Fachowiec pilnie poszukiwany

Wskaźnik bezrobocia nie mówi wszystkiego o rynku pracy. W pewnych specjalnościach brakuje fachowców. Branża budowalna ratuje się pracownikami z Ukrainy. Ale są też zawody, na które nie ma zapotrzebowania.

TEKST: Teresa Hurkała

Kondycję polskiej gospodarki można mierzyć PKB, ale z punktu widzenia milionów ludzi ważniejszym wskaźnikiem jest poziom bezrobocia. Początek transformacji był terapią szokową. W latach 90. z dnia na dzień setki tysięcy Polaków musiało odnaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości. Upadały firmy, całe kombinaty, Te, które przetrwały, redukowały zatrudnienie. Ludzie, którzy stracili pracę, pytali, co mają ze sobą dalej robić, jak żyć, gdy nie ma się żadnych dochodów. Chcieliby się wyuczyć nowego zawodu, ale nie było wówczas specjalności, na jaką byłoby zapotrzebowanie. Na rynek pracy wchodziły młode osoby, które nie widziały dla siebie żadnej szansy na znalezienie zatrudnienia. Niektóre regiony Polski były szczególnie dotknięte. Na Mazurach i Warmii bez pracy był co trzeci mieszkaniec w wieku produkcyjnym. Dla setek tysięcy ludzi ratunkiem okazało się otwarcie zachodnich rynków pracy po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Jednak dla społeczeństwa było to lekarstwo drogie. Wyjeżdżali najbardziej aktywni, zmotywowani, wykształceni, w pełni sił. Większość z nich wraca do kraju tylko na spotkania rodzinne. Ich życie, a zwłaszcza życie ich dzieci jest już w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Holandii.


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły