Hańbą był Brześć, tryumfem jest sąd

Kiedy upewniłem się, że 25 maja 2023 r. odbędzie się w Sądzie Najwyższym rozprawa kasacyjna w sprawie haniebnego wyroku „brzeskiego” zdecydowałem, że muszę tam być. Być świadkiem wydarzenia, które być może na zawsze oczyści skazanych w tym politycznym procesie przywódców ówczesnej opozycji – ludowców i socjalistów. Oto garść moich refleksji z tamtego – dzisiaj mogę bez patosu napisać – historycznego dnia.

Jadę tramwajem z warszawskich Bielan na Plac Krasińskich do siedziby Sądu Najwyższego. Żeby jakoś zabić czas próbuję czytać gazetę. Ale adrenalina buzuje i  nie udaje mi się skupić nad tekstem. Jak natrętna mucha krąży mi z tyłu głowy pytanie: czy dzisiaj, po 90. latach, sprawiedliwości stanie się zadość? Czy sukcesem uwieńczone będą starania tych, którzy przez lata zabiegali o unieważnienie tamtego wyroku?

Do Sądu przyjeżdżam grubo przed wyznaczoną godziną rozpoczęcia rozprawy, ale przecież nie mogłem cierpliwie usiedzieć w mieszkaniu. Nie korzystam z oferty panów z ochrony proponujących mi poczekanie na rozpoczęcie rozprawy w sądowej kawiarni. Chcę jak najszybciej znaleźć się na sali rozpraw. W windzie jadącej na trzecie piętro spotykam pełnomocnika PSL adwokata Marcina Imiołczyka. Stronnictwo w tym procesie uczestniczy jako czynnik społeczny, zwyczajowo nazywany „przyjacielem sądu”. Przed salą rozpraw wisi wokanda, a na niej dane o terminie rozprawy, składzie sędziowskim i nazwiska polityków skazanych w procesie brzeskim. Na pierwszym miejscu nazwisko Wincentego Witosa.

Na schodkach prowadzących na kolejną kondygnację siedzi kilkoro młodych ludzi, jak się zaraz okaże dziennikarzy, którzy zawzięcie tłuką w klawiatury trzymanych na kolanach laptopów. Pytam co piszą skoro rozprawa nawet jeszcze się nie rozpoczęła. Jedna z pań z filuternym uśmiechem odpowiada, że mogą już pisać materiały dla redakcji, bo znają wyrok. Ciekawe.

Przyjeżdżają kolejne osoby, które chcą być świadkami tej historycznej rozprawy, a wśród nich prof. Adam Bodnar, który będąc Rzecznikiem Praw Obywatelskich wniósł kasację w tej sprawie do Sądu Najwyższego, a którą podtrzymał obecny RPO Marcin Wiącek. Adam Bodnar jest przekonany, że kasacja zostanie uwzględniona. Uważa, że akta procesu brzeskiego udało się wprawdzie nie w całości, ale w dużej części odtworzyć. W przeszłości odmowę wniesienia kasacji ministrowie sprawiedliwości usprawiedliwiali brakiem akt. Profesor Bodnar pokazuje znaną mi, wydaną w 1987 r. przez wydawnictwo Książka i Wiedza książkę „Sprawa brzeska”, w której znajduje się szereg obszernych cytatów z zeznań świadków, oskarżyciela, oskarżonych i obrońców. Wspomina, że w Archiwum Akt Nowych zachowały się fragmenty materiałów archiwalnych z tego procesu. Niektóre, o czym wiem były też w Muzeum Polskiego Ruchu Ludowego.

W ciasnym korytarzyku przed salą A, największą i najładniejszą jak powiedziano mi w Biurze Prasowym Sądu, gdy dopytywałem czy będą jakieś wejściówki, robi się coraz ciaśniej. Przybywają obrońcy skazanych, trzech panów ze znaczkami w klapie z napisem PPS i spora grupa młodzieży. Jak się okazuje magistrantów prof. Adama Bodnara oraz uczniowie LO im. Jacka Kuronia ze swoją opiekunką. Tłok się powiększa z minuty na minutę, a jest już całkiem spory, gdy na kilka minut przed rozprawą z windy wysiadają reprezentanci władz PSL…

 

Józef Szczepańczyk

 


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły