Prawdziwa twarz „dobrej zmiany”

Na rodzinnym pikniku w Dygowie pod Kołobrzegiem prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział opracowanie nowej Konstytucji, która zagwarantuje prawdziwą demokrację, prawdziwą praworządność i prawdziwą równość. To dobra zapowiedź, bowiem większość ludzi oczekuje dobrego państwa, które nie może powstać bez rzeczywistej demokracji, przestrzegania prawa i elementarnych zasad równości. Tylko przyklasnąć.

Jednak obserwacja życia społecznego i politycznego nakazuje zachować powściągliwość w wyrażaniu entuzjazmu. W 2015 r. prezes Kaczyński, oprócz projektów socjalnych zapowiadał umiar, skromność i uczciwość – do polityki nie idzie się po pieniądze, mówił. Beata Szydło dodawała „koniec z arogancją i koniec z pychą”. Ludzie z nadzieją oczekiwali wdrażania i przestrzegania tych zasad w życiu publicznym. Od polityków, bardziej przecież niż od przeciętnego człowieka, oczekuje się poszanowania podstawowych norm życia społecznego. Słynne nagrania z restauracji Sowa & Przyjaciele pozwoliły ówczesnej opozycji wykazać, że władza narusza elementarne normy współżycia społecznego i posłużyły do zbudowania własnego wizerunku formacji czystej, skromnej i uczciwej. Zamiast jednak wyeliminowania nagannych praktyk, powróciły one w nowym wydaniu ze wzmocnioną siłą.

Pokora, skromność i uczciwość

Już na początku kadencji PiS korzystając z posiadanej większości parlamentarnej wprowadziło zmiany w ustawie o służbie cywilnej, tylko po to, aby doświadczonych już urzędników zastąpić własnymi nominatami, lojalnymi wobec władzy. Podobny proces dokonał się w spółkach skarbu państwa. Jak obliczyło OKO.press tylko 73 członków władz spółek skarbu państwa związanych z PiS zwiększyło swoje zasoby łącznie o 95 mln. zł. W ten sposób rozpoczął się proces zawłaszczania państwa i czerpania z jego zasobów.

W 2018 r. ujawniono skandaliczną praktykę wypłacania przez premier Beatę Szydło sobie i swoim ministrom drugich pensji w formie nagród wynoszących 60-80 tys. zł. Można domniemywać, że była to odpowiedź na realizowany program socjalny 500+. Dajemy dla Was, należy się i dla nas. Tak zresztą z mównicy sejmowej oświadczyła sama premier Szydło „te pieniądze im się po prostu należały”. Bądźcie więc cicho, bo jak stracimy władzę to zabiorą Wam co dostaliście od nas. Istne dworskie otoczenie zbudował wokół siebie prezes Narodowego Banku Polskiego. Przyznając swoim dwóm dyrektorkom nieprzyzwoicie wysokie wynagrodzenia, sobie zaś przyznał za ubiegły rok nagrodę w wysokości pół miliona złotych.

Powołanie nowego szefa Komisji Nadzoru finansowego zakończyło się skandalem. Były już Przewodniczący Komisji zaproponował jednemu z prywatnych banków przychylność ze strony jego urzędników w zamian za, bagatela, 40 mln zł.

Nic wspólnego z zapowiadaną skromnością nie mają też wydatki Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Kancelarii Sejmu, Senatu czy Prezydenta. KPRM zwiększyła swoje wydatki ponad dwukrotnie; ze 146 mln zł w 2015 r. do 342 mln zł w 2018 r. Wydatki Kancelarii Sejmu wzrosły o 127 mln zł. Na 550 rocznicę polskiego parlamentaryzmu marszałek zafundował namiot na uroczystości za ponad milion złotych, tak jak by Warszawa nie dysponowała odpowiednią salą.

Dobrym przykładem na zamiłowanie do komfortu są podróże marszałka Kuchcińskiego z Warszawy do domu luksusowym samolotem rządowym. Tylko w okresie 15 miesięcy kosztowały one podatników, czyli nas ponad 4 miliony zł. Ani sam marszałek, ani jego polityczni mocodawcy nie uznali tego za coś niestosownego. W dodatku marszałek i jego kancelaria okłamywali dziennikarzy i obywateli. To zresztą nie pierwszy przypadek, kiedy najwyżsi przedstawiciele władzy nie wyłączając premiera mijają się z prawdą bądź wprost oszukują opinię społeczną. Na ogół wszystkie przypadki nadużywania piastowanych stanowisk tłumaczone są mało precyzyjnymi przepisami. Reakcją jest uchwalenie, bądź tylko zapowiedź uchwalenia nowych, zbędnych norm prawnych, tak jakby przyzwoitość można uregulować ustawowo. Instrukcja HEAD nie przewidywała latania w misji specjalnej do rodzinnego domu co wydaje się zupełnie racjonalne. Tak więc problemem nie jest to, że marszałek zabrał kogoś na pokład samolotu tylko nadużywanie przysługującego prawa do korzystania z transportu lotniczego przeznaczonego dla realizacji misji specjalnych. Naganne jest kombinatorstwo, jak lot do domu uczynić misją specjalną.

Prominenci dzisiejszej władzy dbają wyjątkowo o własny prestiż. Korzystanie z przywilejów stało się normą. Nie żałują też na to środków publicznych. Tylko w 2017 r. rząd zakupił 258 aut za kwotę 30 mln zł. Niebawem rozstrzygnięty zostanie przetarg na 25 samochodów dla Służby Ochrony Państwa, w tym 8 o wartości 600 tys. zł każdy. Na powitanie wiceministra spraw wewnętrznych i administracji policjanci wycinali konfetti, aby je rozsypać z helikoptera. Marszałek Sejmu wyposażył Straż marszałkowską w paradne szable i po budynku sejmowym paradował w asyście kilku strażników. Budynek parlamentu odgrodzono barierkami przed obywatelami, którym ma służyć. To tylko część ujawnionych przypadków konsumowania przywilejów.

Trzeba przyznać, że każda władza lubi korzystać z publicznych zasobów, którymi przyszło jej zarządzać. Są jednak pewne granice po przekroczeniu, których powinno przyjść co najmniej zawstydzenie i refleksja. Nic takiego nie obserwujemy, co najwyżej odwoływanie się do poprzedników, którzy czynili podobnie. Ale to było naganne i miało być inaczej; skromniej, uczciwiej. Jak więc będzie z prawdziwą demokracją i praworządnością.

 

Prawdziwa demokracja

 

Z demokracją jak ze zdrowiem, czasem kaprysi, czasem szwankuje. Nikt jednak nie wymyślił lepszego systemu co nie oznacza, że kiedyś taki się nie narodzi. Póki co skazani jesteśmy na troskę i doskonalenie tego co mamy. Po 30 latach budowy systemu demokratycznego lepiej dostrzegamy jak bardzo jest on niedoskonały i narażony na wypaczenia, ale także coraz bardziej jesteśmy przekonani o potrzebie jego obrony. Chodzi oczywiście o demokrację nie ograniczoną jedynie do prawa oddania głosu raz na cztery lata. PiS twierdzi, że mamy najlepszą demokrację w Europie, tylko nie wiedzieć dlaczego narusza jej konstytucyjne zasady. Mamy w Polsce zbudowane w minionym trzydziestoleciu z niemałym wysiłkiem instytucje demokratyczne. Pozostając jednak pod przemożnym wpływem politycznym rządzących, nie są one w stanie w sposób właściwy wypełniać przypisanej im roli. To prawda, że demokracja w Polsce jest jeszcze młoda, niedojrzała, ale to nie usprawiedliwia bezpardonowego łamania jej zasad.

Wydawałoby się, że „dobra zmiana” powinna oznaczać więcej, a nie mniej demokracji. Naprawa Rzeczypospolitej, będąca dziś sztandarowym projektem rządzących może się dokonać tylko przy znacznym udziale obywateli poprzez dobrze funkcjonujące samorządy wszystkich szczebli oraz niezależne organizacje pozarządowe. Tymczasem rządzący wyraźnie zmierzają, wbrew obowiązującym standardom w kierunku centralizacji państwa i podporządkowania wszystkich spraw publicznych administracji rządowej. Jak pisze prof. Krzysztof Pomian (Almanach 2019/2020, Concilium Civitas) taki charakter mają demokracje autorytarne podczas, gdy cechą współczesnych systemów demokratycznych oprócz jedności jest różnorodność i konfliktowość. Rządzący dążąc do jedności podporządkowują całość życia społeczno-politycznego, władzy centralnej niszcząc naturalną różnorodność społeczeństwa. Wychodzą z założenia, że mając większość mają do tego prawo. W demokratycznym państwie wygranie wyborów nie oznacza, że z prezentowanym programem zgadza się całe społeczeństwo. Wg prof. Pomiana „polityka demokratyczna musi liczyć się nie tylko ze swoją większością, ale też z mniejszością, która jest jej nieprzychylna”. PiS mając większość od 4 lat niszczy w sposób nieprzyzwoity demokratyczną debatę parlamentarną zamykając usta opozycji. Marszałek Kuchciński łamał obowiązujące procedury, arbitralnie ustalał i manipulował porządkiem obrad, wprowadzał tematy z zaskoczenia, narzucał tempo obrad uniemożliwiające dochowanie rzetelności legislacyjnej. Marszałek zresztą systematycznie poszerzał arsenał działań opresyjnych wobec posłów opozycyjnych jak chociażby nakładanie kar finansowych na posłów, ograniczanie czasu wystąpień czy wyłączanie mikrofonu. Sejm będący emanacją narodu został od tego narodu odizolowany, a jego marszałek ograniczył do siebie dostęp nawet posłom.

Pod rządami PiS pogłębił się kulturowy i polityczny podział społeczeństwa. To zagrożenie dla systemu demokratycznego. To w dużym stopniu rezultat polityki wobec organizacji pozarządowych oraz środków społecznego przekazu. Nie ma rzeczywistej demokracji bez niezależnych i samorządnych organizacji pozarządowych oraz wolnych, obiektywnych mediów. Tymczasem PiS dokonało podziału trzeciego sektora poprzez wyselekcjonowanie organizacji sprzyjających władzy i krytycznych wobec niej. Prof. Grzegorz Ekiert z Uniwersytetu Harvarda nazywa to filaryzacją społeczeństwa. Temu podziałowi podporządkowana została polityka wspierania finansowego tych organizacji. Do tych przyjaznych władzy, kierowana jest zdecydowana większość środków publicznych i będących w dyspozycji fundacji kontrolowanych przez władze. Podobnie ma się rzecz z mediami. Publiczna telewizja i radio oprócz abonamentu otrzymują znaczne środki z budżetu państwa a spółki skarbu państwa otrzymały dyspozycje lokowania swoich kampanii reklamowych w tych mediach oraz sprzyjającej prasie prawicowej. Przykładowo, „Gazeta Polska” w 2015 roku otrzymała w ten sposób 91 tys. zł, to w 2018 roku kwota ta urosła do blisko 9 mln zł.

To swego rodzaju sojusz państwa ze wspierającymi władzę mediami oraz przyjaznymi jej organizacjami pozarządowymi. Strach pomyśleć jak będzie wyglądać prawdziwa demokracja według konstytucji napisanej przez PiS.

 

TEKST: Alfred Domagalski


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły