Nadzieja w młodych hodowcach

Rozmowa z Marianem Garbaczem, menadżerem Podkarpackiego Zrzeszenia „Owcan” z siedzibą w Opace (grupa producentów)i Krzystofem Krasoniem, hodowcą owiec z Chotylubia i członkiem tej grupy.

Na jakim obszarze działa Podkarpackie Zrzeszenie „Owcan” z siedzibą w Opace? Ilu hodowców należy do Zrzeszenie?

Marian Garbacz: Jest to południowo-wschodnia część województwa podkarpackiego, a więc tereny dawnego województwa przemyskiego i częściowo rzeszowskiego Nie obejmujemy natomiast swoim zasięgiem dawnego województwa krośnieńskiego (obszary górskie m.in. Bieszczady – przyp. red.), gdzie jest duże pogłowie owiec. Mimo to nasza grupa liczy 108 członków, którzy mają w swoich gospodarstwach około trzech tysięcy owiec matek. Są to z reguły stada małe, mieszczące się w przedziale 10-40 owiec matek. Zdarzają się nawet i takie z kilkoma matkami, ale są i takie, które mają ich zdecydowanie więcej, tak jak stado największego naszego hodowcy Pana Krasonia, które liczy…

Krzystof Krasoń: Na ten moment jest to 380 owiec matek.

Gdzie trafiają młode jagnięta przeznaczone na ubój?

MG: Bezpośrednio do ubojni owiec i kóz w Lesku lub na eksport do Włoch. Jeśli chodzi o naszą produkcję na eksport i rynek krajowy, to jest to podział mniej więcej pół na pół, ale spodziewam się, że w 2012 r. proporcje trochę się zmienią. Warto wiedzieć, że w kraju jagnięcina nie jest popularna, stąd dominuje eksport, głównie do Włoch i Holandii. Jednak właśnie dlatego, że większość produkcji krajowej przeznaczona była na eksport, w kraju wystąpiły pewne niedobory. Teraz spodziewam się pewnego wyrównania, stąd więcej naszych jagniąt znajdzie zbyt na rynku krajowym.

Jakie ułatwienie hodowcom, w kwestii zbytu, przynosi zorganizowanie się w grupie producentów?

KK: W grupie zawsze jest lepiej. Przede wszystkim sprzedaż jest dobrze zorganizowana, co dla hodowców ma szczególne znaczenie. Wiadomo bowiem, że jagnięta rodzą się w różnym czasie. A więc jest taka sytuacja, że część z nich ma już wystarczającą wagę, inne są jeszcze za małe i samemu ciężko zebrać odpowiednią ilość jagniąt, by opłaciło się jechać z nimi do Leska. Natomiast w ramach grupy łatwiej jest uzbierać z różnych stad wystarczającą ilość jagniąt, by taki transport był opłacalny.

MG: Trzeba tutaj wziąć pod uwagę, że Pan Krasoń, to nasz największy hodowca. Tymczasem jest całe mnóstwo małych producentów, którzy np. mają w danym momencie do sprzedania kilka jagniąt. W tej sytuacji w ogóle nie ma sensu z tymi kilkoma jagniętami jechać aż do ubojni w Lesku i ponosić koszty transportu. Tutaj jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest właśnie zorganizowanie transportu od większej ilości producentów w ramach grupy, co zniweluje koszty. W minionym tygodniu właśnie organizowałem taki transport liczący ponad 200 sztuk jagniąt. W przeszłości zdarzało się, że w takim celu należało objechać nawet pięćdziesięciu hodowców.

Kiedy takie skupy są organizowane?

MG: Generalnieorganizujemy je wtedy, gdy jest takie zapotrzebowanie. Największe nasilenie jest późną wiosną. Jagnięta, których nie da się sprzedać wiosną, bo są jeszcze karmione przez matkę, sprzedajemy późnym latem i jesienią w miesiącach sierpień-październik.

Jak przedstawia się dochodowość w tym dziale hodowli?

MG: Niestety jest to bardzo niski poziom. Najlepsze ceny można uzyskać w okresach przedświątecznych, np. w grudniu 2011 r. roku za najmniejsze jagnięta uzyskiwaliśmy 12 zł za kg. W innych okresach już tak dobrze nie jest. Na szczęście sytuację ratują dopłaty do owiec matek w wysokości 30 euro za każdą taką owcę na terenie pięciu województw Polski Południowej (dolnośląskie, opolskie, śląskie, małopolskie, podkarpackie – przyp. red.), a od obecnego roku także w województwie świętokrzyskim i łódzkim. Jest to program realizowany w latach 2010-2012, zobaczymy co będzie po roku 2012. Dodatkowo nasi hodowcy są zorganizowani od 19 maja 2011 r. w grupie producentów. Nie bez znaczenia jest tutaj oczywiście dofinansowanie do grup producentów. W tym roku będzie to kwota wynosząca 5 proc. naszego obrotu. Niewątpliwie hodowcom owiec warto się organizować w ten sposób.

KK: Poprzez to, że sprzedajemy jagnięta przez grupę producentów hodowcy uzyskują wyższe ceny. Większa partia towaru, to większa siła przebicia i korzystniejsze ceny. Jako hodowca w pełni to potwierdzam i uważam, że i to niewątpliwy plus grupy.

A jak Panowie oceniają perspektywy hodowli owiec w przyszłości?

MG: Pracuję w tej branży już prawie 28 lat i z racji dłuższych obserwacji mogę powiedzieć, że perspektywy powiększenia pogłowia owiec są niewielkie. Bardziej prawdopodobna jest odwrotna tendencja. Większość hodowców ma już swoje lata i spodziewam się, że wkrótce będą powoli rezygnować z hodowli. Cała nadzieja jeszcze w takich młodych osobach, jak Pan Krasoń, którzy decydują się inwestować w stada. Mam nadzieję, że Pan Krasoń nie planuje rezygnować z hodowli.

KK: Oczywiście, że nie. Dwa dni temu już część stada wyszła na pastwisko. Jest wprawdzie trochę chłodno (połowa kwietnia – przyp. red.), dlatego jeszcze część najmniejszych owiec przebywa w oborach. Ale niedługo zrobi się cieplej i pastwiska zapełnią się owcami.

 

Seweryn Pieniążek


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły