Rozmowa
z WŁADYSŁAWEM KOSINIAK-KAMYSZEM, prezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego i przewodniczącym Klubu Parlamentarnego PSL – Koalicja Polska – Kukiz’15.
Rozmawiał: Robert Matejuk
ZIELONY SZTANDAR: Dlaczego zdecydował się pan uczestniczyć w wyścigu prezydenckim?
WŁADYSŁAW KOSINIAK-KAMYSZ: Chcę ubiegać się o urząd prezydenta Rzeczpospolitej, ponieważ jestem przekonany, że można zmienić Polskę na lepszą. Jestem przygotowany do tego, żeby walczyć o lepszą Polskę dla wszystkich, a nie jedynie dla wybranych.
Czy obecny prezydent nie walczy o lepszą Polskę dla wszystkich?
– Nawet najwięksi optymiści w to wątpią. Przecież służy PiS i ma nad sobą instancję zwierzchnią w postaci prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Ponadpartyjność prezydenta musi być na serio, aby dobrze i skutecznie służył Polsce.
Pan nie ma nad sobą przełożonych, którzy zaordynują: szanowny Władysławie Kosiniak-Kamysz zrób tak i tak?
– Jako prezes ugrupowania jestem w komfortowej sytuacji. Nie mam nad sobą zwierzchnika. Byłbym zatem odporny na polityczne nakazy i poruczenia.
Pozazdrościł pan Andrzejowi Dudzie oraz Bronisławowi Komorowskiemu i dlatego prekampanię rozpoczął od Zakopanego? Ten pierwszy dotarł „Dudobusem pod Tatry” w połowie lutego 2015 r. i zakończył wybory sukcesem. Tyle szczęścia nie miał jednak Bronisław Komorowski, który rozpoczął podróż „od Tatr po Bałtyk” 8 marca 2015 r. na Rynku w Nowym Targu.
– Wybrałem Zakopane, gdyż uważam, że każdy z mieszkańców naszej ojczyzny nosi w swoim sercu Polskę „od Tatr po Bałtyk”. Dla mnie osobiście nie jest to tylko wyobrażenie geograficzne, lecz wizja Polski jako wspólnoty. Zjednoczonej, a nie podzielonej. Silnej wspólnym dziedzictwem i wartościami. Szanującej różnorodność, a nie podzielonej na miasto i wieś, na Polskę zachodnią i wschodnią, czy na lepszych i gorszego sortu wyborców ze względu na barwy polityczne. Andrzej Duda miał szczęście do prezydentury. Pytanie tylko, czy Polacy mieli szczęście do prezydenta, gdyż w ciągu ostatnich lat podziały zamiast niknąć tylko się pogłębiły.
W Zakopanem rozpoczął pan objazd Polski. W ciągu niespełna 48 godzin przemierzył ponad 1600 km, odwiedzając Zakopane, Katowice, Rawicz, Gdańsk, Gdynię, Elbląg, Białystok i Warszawę. Odległość od Ziemi do Księżyca wynosi 384 400 km. Porachował pan, ile podróży na księżyc by pan pokonał zestawiając kilometry z całej pańskiej prezesury w PSL?
– Mniejsza o statystykę. Nie staję w szranki, by bić rekord do Księgi Rekordów Guinnessa. Od początku swojej prezesury przyjąłem zasadę, by dotrzeć do jak największej liczby mieszkańców naszego kraju, od najmniejszych miejscowości po metropolie. Żeby spotkać się i porozmawiać. Żeby słuchać i usłyszeć. Polskie społeczeństwo nie potrzebuje polityków głuchych na jego głos i ślepych na dostrzeganie najważniejszych problemów. „Polityka to roztropna troska o dobro wspólne” – uczył nas Jan Paweł II. Chcę być wśród ludzi każdego dnia w Polsce i będę. Zrobię wszystko, żeby najważniejsze przyrzeczenie, jakie złożyłem z powodzeniem realizować: odbudować wspólnotę narodową, zbudować dialog, który zastąpi monologi dzisiejszych polityków.
Zbudujemy mosty porozumienia. Zburzymy mury podziału. Głęboko wierzę w to, że jesteśmy do tego zdolni. Nie traćmy wiary w lepszą przyszłość Polski, bo ona jest w naszym zasięgu. Zapraszam wszystkich do współpracy – apeluje pan na spotkaniach. Łatwo powiedzieć. Czy jednak po latach wojny polsko-polskiej między PiS a PO, tudzież grzeszków innych partii, wołanie o pojednanie, to nie li tylko szlachetne idealizowanie?
– Niemożliwe staje się możliwym, gdy na serio chcemy zmienić rzeczywistość i średnich przedsiębiorstw – prawdziwym rzecznikiem i ambasadorem. Musi dbać o ich rozwój i bezpieczeństwo, gdyż mała i średnia przedsiębiorczość, najmniejsi przedsiębiorcy, ci samozatrudnieni, to jest sól tej ziemi. Oni płacą podatki, oni składają się na budżet państwa. Dzięki ich podatkom są realizowane sprawy społeczne i socjalne. Za naganne uważam też nierzadkie postrzeganie przez aparat państwowy przedsiębiorcy jako potencjalnego „złodzieja”. To szkodzi polskiej gospodarce i powoduje, że nasi przedsiębiorcy przenoszą się tam, gdzie państwo ich szanuje, np. do Słowacji.
Czy w ślad za deklaracjami idą działania?
– To oczywiste. Już złożyliśmy w Sejmie projekt ustawy o dobrowolnym ZUS dla przedsiębiorców. Chcemy, żeby przedsiębiorcy sami decydowali, czy chcą płacić, czy może zrobią sobie wakacje od ZUS-u. Z danych ZUS wynika, że na koniec 2018 r. ponad 500 tys. płatników było zadłużonych na kwotę 14,5 mld zł. Dużą grupę zadłużonych przedsiębiorców stanowią małe firmy, niezatrudniające pracowników. Według wyliczeń ok. 296 tys. płatników prowadzących działalność gospodarczą i płacących składki sami za siebie ma dług sięgający aż 4,8 mld zł. Oprócz bariery w rozwoju, w bardzo wielu przypadkach obowiązek comiesięcznej opłaty składek ZUS jest przyczyną bankructwa. Proszę zwrócić uwagę, że przykłady państw Unii Europejskiej wyraźnie wskazują, że dobrowolne składki społeczne pozytywnie wpływają na rozwój przedsiębiorczości na lepsze. Nie stanie się to natychmiast. Szybko można coś popsuć. Naprawia się dłużej. Zjednoczenie Polaków, to największe wyzwanie prezydentury. To klucz do lepszej Polski. Wspólnie, z jak największą liczbą ludzi dobrej woli, da się to osiągnąć. Chciałbym jako prezydent budować zintegrowane, silne, bezpieczne i dostatnie państwo.
Z jakim programem?
– Realizacja naszych postulatów programowych przyniesie korzyści całemu polskiemu społeczeństwu. Chcemy Emerytury bez podatku, dobrowolnego ZUS-u dla przedsiębiorców, sfinalizowania spraw związanych z czystym środowiskiem, z tanią energią, z dostępną służbą zdrowia i z najlepszym polskim rolnictwem, a przez to najlepszą polską żywnością.
Dlaczego tak mocno wspieracie przedsiębiorców?
– Bez przedsiębiorców nie ma tak naprawdę ani rozwoju gospodarczego, ani wzrostu gospodarczego. Nie ma miejsca pracy dla pracownika, ani nadziei na lepsze jutro. Dlatego prezydent musi być rzecznikiem małych i średnich przedsiębiorstw – prawdziwym rzecznikiem i ambasadorem. Musi dbać o ich rozwój i bezpieczeństwo, gdyż mała i średnia przedsiębiorczość, najmniejsi przedsiębiorcy, ci samozatrudnieni, to jest sól tej ziemi. Oni płacą podatki, oni składają się na budżet państwa. Dzięki ich podatkom są realizowane sprawy społeczne i socjalne. Za naganne uważam też nierzadkie postrzeganie przez aparat państwowy przedsiębiorcy jako potencjalnego „złodzieja”. To szkodzi polskiej gospodarce i powoduje, że nasi przedsiębiorcy przenoszą się tam, gdzie państwo ich szanuje, np. do Słowacji.
Czy w ślad za deklaracjami idą działania?
– To oczywiste. Już złożyliśmy w Sejmie projekt ustawy o dobrowolnym ZUS dla przedsiębiorców. Chcemy, żeby przedsiębiorcy sami decydowali, czy chcą płacić, czy może zrobią sobie wakacje od ZUS-u. Z danych ZUS wynika, że na koniec 2018 r. ponad 500 tys. płatników było zadłużonych na kwotę 14,5 mld zł. Dużą grupę zadłużonych przedsiębiorców stanowią małe firmy, niezatrudniające pracowników. Według wyliczeń ok. 296 tys. płatników prowadzących działalność gospodarczą i płacących składki sami za siebie ma dług sięgający aż 4,8 mld zł. Oprócz bariery w rozwoju, w bardzo wielu przypadkach obowiązek comiesięcznej opłaty składek ZUS jest przyczyną bankructwa. Proszę zwrócić uwagę, że przykłady państw Unii Europejskiej wyraźnie wskazują, że dobrowolne składki społeczne pozytywnie wpływają na rozwój przedsiębiorczości. Przykładem mogą być np. Niemcy, gdzie obowiązkowe jest jedynie ubezpieczenie zdrowotne. We Francji wysokość składki jest proporcjonalna do uzyskiwanego przez przedsiębiorcę dochodu. W Wielkiej Brytanii wysokość ryczałtu jest uzależniona od wysokości dochodów.
Czy Andrzej Duda był dla swoich konkurentów trudniejszym przeciwnikiem w 2015 r., czy jest w 2019 r., gdy już ma za sobą kadencję prezydencką i okrzepł?
– W 2015 r. Andrzej Duda został wyniesiony do Urzędu Prezydenta na fali popularności PiS, a przede wszystkim niechęci wobec Platformy Obywatelskiej. Zazwyczaj kadencja prezydencka dawała przewagę przed kolejnymi wyborami (jak choćby w przypadku Aleksandra Kwaśniewskiego), nie dawała jednak na to gwarancji (przykład Bronisława Komorowskiego). Dziś za Andrzejem Dudą stoi cała machina partyjna PiS, która opanowała instytucje publiczne i zawłaszczyła media publiczne. Jednak sam prezydent dał się poznać jako osoba, która nie zrealizowała wielu obietnic programowych. Nie spełnia standardu prezydenta ponadpartyjnego, lecz ewidentnie uzależnionego od PiS i prezesa Jarosława Kaczyńskiego. W dodatku mało skutecznego na arenie międzynarodowej. W moim przekonaniu, te mankamenty są dużym obciążeniem dla Andrzeja Dudy.
Wciąż jednak cieszy się sporym poparciem. Czy dlatego ostatnio tak mało wypowiada się publicznie?
– Prezydent Andrzej Duda uznał, że milczenie jest złotem ze względów taktycznych. Jego bierność w zabieraniu zdania nawet w sprawach najważniejszych jest próbą zdystansowania się od łamania praworządności oraz afer PiS, jak choćby w sprawie pana Banasia. Nie próbuje nawet naprawić tej sytuacji jako przedstawiciel, posiadający największy mandat do tego, chociaż został wybrany w wyborach bezpośrednich. To wskazuje na marionetkowy charakter tej prezydentury, co przecież szkodzi Polsce. Poprzeczka jest nisko ustawiona w samodzielności prezydenta, w jego koncepcji politycznej prowadzenia Polski, bycia prezydentem. Doceniam aktywność i jazdę po kraju, ale z tej jazdy niewiele wynika. To na ogół celebra, a nie faktyczne i odpowiedzialne realizowanie funkcji głowy państwa.
A jakiego prezydenta potrzebuje dziś Polska?
– Prezydenta niezależnego, który nie lęka się najsurowszego prezesa. Prezydenta roztropnego, który nie podpisuje z marszu wszystkich ustaw. Prezydenta, a nie rezydenta. Prezydenta, który wie, czego chce. Prezydenta, który nie musi wręczać nominacji pod osłoną nocy, gdyż będzie z nich dumny. Prezydenta, z którego przede wszystkim będą dumni Polacy, niezależnie skąd pochodzą i jaki mają światopogląd.
Zaskoczył pana udział Szymona Hołowni w wyborach prezydenckich?
– Ani trochę. Wręcz uważam, że jego udział przyczyni się do uniemożliwienia wygranej Andrzeja Dudy w I turze wyborów prezydenckich. Po drugie start Szymona Hołowni jest dla mnie dobry, ale również pozytywny dla Lewicy i dla Konfederacji. Jest tylko złą wiadomością dla Platformy Obywatelskiej, gdyż od 2005 roku, dwie największe partie wprowadzały do drugiej tury swoich kandydatów. Obecnie każdy z kandydatów opozycji aspirujący do II tury – po najwięcej głosów sięgnie do przedstawiciela Platformy. Dzięki temu do drugiej tury może wejść kandydat, który zdobędzie 15-20 procent głosów. Pierwszy raz mamy sytuację, kiedy przez słabość największej partii opozycyjnej inni kandydaci mają realne szanse, że w pierwszej turze wybierzemy większe dobro, a nie mniejsze zło.
Zamierza pan pokonać w tych wyborach wyborców PiS?
– To błędne założenie. Ja chcę ich przekonać do swojej kandydatury i do lepszej oferty dla Polski. Będę przekonywał swoim programem, doświadczeniem, skutecznością i ideą przywrócenia wspólnoty. Liczę, że kampania będzie obfitowała w liczne debaty, w których wszyscy przedstawią swoją wizję prezydentury, a moja okaże się najatrakcyjniejsza.
Na ile panu jako prezesowi PSL udało się zrealizować plan polityczny na 2019 r.?
– Polityka to gra zespołowa, choć zdaję sobie sprawę, że moja odpowiedzialność i decyzyjność jako prezesa była najwyższa. Cieszę się przede wszystkim z trzech osiągnięć. Po pierwsze, wspólnie z Kukiz’15, środowiskiem Unii Europejskich Demokratów, bezpartyjnych samorządowców i konserwatystami Marka Biernackiego utworzyliśmy Koalicję Polską – racjonalne centrum. Zyskuje ono coraz więcej zwolenników w społeczeństwie, które tęskni za normalnością. Po drugie, w ramach Koalicji Europejskiej w eurowyborach uzyskaliśmy trzy silne mandaty, które sprawują w Parlamencie Europejskim: Jarosław Kalinowski, Krzysztof Hetman i Adam Jarubas. Po trzecie, uzyskaliśmy bardzo dobry wynik w wyborach parlamentarnych. Podwoiliśmy liczebność klubu parlamentarnego i wzmocniliśmy PSL, skazywane przez co niektórych wcześniej na niebyt polityczny. Te sukcesy to dobry prognostyk na przyszłość.
Przed jakimi wyzwaniami stoi PSL w 2020 r.?
– Chcemy rozwijać i poszerzać o nowe środowiska Koalicję Polską. Mamy aspiracje, uzyskać jak najwyższy wynik w wyborach prezydenckich. PSL czeka również kampania sprawozdawczo-wyborcza zakończona Kongresem. Daje ona ludowcom wyjątkową szansę do wzmocnienia wewnętrznego, a także do dalszego odbudowania zaufania społecznego i poszerzenia swoich wpływów na scenie politycznej.