Tytoniowa prohibicja zaszkodzi gospodarce

Papierosy rujnują zdrowie. Są przyczyną wielu chorób. Tej prawdy nie da się podważyć. Ale trudno też nie zauważać ogromnych pieniędzy wpływających do budżetu państwa z ich sprzedaży. Dochody z VAT i akcyzy od wyrobów tytoniowych stanowią niemal 10 proc. wszystkich dochodów podatkowych naszego państwa. W 2011 r. zasiliły jego kasę 23,5 mld zł. Ponadto Polska ciągnie miliardowe zyski z eksportu papierosów. 

Jeszcze nie tak dawno przemysł tytoniowy był kurą znoszącą złote jaja. Dziś lepszym biznesem jest walka z paleniem, a niekiedy z palaczami. Kampanie medialne mające informować lub, jak w Australii, nawet przerażać i przygotowywanie kolejnych radykalnych ograniczeń zmniejszają obroty tej branży. Rząd w Nowej Zelandii ma zamiar do 2025 r. całkowicie wytępić nałóg palenia. Władze liczą na to, że wysoka akcyza nałożona na wyroby tytoniowe oraz dalsze restrykcje dotyczące miejsc, gdzie wolno palić, skłonią ludzi do porzucenia nałogu. Już teraz ceny papierosów są w tym kraju najwyższe na świecie. Za trzy lata paczka ma kosztować 15 dolarów. Od wielu lat walkę z paleniem papierosów prowadzi Unia Europejska, wydając kolejne dyrektywy. Ta z 2001 r. wymaga od producentów umieszczania na opakowaniach papierosów ostrzeżeń o szkodliwości dla zdrowia. Zakazuje też używania sformułowań takich jak light (lekki), mild (łagodny) czy low tar (niska zawartość substancji smolistych). Ustanawia ponadto maksymalne limity zawartości substancji smolistych, nikotyny i tlenku węgla w papierosach. Dyrektywa z 2003 r. zakazuje reklamy o charakterze ponadgranicznym w prasie, radiu i w serwisach on-line. Zakazuje również sponsorowania imprez o zasięgu ponadgranicznym, jeśli wiąże się to z promocją papierosów. Ich reklama i sponsorowanie w telewizji są od 1989 r. zabronione. Jedna trzecia krajów, w tym Polska wdrożyła kompleksowe przepisy na rzecz środowisk wolnych od dymu. Nie wolno u nas palić papierosów w miejscu pracy, w szpitalach, szkołach, dworcach kolejowych, pociągach, autobusach, samolotach, na przystankach autobusowych, w restauracjach. – Kupuję legalnie w kraju sprzedawany produkt, a niemal nigdzie nie mogę go użytkować. W pracy szef krzywo patrzy, gdy wychodzę zaciągnąć się dymkiem przed budynkiem, w domu nie zapalę, bo żona zabrania, na balonie, na klatce schodowej też nie, bo wspólnota wywiesiła zakaz. Jak tak dalej pójdzie, to każą nam zejść do podziemia – skarży się Andrzej Lipian.

Akcyza kurą znoszącą złote jajka

Administracyjne restrykcje, a przede wszystkim lansowanie zdrowego trybu życia i swego rodzaju moda na niepalenie, dają efekty. W USA na osobę z papierosem patrzy się jak na menela. Wyrasta nam pokolenie , dla którego jest rzeczą normalną zakaz palenia w lokalach, biurach i nawet w większości miejsc publicznych. Filmy z lat 50. i 60., w których bohaterowie rozmawiali w przerwach między zaciąganiem się, dziś dziwią, jako coś egzotycznego. Przyłapanie polityka z papierosem może zaszkodzić jego wizerunkowi. Społecznie akceptowane jest stałe podnoszenie cen papierosów. Światowa Organizacja Zdrowia uważa, że wiele krajów stosuje zbyt niski podatek akcyzowy. Stanowi on od 26,7 do 34, 6 proc. ceny detalicznej papierosów. Zdaniem ekspertów tej organizacji nic nie stoi na przeszkodzie, by podnieść go do 70 proc. Poszybowały wówczas ceny papierosów i część osób musiałaby zrezygnować z ich kupowania. Badania Global Youth Tobacco Survey potwierdzają , że ceny wyrobów tytoniowych bezpośrednio przyczyniają się do spadku ich konsumpcji wśród młodych ludzi. Wzrost ceny o 10 proc mógłby ograniczyć palenie o co najmniej 7,4 proc. oraz zmniejszyć liczbę wypalanych papierosów aż o 13, 7 proc. Według oceny Światowej Organizacji Zdrowia podniesienie podatków, a tym samym ceny papierosów, zmniejszy liczbę palaczy w świecie o 42 mln osób i ograniczy zgony spowodowane nikotynizmem o jedną czwartą. Choć Europa od lat jest w awangardzie walki z paleniem, to nadal temu nałogowi oddaje się jedna trzecia jej mieszkańców. Ocenia się, że każdego roku przedwcześnie umiera na skutek używania tytoniu 650 tysięcy Europejczyków, w tym 20 tysięcy to ofiary tzw. biernego palenia. A straty spowodowane nikotynowym nałogiem wynoszą ponad 100 mld euro.

Mniej pieniędzy do kasy państwa

Działania Komisji Europejskiej pokazują, że urzędnicy tej instytucji nie ustają w trosce o zdrowie obywateli naszego kontynentu. Wydaje się, że w epoce poszerzania stref ich wolności, akurat palacze mają pecha. Nie chodzi jednak tylko o przyzwyczajenia ludzi mniej lub bardziej pogrążonych w nałogu. Nie można przechodzić obojętnie wobec realnych interesów. W czasach, kiedy liczy się każda złotówka, trzeba zastanowić się, na jakie działania, nawet w założeniu słuszne, nas stać, a jakie lepiej byłoby odłożyć na pomyślniejsze czasy. Polski przemysł tytoniowy jest znaczącym producentem w skali europejskiej. Wytwarza 150 mld sztuk papierosów, z czego 63 proc. przeznacza na eksport. W obrotach handlu zagranicznego branża generuje 3 mld zł nadwyżki rocznie. Nowym posunięciem Komisji Europejskiej ma być zakaz produkcji i sprzedaży papierosów smakowych, w tym tak popularnych u nas mentolowych oraz papierosów cienkich – slimów. Ten rodzaj papierosów stanowi u nas 40 proc. całego rynku. Konsekwencje nowej dyrektywy tytoniowej mogą być fatalne nie tylko dla samych smakoszy mentoli, branży tytoniowej, ale i dla budżetu państwa. Gdyby weszły forsowane przez KE przepisy, straciłby on 8,85 mld zł rocznie. Wpływy z VAT i akcyzy od wyrobów tytoniowych stanowią 10 proc. wszystkich dochodów podatkowych państwa. Może to dziwić, ale z akcyzy na papierosy pozyskuje ono niemal dwukrotnie większe kwoty niż z akcyzy, którą obłożone są wyroby alkoholowe. Tylko akcyza na paliwo daje większe dochody. Mniejsze zasilanie państwowej kasy to nie jedyne straty, które może ponieść Polska po wprowadzeniu zakazu produkcji i handlu mentolami i slimami.

Stracą przemysł, handel i plantatorzy

Według raportu Centrum im Adama Smitha, przygotowanego na zlecenie Krajowego Stowarzyszenia Przemysłu Tytoniowego, unijna dyrektywa uderzy w plantatorów tytoniu, przemysł i handel. Eksperci obliczyli, że straty rolników, spowodowane zmianą profilu produkcji, mogą sięgać 230 mln zł rocznie. Nowe przepisy mogą też doprowadzić do utraty tysięcy miejsc pracy Wzrośnie przemyt papierosów . –Ograniczenie produkcji wyrobów tytoniowych w UE spowoduje, że firmy przeniosą się na Wschód. I wytworzone tam papierosy na pewno trafią nasz rynek. Zostaną przemycone do Polski. A to oznacza, że będziemy mieli do czynienia ze zorganizowaną przestępczością, co zawsze jest poważnym problemem – przestrzega Andrzej Sadowski z Centrum im. A. Smitha. Polski rząd zamierza sprzeciwić się unijnym regulacjom. W bojach tych nie będziemy osamotnieni. Z decyzją o wycofaniu z produkcji mentoli nie zgadzają się też Niemcy. Ich eksperci uważają, że nie ma naukowych dowodów na to iż to one wciągają młodych ludzi w nałóg. Poważne zastrzeżenia do nowej dyrektywy mają też Czesi, Słowacy, Duńczycy, Węgrzy, Hiszpanie. Jest więc szansa, że uda się ją zablokować. Troska urzędników o zdrowie Europejczyków jest chwalebna, ale zupełnie oderwana od realiów gospodarczych. Kryzys ekonomiczny, z którego Europa nie może się wydostać, to nie jest dobry czas na pomysły, które jeszcze pogarszają i tak trudną sytuację wielu europejskich gospodarek.

Teresa Hurkała


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły