Czyny nie wystawiają dobrego świadectwa rządzącym. Retoryka PiS nadal ma jednak za zadanie uwodzić wiejskiego wyborcę. Na początku tego roku na kongresie rolniczego OPZZ wicepremier, minister rozwoju Mateusz Morawiecki zadeklarował, że w 2017 r. jego rząd przekaże na wieś ponad 60 mld zł, co jak zapewniał jest jednym z największych transferów społecznych w historii Polski. Dziwnym trafem spuścił jednak wstydliwą kurtynę milczenia na fakt, iż z powodu zawartej umowy CETA, której on osobiście i obecna ekipa są miłośnikami (i przyłożyli do tego rękę) rolnictwo dozna kataklizmu gospodarczego gorszego niż za okupanta niemieckiego. Z kolei minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel przemieszcza się po kraju z cyklem konferencji „Wzmacniamy polskie rolnictwo”, co jako żywo przypomina cyrk obwoźny. Ciekawe, czy nasz rolniczy Sherolck Holmes odkrył już, czy te kilkanaście padłych dzików pływających w Krznie blisko granicy białoruskiej, to kolejne ofiary pomoru ASF, który nie niepokojony przez dygnitarzy państwowych rozprzestrzenia się po Polsce i rujnuje wielu naszych rolników.
Hołd spracowanym rękom polskiego rolnika
To istne kuriozum. Teoretycznie PiS zdaje się pełną garścią czerpać z nauk naszego papieża błogosławionego Jana Pawła II. Próbuje też zawłaszczyć Wincentego Witosa, ludowca, jednego z najwybitniejszych mężów stanu w dziejach Polski. Jednak w praktyce działania widać jak na dłoni, że to tylko instrumentalne wykorzystanie autorytetów na polityczne zapotrzebowanie. Przypomnijmy, 18 czerwca 1983 r. w Niepokalanowie Jan Paweł II zwrócił się do zebranych słowami Witosa: „Chłop zachował w najgorszych chwilach ziemię, religię i narodowość. Te trzy wartości dały podstawę do stworzenia państwa. Bez nich nie moglibyśmy go mieć. Gdzie chłop stanął, tam się podstawa przyszłego odrodzenia ostała”.
Robert Matejuk