Polska energetyka potrzebuje nowych mocy

Zapomnieliśmy o tzw. okresowych wyłączeniach prądu. Wydaje się nam, że to przeszłość, tak bezpowrotnie miniona jak PRL. Eksperci jednak ostrzegają, że przy tak napiętym bilansie energetycznym za kilka lat może zabraknąć mocy. Czy stać nas na inwestycje, które odsuną to zagrożenie? A chodzi o ogromne pieniądze – około 200 mld zł.

O energetyce przypominamy sobie wtedy, kiedy dostajemy coraz wyższe rachunki za prąd. Ale tak naprawdę za energię płacimy bez przerwy, kupując bułki, gazety czy jadąc pociągiem. System energetyczny w rzeczywistości jest czymś, co można porównać do krwioobiegu w organizmie – warunkiem życia. Dlatego sytuacja energetyki jest dla przyszłości polskiej gospodarki znacznie ważniejsza niż możemy sądzić. Przez długi czas o konkurencyjności naszych wyrobów decydowały między innymi niższe niż na Zachodzie koszty energii. Wystarczy jednak przyjrzeć się datom budów na przykład Kozienic czy Bełchatowa, by zrozumieć, że było to odcinanie kuponów od przeszłości. Wiele bloków energetycznych zbudowano około 50 lat temu. Ponadto z roku na rok energetyka dostanie coraz mniej bezpłatnych uprawnień do emisji CO2. Jeszcze w 2013 roku będzie to 70 proc, gdy sześć lat później tylko 30 proc., a w 2020 r. już ich w ogóle nie będzie. Oznacza to podrożenie kosztów produkcji prądu. Dziś stajemy wobec dwóch wyzwań: wymogi ochrony klimatu, a także naturalne zużycie urządzeń i sieci przemysłowych sprawiają, że część najstarszych bloków trzeba będzie już wkrótce wyłączyć z eksploatacji. W sytuacji, gdy bieżąca produkcja mniej więcej wystarcza na zaspokojenie obecnych potrzeb, doprowadzi to do powstania luki. Prądu po prostu może zabraknąć, a import jest nie tylko kosztowny, ale i kłopotliwy, bo nasze sieci energetyczne przez lata były integrowane ze Wschodem, a nie z Zachodem. Należy też mieć nadzieję, że po kilku latach kryzysu gospodarka ruszy do przodu, a wtedy zapotrzebowanie na energię jeszcze wzrośnie. Jej brak może okazać się istotnym hamulcem rozwoju kraju.

Węgiel podstawą

– Polska potrzebuje zintegrowanej polityki energetycznej, do której dąży Unia Europejska, oraz ładu w tym sektorze. Konieczne są takie regulacje, które stworzą całość ram prawnych sprzyjających rozwojowi energetyki. Przeciąga się w czasie przyjęcie tzw. trójpaku energetycznego, co wynika w dużej mierze ze skomplikowanego charakteru regulacji dotyczących tego sektora. A zapewnienie Polsce bezpieczeństwa energetycznego jest bezsprzecznie priorytetem. Dlatego w maju chcę zwołać posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, która zajmie się właśnie energetyką – powiedział prezydent Bronisław Komorowski podczas kongresu gospodarczego, który odbył się 23-24 kwietnia w Warszawie. Jego tematem przewodnim była rola sektora energetycznego jako kluczowego obszaru budowy konkurencyjności gospodarki i tworzenia warunków przyszłego wzrostu. Nadal podstawą polskiej energetyki pozostaną węgiel kamienny i brunatny. Dlatego, że mamy tych surowców pod dostatkiem, a nowe niskoemisyjne technologie nie szkodzą środowisku naturalnemu. Dziś z tych kopalin wytwarzamy około 30 tys. MW, elektrownie wodne dają 2,2 tys. MW, gazowe – około 1. tys. MW, a farmy wiatrowe – 2,6 MW. Odnawialne źródła energii powinny istotnie uzupełniać bilans mocy, ale nadal gros ich będziemy pozyskiwać z węgla. Nie ma racjonalnego powodu, byśmy wycofywali się z tych surowców. Pokazuje to przykład Niemiec, gdzie po decyzji o zamknięciu siłowni jądrowych, które dają obecnie 20 tys. MW, buduje się elektrownie na węgiel, co uzupełni wypadające moce atomu. – Niezbędna jest długofalowa perspektywa rozwoju energetyki, bo inwestycje w nią są kosztowne i są to przedsięwzięcia na kilka lat. Rynek energii nie może rozwijać się w sposób żywiołowy, musi mieć zapewnioną stabilność. Do 2020 r. planowane jest wycofanie produkcji 6400 MW. I jeśli tego nie uzupełnimy nowymi inwestycjami, możemy mieć kłopoty ze zbilansowaniem mocy – stwierdził Jerzy Witold Pietrewicz, wiceminister gospodarki.

Jaki miks

Niedobra dla całej energetyki jest decyzja PGE o rezygnacji z budowy dwóch bloków w elektrowni Opole. Co więcej, z budowy bloku węglowego w Rybniku wycofał się francuski EDF, zaś spółka Fortum wstrzymała inwestycje we Wrocławiu i w Zabrzu. Te decyzje spółki energetyczne tłumaczą niską rentownością. Rachunek ekonomiczny pokazuje, że nie opłaca się im inwestować. Wskazują też na niepewność regulacji prawnych dotyczących sektora energetycznego. Nie da się ukryć, że wstrzymanie się z inwestycjami znaczno pogorszy bilans mocy. Ponadto spowoduje perturbacje na rynku budowlanym. Dla wielu firm zaangażowanie się w przedsięwzięcia prowadzone przez energetykę miało być kołem ratunkowym, chroniącym przed upadłością. Przypomnijmy, że prywatyzacja polskiej energetyki odbywała się między innymi pod hasłem jej unowocześnienia. W rzeczywistości mieliśmy do czynienia z eksploatacją zastanego majątku. Podnoszono co prawda ceny akcji, co miało pozwolić na zgromadzenie środków na inwestycje, ale jakoś ich nie widać. Czyżby energetyka powielała to, co dzieje się na autostradzie z Krakowa do Katowic? Zbudowano ją za pieniądze unijne i podatników, a zyski z eksploatacji ciągnie prywatna firma. – Wprawdzie w spółkach energetycznych państwo ma znaczące udziały i teoretycznie może nakazać im określoną działalność, to jednak musi uwzględniać opinie innych akcjonariuszy. A ich interes może być rozbieżny z oczekiwaniami skarbu państwa – podkreślił Krzysztof Kilian, prezes Polskiej Grupy Energetycznej, która zaspokaja 41 proc. krajowych mocy. Eksperci są zgodni, że dalszy rozwój energetyki wymaga skorelowania jej ze strategią rozwoju kraju i z polityką klimatyczną UE. Konieczne jest też określenie tzw. miksu energetycznego i wskazanie narzędzi, które pozwolą go zrealizować. W USA ustalono, że 25 proc. energii będzie pochodziło z węgla, 25 proc. z gazu, również 25 proc. z OZE i tyle samo z atomu. Polska również powinna dywersyfikować źródła energii, bo jest to dobry sposób na zapewnienie sobie bezpieczeństwo energetyczne.

Konieczne są inwestycje

Zdaniem Jarosława Zagórowskiego, prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Polska powinna pozostać krajem samowystarczalnym energetycznie. Przyznał, że jeśli nie będzie jasnej koncepcji rozwoju energetyki, trudno będzie prowadzić inwestycje w tym sektorze. By zabezpieczyć się przed brakiem mocy w systemie krajowym, JSW zamierza zbudować własną elektrownię. Podobne działania chce podjąć także KGHM. – Będziemy dążyć do tego, by z własnych mocy pokrywać połowę zapotrzebowania kombinatu miedziowego na prąd – powiedział Herbert Wirth, prezes KGHM. Dodał, że dużych oszczędności mocy powinniśmy szukać w poprawie efektywności energetycznej. Spore nadzieje polska energetyka wiąże z gazem łupkowym. W USA eksploatacja złóż węglowodorów spowodowała nie tylko spadek cen tego paliwa, ale też istotnie poprawiła bilans energetyczny. U nas wydano 131 koncesji na poszukiwanie złóż gazu z łupków. Uczestniczy w tym 30 polskich firm. Jednak do tej pory wykonano tylko 39 odwiertów rozpoznawczych i przeprowadzono zaledwie 10 zabiegów szczelinowania. Prace idą więc dość wolno, a według najnowszych szacunków w polskich łupkach może znajdować się ponad 900 mld m3 gazu. Gra jest warta świeczki. W poszukiwanie błękitnego paliwa bardziej ma zaangażować się PGNiG, które zamierza wydać w tym roku znacznie więcej niż w poprzednim, bo 2,4 mld zł. Także Orlen na poszukiwania i wydobycie gazu z łupków przeznacza do 2017 r. ponad 5 mld zł. Gaz z łupków to jednak przyszłość, trudno dziś powiedzieć, jak daleka. Potrzebą chwili są inwestycje, by zwiększyć istniejące moce. Bez nich realna jest groźba deficytu energii za kilka lat. Tylko, jak przekonać spółki energetyczne do inwestowania?

Teresa Hurkała

Fot. Autorka


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły