Z dr. JÓZEFEM ZYCHEM, Prezesem Honorowym PSL i profesorem Uniwersytetu Europy Środkowej CI, przewodniczącym Zgromadzenia Narodowego, które 2 kwietnia 1997 r. uchwaliło obowiązującą Konstytucję RP rozmawiał: Robert Matejuk.
ZIELONY SZTANDAR: Jak długo pracował pan nad Konstytucją i jakie funkcje przyszło panu pełnić podczas tych działań?
JÓZEF ZYCH: W sumie przez okres pięciu lat brałem czynny udział w pracach nad projektem Konstytucji. Pełniłem kluczowe i niezwykle odpowiedzialne funkcje. Najpierw przewodniczyłem Komisji Regulaminowej Zgromadzenia Narodowego. Natomiast w latach 1995-1997 byłem przewodniczącym Zgromadzenia Narodowego.
Z jakimi problemami musiała zmierzyć się Komisja Regulaminowa?
– Wyzwań i problemów było, co nie miara, gdyż kształtowanie się Konstytucji to proces ważny i złożony. Zważmy, że przebiegał w realiach dużej różnorodności politycznej i dynamicznej transformacji odrodzonego państwa. Wybraliśmy drogę mądrego kompromisu i merytorycznych prac zamiast pośpiechu i szukania dróg na skróty. Inaczej nie udałoby się zapewne przezwyciężyć wielu ważkich kwestii. Czyli, jak uregulować pracę nad siedmioma projektami ustaw opracowywanych przez poszczególne ugrupowania, mające swoich przedstawicieli w parlamencie? Jak postępować, gdy prezydent RP Lech Wałęsa wycofuje swojego przedstawiciela z prac w komisji konstytucyjnej? Czy nad poszczególnymi rozdziałami przeprowadzać referendum? Nasz tryb działania okazał się efektywny. Przede wszystkim należy podkreślić, że przystępując do opracowania regulaminu Zgromadzenia Narodowego nie mieliśmy wzorców. Zgromadzenie Narodowe otrzymało jedno zadanie: uchwalenie Konstytucji RP.
Zapewne łatwą nie była praca w sytuacji tak różnorodnego spektrum politycznego. Czy w takich uwarunkowaniach nie spotkał się pan z zarzutem, że kiedykolwiek naruszył regulamin Zgromadzenia Narodowego?
– Mam satysfakcję, że sprawnie udało się doprowadzić do uchwalenia Konstytucji RP ogromną ilością głosów. Niech przemówią liczby. Na 497 głosujących członków Zgromadzenia Narodowego za uchwaleniem Konstytucji głosowało aż 451 jego członków. Pomimo, że zgłoszono siedem projektów Konstytucji i że poglądy na problemy, które powinny być w niej uregulowane odbiegały nie raz diametralnie od siebie, udało się osiągnąć, aż taki konsensus. Bądźmy jednak precyzyjni. Udało się to Zgromadzeniu Narodowemu, a ja w tym miałem swój udział.
Jak to się stało, że chociaż walka o ostateczną treść Konstytucji była z punktu widzenia politycznego i legislacyjnego ostra, to nigdy nie padł wniosek o jej odrzucenie?
– 5 maja 1995 r. zostałem wybrany na marszałka Sejmu 403 głosami, a więc wiedziałem, że mam duże poparcie Sejmu RP, aby podejmować trudne problemy. Z tym też dniem objąłem przewodniczenie Zgromadzeniu Narodowemu, które już dobrze znałem. Miałem pełną świadomość, tak jak i PSL, że Konstytucja RP ma być Konstytucją całego narodu polskiego na wzór Konstytucji 3 Maja. Potrzebne były szerokie konsultacje, aby sprostać temu wyzwaniu. Sądzę, że nawet te ugrupowania, które zgłosiły własne projekty Konstytucji odbiegające od zasadniczego i jednolitego projektu przyjętego przez Komisję Konstytucyjną miały świadomość, że Konstytucja jest Polsce niezbędnie potrzebna. Zresztą miały okazje przekonać o rzetelnym podejściu do konsultacji społecznych. Sądzę także, że wpływ na to miały konsultacje z Episkopatem Polski, watykańskim sekretarzem stanu, a zwłaszcza z papieżem Janem Pawłem II. Trudne, ale w sumie potrzebne rozmowy prowadziłem z przewodniczącym Solidarności Marianem Krzaklewskim, który popierał projekt obywatelski.
Z jakimi ośrodkami życia publicznego toczyły się uzgodnienia i konsultacje?
– Rozpocząłem od konsultacji z zespołem konstytucyjnym Episkopatu Polski, którym kierował abp. Józef Michalak. Następnie sprawa była konsultowana z Konwentem Świętej Katarzyny, który skupiał 16 partii niemających swojego przedstawiciela w Sejmie, a na czele, którego stał późniejszy premier Jan Olszewski. Ważne konsultacje przeprowadzałem z przewodniczącym Solidarności Marianem Krzaklewskim. Oddzielny rozdział to konsultacje z kardynałem Józefem Glempem – prymasem Polski, abp. Józefem Kowalczykiem – Nuncjuszem Apostolskim w Polsce. A już zupełnie oddzielny rozdział to rozmowy z papieżem Janem Pawłem II, który bardzo żywo interesował się pracami nad projektem Konstytucji. Ojcu Świętemu bardzo zależało na zamieszczeniu w preambule do Konstytucji RP odniesienia do imienia Boga, ochronie życia poczętego od poczęcia aż do naturalnej śmierci, prawach rodziców oraz na zapisach odnoszących się do prawa międzynarodowego. Przypomnę, że był to okres zabiegów Polski o przyjęcie do Unii Europejskiej. Skoro już mowa o preambule do Konstytucji to warto zaznaczyć, że projektów preambuły było osiem. Do ostatniej chwili niewiadomo było czy Konstytucja będzie miała preambułę. Ostatecznie po włączeniu się do sporu przez Marka Borowskiego z SLD, Aleksandra Małachowskiego z Unii Pracy, Tadeusza Mazowieckiego z Unii Wolności, Józefa Zycha i Adama Struzika z PSL przyjęto propozycję Tadeusza Mazowieckiego. Rozstrzygnięcia dotyczące preambuły zapadły 11 grudnia 1997 r. Polskie społeczeństwo zawsze interesowało się, co o polskiej Konstytucji myślał i jak ją oceniał Jan Paweł II? Szczególnie, gdy chodzi o treść preambuły. Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w książce dr. Stefana Frankiewicza, ambasadora Polski przy stolicy Apostolskiej w latach 1995-2001 („Nie stracić wiary w Watykanie”). W Watykanie uznano, że system wartości wyeksponowany w polskiej preambule do Konstytucji jest bliski aksjologii soborowej Konstytucji Gaudium et spes. Opinię tą podzielał papież Jan Paweł II. Znany konstytucjonalista J. H. H. Wejler, dyrektor MMone Center preaumubłę do Konstytucji ocenił bardzo wysoko, jako wręcz modelowy przykład pośród współczesnych ustaw zasadniczych liczących się krajów. Papież, jako znakomity polityk doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Konstytucja jest Polsce potrzebna, jako gwarancja realizacji przemian, jakie zostały w Polsce skutecznie rozpoczęte, o czym mogłem się osobiście przekonać w czasie rozmów z papieżem.