Nie ulega wątpliwości, że w okresie odzyskiwania niepodległości i utrwalenia bytu narodowego w latach 1918-1921 Polska była dla ludowców i chłopów największą świętością, dla której poświęcano wszystkie pozostałe wartości, także własne interesy klasowe. Chłopi nie zamierzali przelewać krwi za ustawę o reformie rolnej, by zdobyć ziemię folwarczną. Poświęcali natomiast swe życie i zdrowie, aby walczyć o Polskę.
Przywołajmy wydarzenia z przeszłości. Niech historia będzie nauczycielką życia dla sprawujących władzę.
Chłopi – klasą najbardziej oddaną państwu
U progu odrodzonej Polski wieś była zróżnicowana pod względem poziomu oświaty i techniki rolniczej na terenach poszczególnych zaborów, co wpływało na słabe tempo jej ekonomicznego rozwoju. Sytuację pogorszyły zniszczenia wojenne i eksploatacja przez państwa zaborcze.
Ludność wiejska w II RP stanowiła około 70 proc. ogółu. Wieś borykała się z problemem przeludnienia. Jej strukturę agrarną cechowały wielkie dysproporcje między kilkumilionową rzeszą gospodarstw chłopskich, z których przeszło połowa nie przekraczała 5 ha gruntów, a nielicznymi majątkami i folwarkami. Niewielkie były też możliwości powiększania areału ziemi w związku z powolną parcelacją. Uchwała o reformie rolnej podjęta wbrew woli większości ziemiaństwa w chwili zagrożenia państwa, kiedy bolszewicy znaleźli się u bram stolicy, nie spełniła oczekiwanych rezultatów. Nie rozwiązała żadnego problemu, ani społecznego, ani ekonomicznego. Nie zlikwidowała przeludnienia na wsi, nie doprowadziła do usamodzielnienia gospodarstw małorolnych i bezrolnych. Przy zacofanej i mało dochodowej produkcji rolniczej postępowało dalsze rozdrobnienie gospodarstw wiejskich.
Mimo to chłopi okazali się klasą najbardziej państwu oddaną. Najmniej od państwa brali, najwięcej państwu dawali, najliczniej szli do wojska i najsumienniej płacili podatki. Pracowali w pocie czoła, bowiem najwięcej mieli obowiązków, zaś najmniej praw, zwłaszcza po przejęciu siłą władzy w państwie przez Józefa Piłsudskiego.
„Wieś odżywia się coraz gorzej…”
Polityka władz sanacyjnych i kryzys gospodarczy lat 1928-1935 wyjątkowo silnie dotknęły rolnictwo i wieś. Chłopi biednieli, szerzyło się bezrobocie, na wsi było coraz więcej tzw. ludzi zbędnych. Pauperyzacja dotykała każdego z gospodarstw. Wraz z ogólnym zubożeniem pogarszała się sytuacja w dziedzinie oświaty. Młode pokolenie nie miało perspektyw. W przerzucaniu ciężaru kryzysu na wieś uczestniczył również rząd poprzez swoją politykę społeczną i podatkową.
Wieś odżywia się coraz gorzej– pisał Wincenty Witos. – Nawet zamożniejsi gospodarze nie używają cukru. Oszczędzają także na soli, która często stanowi jedyną już okrasę. Przecinanie zapałek na kilka części, krzesanie ognia z kamienia, przenoszenie żarzących węgli w garnku z jednego końca wsi na drugi, stało się rzeczą codzienną i naturalną. W nocy wieś tonie w ciemnościach, rzadko w jakim oknie pokaże się słabo migocąca łojówka. Niedostatek i braki powodują coraz liczniejsze choroby…
Dr Janusz Gmitruk
Dyrektor Muzeum Historii
Polskiego RuchuLudowego
Material ilustracyjny pochodzi ze zbiorów Zakładu Historii Ruchu Ludowego.