Rozmowa
z PIOTREM ZGORZELSKIM, wicemarszałkiem Sejmu RP i sekretarzem NKW PSL
Rozmawiał: Robert Matejuk
ZIELONY SZTANDAR: W obecnej IX kadencji Sejmu został pan wybrany na wicemarszałka Sejmu. Jak smakuje ten sukces?
PIOTR ZGORZELSKI: Odbieram to jako dowód zaufania do mojej osoby i inspirację do jeszcze bardziej wytężonej pracy parlamentarnej. Jestem wdzięczny Koalicji Polskiej za wysunięcie mojej kandydatury, a znakomitej większości sejmowej za poparcie w głosowaniu. Sądzę, że w dwóch poprzednich kadencjach Sejmu dowiodłem, iż walczę z problemami, a nie ludźmi i poszukuję jak najlepszych rozwiązań. Jakkolwiek by to patetycznie zabrzmiało – dobroPolski i Polaków stawiam najwyżej w hierarchii poselskiej pracy. Zaś samorządy traktuję jako źrenicę demokracji. Zaszczytna funkcja, to dla mnie powód do wzmożonego działania, a nie do celebry. Polskie Stronnictwo Ludowe po czterech latach ma swoje miejsce w prezydium Sejmu. Zrobię wszystko, by godnie reprezentować moje Stronnictwo. Będę ciężko pracować, by zasłużyć na dobrą ocenę.
W mediach czuje się pan jak ryba w wodzie. Teraz częściej pan gości w audycjach telewizyjnych i radiowych oraz na łamach gazet?
– Lubię udzielać się medialnie, a także brać udział w spotkaniach obywatelskich w terenie po to by, promować i przekonywać do dobrych rozwiązań społecznych, gospodarczych i politycznych. Jednak dziś clou moich działań polega na pracy w prezydium Sejmu nad ustawodawstwem. Opozycja jest tam w mniejszości, ale i tak widzę postęp, gdyż w poprzedniej kadencji Sejmu, w sposób urągający demokracji, PiS odmówiło PSL prawa do posiadania wicemarszałka, a zatem do wglądu i uczestnictwa w pracach prezydium Sejmu. Uważam, że świadomość społeczna powinna być bardziej wyczulona na rodzące się ustawy, ponieważ każda z nich ma wpływ na nasze życie. Dlatego muszą być jak najlepsze dla polskiego społeczeństwa – i na tym mi zależy.
Czy to dlatego wspólnie z Koalicją Polską zainicjował pan obrady „okrągłego stołu” ws. sądownictwa?
– Zdecydowaliśmy się podjąć inicjatywę „okrągłego stołu” ws. reformy sądownictwa, gdyż 4 lata tej „reformy” w wykonaniu obecnego rządu nie rozwiązało najważniejszych bolączek wymiaru sprawiedliwości, najbardziej dotkliwych dla obywateli. Czas oczekiwania na rozpatrzenie sprawy w sądzie nie skrócił się, lecz wydłużył do 6 miesięcy, nie zmniejszyły się koszty postępowań. Nasze przedsięwzięcie to także reakcja nie tylko na ustawę represyjną wobec sędziów, lecz także efekt listopadowego orzeczenia TSUE dotyczącego Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa oraz późniejszego wyroku, wskutek których status niektórych sędziów zaczął być podważany.
Czy pokłosie tych obrad spełniło pana oczekiwanie, czy też pozostaje niedosyt?
– Niewątpliwie cieszy, że do rozmów zasiedli przedstawiciele wszystkich partii opozycyjnych, pokrzywdzeni przez wymiar sprawiedliwości, eksperci oraz środowiska sędziowskie i przedstawiciele zawodów prawniczych. Ubolewam, że na naszym spotkaniu nie pojawił się żaden przedstawiciel rządu i prezydenta RP Andrzeja Dudy. PiS nie wykorzystał szansy na rozmowę z opozycją, która dążąc do merytorycznej dyskusji jest ignorowana przez rząd. Puste krzesła to na pewno nie jest symbol dobrego dla Polski rządu. Krzepi jednak fakt, iż uczestnicy okrągłego stołu przyjęli dezyderat, w którym wyrazili potrzebę zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości. Powołali także dwa zespoły eksperckie mające pracować nad rozwiązaniami reformy sądownictwa. To dobry prognostyk na przyszłość i szansa na usprawnienie sądownictwa.
Aktywnie współtworzy pan kampanię Władysława Kosiniak-Kamysza jako kandydata na prezydenta Koalicji Polskiej. Jakie są szanse na jego wejście do drugiej tury, a jakie na wygranie z ubiegającym się o reelekcję prezydentem Andrzejem Dudą?
– W mojej ocenie Władysław Kosiniak-Kamysz jest najbardziej utalentowanym i najszybciej rozwijającym się politykiem młodej generacji. Faktycznie jako jedyny kontrkandydat Andrzeja Dudy ma szansę na wygraną z nim. Mimo młodego wieku ma ogromne doświadczenie polityczne (bardzo sprawne kierowanie dużym ugrupowaniem), parlamentarne (efektywne kierowaniem klubem), państwowe (skuteczne pełnienie funkcji ministra). Znakomicie sprawdza się na każdej płaszczyźnie, zarówno na spotkaniach obywatelskich w całym kraju, w debatach medialnych i wystąpieniach sejmowych. Nie ma nad sobą szefa. Trzeba też wiedzieć, że wybory wygrywa się w Polsce powiatowej. A tylko dwóch kandydatów dzisiaj może dobrze skomunikować się z polską prowincją – to Andrzej Duda i Władysław Kosiniak-Kamysz.
Mówi się, że Władysław Kosiniak-Kamysz jest kandydatem narodowej zgody i porozumienia. Jak pan to rozumie?
– Jako jedyny kandydat za najważniejszy priorytet uznał odbudowę wspólnoty narodowej, wspólnotę Polski, która ze sobą współpracuje. To jest klucz do silnej i zasobnej Polski. Historia dowodzi, że Polacy są silni, gdy są razem. To naturalne, że możemy się różnić jednak nie powinniśmy być wobec siebie wrogo nastawieni. Sens powiedzenia, że „zgoda buduje” musi zagościć w polskich domach, ugrupowaniach politycznych i we wszystkich instytucjach państwowych. Oczywiście musi to być zgoda na to co obiektywnie jest dobre dla Polski i Polaków. Władysław Kosiniak-Kamysz jako prezydent jest gwarantem lepszej Polski.
Co, według pana, trzeba zrobić, aby kandydatura Koalicji Polskiej osiągnęła pełny sukces wyborczy?
– Nasz lider i kandydat posiada wielki potencjał i wysokie standardy. Za najważniejsze wyzwanie uważam dotarcie z jego przesłaniem i pokazaniem jego atutów, zalet i osobowości jak najszerszym kręgom polskiego społeczeństwa. Z tą tytaniczną pracą w kampanii musi się aktywnie zmierzyć cała społeczność Stronnictwa i wszyscy ludzie dobrej woli, którzy podzielają przekonanie, że byłby to prezydent zdolny stać na straży interesów Polski i być najlepszym reprezentantem jej obywateli.
O funkcję przewodniczącego Platformy Obywatelskiej będą się ubiegać: Bogdan Zdrojewski, Joanna Mucha, Borys Budka, Bartosz Arłukowicz, Tomasz Siemoniak i Bartłomiej Sienkiewicz. Ma pan faworyta? Komu będzie pan kibicował?
– Życzę koleżankom i kolegom z PO owocnych wyborów. Takich – które w jak największym stopniu będą przekładały się na najlepsze dla Polski działania tego ugrupowania w sferze społecznej, gospodarczej i politycznej.
Borys Budka, kandydat na szefa PO powiedział: „Ubolewam, że PSL zamiast odbijać Polskę z rąk PiS na wsi, wchodzi w rywalizację z nami. Powinniśmy wspólnie, jak do tej pory, rozszerzać elektoraty. Przez sojusz z Kukizem PSL próbuje być partią miejską oddając walkowerem wieś”. Ma rację?
– Hola hola czyżby tu ktoś uznał, że PSL to są tacy indianie, których miejsce jest w rezerwacie wiejskim? Przecież nasze Stronnictwo to ugrupowanie ogólnopolskie, które w ramach Koalicji Polskiej z wielkiego szacunku do wsi i miast stara się jak najpełniej zaakcentować swoją obecność w obu. PSL jest wielośrodowiskowe i wielozawodowe. Jak żadna inna formacja w kraju, łączy przedstawicieli wielu środowisk i grup zawodowych. Zrzesza bowiem mieszkańców wsi i miast, rolników i pracowników, przedsiębiorców i naukowców. Zrzesza nauczycieli, pielęgniarki i lekarzy, działaczy samorządowych i pracowników samorządowych, emerytów i rencistów. Uważam, że współpraca i rywalizacja w polityce sprzyja demokracji i optymalizacji najlepszych decyzji dla kraju. Uff, jak to dobrze, że nikt jeszcze nie sprywatyzował dostępu politycznego do wsi i miast.
Według jednego z tygodników ASF pokonał PO, PSL i PiS. Podziela pan ten pogląd?
– Absolutnie nie. W moim przekonaniu nie jest to obiektywne ujęcie tematu. Jednak może być doskonałym alibi dla wyrzutów sumienia, czy wprowadzania w błąd opinii publicznej przez rząd PiS. Przyjrzyjmy się chłodnym faktom. Przypomnijmy, w 2014 r., kiedy rządziło PSL udało się utrzymać wirusa w ryzach na 3 ogniskach tuż przy samej wschodniej granicy kraju na niewielkim obszarze. Dzisiaj za rządów PiS liczba ognisk ASF u świń wynosi już ponad 250, a u dzików ponad 5200. Choć wirus nie jest niebezpieczny dla ludzi, to jednak powoduje ogromne straty ekonomiczne. Co gorsza, choroba dotarła do woj. lubuskiego i dolnośląskiego. To oznacza, że ASF jest już w 7 województwach w kraju. Zauważmy, według GUS-u liczba gospodarstw utrzymujących trzodę chlewną w Polsce spadła od 2015 r. dwukrotnie. W 2015 r. było 245 tys. gospodarstw utrzymujących trzodę chlewną w kraju, a w 2019 r. już tylko 129 tys. Tak dramatyczna likwidacja gospodarstw trzody chlewnej za rządów PiS jest nie tylko uderzeniem w rolników, ale i nas wszystkich jako konsumentów, gdyż tracimy najzdrowsze i najsmaczniejsze mięso, pochodzące głównie z mniejszych gospodarstw.
Prezydent Andrzej Duda nie weźmie udziału w Światowym Forum Holokaustu, które odbędzie się 23 stycznia br. w Jerozolimie. Jak podkreślił, jego decyzja, aby nie jechać na to wydarzenie, wynika z faktu, że organizatorzy zrezygnowali z wystąpienia prezydenta państwa, z którego „pochodzili obywatele, którzy byli większością ofiar Holokaustu”. A pan co by zrobił będąc prezydentem?
– Głowa państwa musi jak najpełniej realizować interes własnego kraju i dawać świadectwo prawdzie. Musi aktywnie uczestniczyć w polityce krajowej i zagranicznej. Bywać na spotkaniach podczas których mogą zapaść ważne, choć nieformalne kierunkowe decyzje polityczne. Zauważmy, że w Światowym Forum Holokaustu weźmie udział ponad 45 światowych przywódców. To jest bardzo ważne i decyzyjne gremium światowe. Rozumiem motywy prezydenta Andrzeja Dudy, by nie jechać, a chodzi nie tylko o to, iż nie mógłby wygłosić wystąpienia. Rzecz w tym, że moglibyśmy zobaczyć relacje ze spotkania, że np. polski prezydent jest tam unikany, izolowany i nieszanowany. Że głosi się w jego obecności treści godzące w dobre imię Polski i Polaków, a on nie mógłby odpowiedzieć. Mści się pokłosie błędnej i szkodliwej polityki zagranicznej PiS. Bo jak to jest, że kraj gospodarz Forum – Izrael, kraj wychwalany i uznawany przez czołowych oficjeli PiS za czołowego sojusznika Polski traktuje polskiego prezydenta po macoszemu? To nie jest jednak wina Izraela, tylko amatorszczyzny obecnych władz na arenie międzynarodowej.
A czy USA – strategiczny sojusznik Polski, według pana, ceni obecną ekipę?
– Najlepszą ilustracją stosunku Stanów Zjednoczonych do PiS jest kryzys amerykańsko-irański. Okazuje się, że ani prezydent Donald Trump, ani też żaden z jego najbliższych współpracowników nie zadzwonił do polskiego prezydenta, aby skonsultować z nim działania w Iraku, mimo iż sekretarz stanu Mike Pompeo w ciągu kilku dni wykonał telefony do partnerów w 60 krajach, m.in. w Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii. Martwi mnie także polski bezwład ze strony rządu w Unii Europejskiej. Mały wkład w kształtowanie polityki unijnej. Brak poważnych dyskusji, planów i działań odnoszących się do zakończenia brexitu. Ba, nawet nie ma postępów w budowie Trójmorza, czy skutecznych działań w kierunku związku gospodarczego z krajami tego regionu.
To dość pesymistyczny obraz sytuacji. Widzi pan jakieś światełko w tunelu, które nie jest nadjeżdżającym pociągiem?
– Ale niestety obraz prawdziwy. Mnie to nie cieszy, bo Polska jest naszą wspólną sprawą, a nie własnością jednej partii. Obecnie rządzący obóz władzy powinien wyciągnąć wnioski nie z ocen, czy opinii, ale twardych faktów. Krajowa propaganda telewizyjna nie sprawi, że Polakom będzie się żyło lepiej, a Polska będzie bardziej poważana w świecie. Ale już na początek autentyczne otwarcie się na rozmowy z opozycją w sprawach kluczowych dla kraju byłoby dobrym posunięciem. Dlatego jeżeli będzie kolejne posiedzenie „okrągłego stołu” ws. reformy sądownictwa już dziś zapraszam PiS, będą tam krzesła dla jego przedstawicieli. W sytuacji takiej jak kryzys na Bliskim Wschodzie prezydent Andrzej Duda powinien był stanąć ponad podziałami politycznymi i zwołać Radę Bezpieczeństwa Narodowego, a nie Radę Gabinetową, czyli tylko własne środowisko tworzące rząd. Izolowanie się jest dobre tylko wtedy, gdy chronimy się by nie poraził nas prąd, zaś izolowanie się przed pluralizmem politycznym w kraju, czy zamykanie się na świat nie daje pozytywnych rezultatów.