, czy jesteśmy zadowoleni ze stanu naszej demokracji i postępującego procesu społecznej dezintegracji.

Rządzący zapowiadali troskę o dobro wspólne i odbudowę wspólnot społecznych, tymczasem realizowane projekty pogłębiają indywidualistyczny charakter naszego społeczeństwa i podziały społeczne. Środki publiczne kierowane są nie tylko do osób potrzebujących, ale także do tej części organizacji pozarządowych oraz mediów, które sprzyjają rządowi. Prowadzi to nie tylko do kulturowej, ale także politycznej polaryzacji społeczeństwa, co stanowi potencjalne zagrożenie dla jego rozwoju i funkcjonowania demokracji.

 

 

TEKST: Alfred Domagalski


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły