Z szefem sztabu wyborczego PSL w wyborach samorządowych, sekretarzem Naczelnego Komitetu Wykonawczego, posłem PIOTREM ZGORZELSKIM rozmawia Robert Matejuk
Ludowcy działają dziś w trudnych uwarunkowaniach, a PiS najchętniej z polskiej polityki wysłałby was w kosmos. Długo prezes Kosiniak namawiał pana do objęcia funkcji szefa sztabu wyborczego PSL?
– Minutę. Rzeczywistość na lepsze zmienia się poprzez czyny, a nie rozterki. Seneka powiedział kiedyś, że zaufanie jest najpiękniejszą spowiedzią zakończoną słowem „prowadź”. Dlatego jestem wdzięczny prezesowi i całemu kierownictwu za zaufanie, a także docenienie mojego dotychczasowego doświadczenia politycznego i samorządowego. Mam jednocześnie świadomość, że ze wszystkich rodzajów wyborów – samorządowe wymagają najszerszego współdziałania drużynowego. Dlatego moim nadrzędnym celem jest zbudowanie najlepszej drużyny w kraju, w której każdy czuje się ważny i potrzebny. Nasz sukces wyborczy będzie w istocie sukcesem Polski lokalnej i lokalnych społeczności. Zdaję sobie sprawę z nieco wyboistych realiów, ale one się zmieniają dla nas i to na plus.
W naturze mamy wypieranie złych wspomnień i zdarzeń. Aby jednak największą mądrością nie było powtarzanie starych błędów należy wyciągać trafne wnioski z przeszłości. W 2015 r. PSL nie tylko przeszło do opozycji, ale było o włos od wypadnięcia z Sejmu. Jak do tego doszło?
– Po pierwsze, przy dominującym partnerze koalicyjnym – PO w zbyt małym stopniu akcentowaliśmy swoje racje ideowe i postulaty programowe, co odbiło się na naszej tożsamości i wyrazistości. Po drugie, każda władza publiczna musi pamiętać, że w Polsce żyje duża grupa społeczeństwa, która nie jest beneficjentem transformacji ustrojowej i doświadcza biedy. Trzeba jej poświęcać więcej uwagi. Po trzecie, ludowcy zbyt małą wagę przywiązują do promocji własnych sukcesów. A jak wiadomo – w polityce – skromność nie jest cnotą. Jeżeli wyborcy nie dowiedzą się, co dobrego zrobił kandydat i jaki ma program, to swoje głosy zazwyczaj lokują w kogoś innego.
Czym wtedy PSL powinno się bardziej chwalić i jakie zasługi eksponować?
– Nie ma sensu biadolić nad rozlanym mlekiem, ale rzeczywiście trzeba wyciągnąć właściwe wnioski. Proszę zwrócić uwagę, że rządy PSL i PO przypadały na lata światowego kryzysu, a jednak utrzymaliśmy wzrost gospodarczy, a wielu ludzi pytało, gdzie ten kryzys? Mieliśmy rekordowy eksport polskich produktów rolnych i otworzyliśmy dla polskich producentów kilkadziesiąt nowych rynków. Ceny za produkty rolnicze były wyższe niż dziś. Skutecznie zwalczaliśmy ASF. A dziś, ku rozpaczy rolników, całe stada idą pod nóż. Wywalczyliśmy dla Polski najwyższy w historii budżet unijny, z którego korzystają nie tylko rolnicy, ale całe polskie społeczeństwo. Jolanta Fedak i Władysław Kosiniak-Kamysz jako ministrowie wprowadzali przełomowe dobre rozwiązania w polityce społecznej. Warto w tym miejscu wymienić najdłuższe urlopy rodzicielskie w całej Europie. Aż do 52 tygodnia. Oraz – słynne kosiniakowe – świadczenie w wysokości 1000 zł miesięcznie dla rodziców, którzy nie mogą skorzystać z rocznych urlopów rodzicielskich.
Batalia wyborcza w wyborach samorządowych, to ostatni dzwonek, by poinformować społeczeństwo o dobrych działaniach na rzecz społeczności lokalnych, by mówić o rzeczywistych sukcesach. Co by pan zalecił wszystkim kandydatom PSL?
– Zachęcam do intensywnego promowania wszystkich dobrych inicjatyw samorządowych oraz pozytywnych działań ludowców z poprzedniej koalicji, a także dziś – w opozycji. Na bieżąco o nich informujemy na naszych stronach internetowych, w medich społecznościowych i w tygodniku „Zielony Sztandar”. Jeżeli wójt, starosta, czy marszałek nie powie, przykładowo, o wybudowanej drodze, to musi liczyć się z tym, że wyborca uzna, że to nie on, lecz Unia Europejska tę drogę zbudowała. Co gorsza, dokonania ludowców próbuje zawłaszczyć PiS. Nie pozwólmy mu na to. Już dziś premier Morawiecki otwiera inwestycje drogowe ludowców i przedstawia jako swoje. A już szczytem bezczelności było przypisanie sobie kosiniakowego.
Na jaki rezultat w wyborach samorządowych liczy PSL i pan osobiście?
– Na wynik wyborczy składa się szereg czynników. Jeden z ostatnich sondaży wskazywał na poparcie dla naszego ugrupowania rzędu 14 proc. w wyborach do sejmików województw. W minionych edycjach wyborczych normą było zaniżone poparcie sondażowe w stosunku do wyniku wyborczego. Optymizmem napawa też powrót zaufania społecznego do PSL. Do wyborców, nie tylko wiejskich dociera przekonanie, że tzw. „dobra zmiana”, to nie to samo co autentyczna dobra zmiana. Widzą błędy, widzą zaniechania, odczuwają straty. Magia 500 plus, to już za mało, by wszystko wybaczyć władzom. Na spotkaniach obywatelskich z działaczami PiS nie ma już tego dawnego entuzjazmu i euforii, pojawiają się rozgoryczenie i zarzuty. Z kolei na zebraniach z działaczami PSL miejsce nieufności zajmuje zaciekawienie i otwartość oraz naturalny powrót wyborcy.
Stawka zjednania sobie głosów wsi i rolników ma znaczenie kluczowe zarówno dla PiS jak i PSL. Zgodnie z pewną prawidłowością po 1989 – ugrupowanie, które wygrywało na wsi z reguły wygrywało też wybory w kraju. Czy w wyborach samorządowych uda się PSL pokonać PiS na wsi?
– PiS cieszy się na wsi 35 proc. poparciem, jednak odtrąbienie zwycięstwa nad ludowcami byłoby nierozważne. Jak bowiem wynika z sondażu niedawno opublikowanego w czołowym polskim dzienniku, na pytanie „Kto najlepiej reprezentuje polskich rolników?” – aż 37 proc. wskazało PSL, a PiS 28 proc. Oczywiście, wyborca wiejski jest bardziej konserwatywny, potrzebuje trochę czasu do zmiany decyzji. Z powodu 500 plus nie wszyscy jeszcze chcą wziąć pod uwagę, że dziś ceny za płody rolne są niższe niż za PSL. Że w ramach umowy CETA zaakceptowanej przez PiS polskiemu rolnictwu grozi degradacja. PiS obiecywał rolnikom załatwienie podwojenia dopłat, a finalnie może okazać, że będą dwa razy niższe. Z powodu ASF dewastowany jest polski rynek wieprzowiny, co jest winą obecnej ekipy rządzącej.
Dlaczego, pańskim zdaniem, PiS upatrzył sobie głównego wroga w PSL i chce go za wszelką cenę wyzerować ze sceny politycznej?
– W moim przekonaniu są przynajmniej trzy powody tych bezpardonowych ataków. Po pierwsze, PSL jest liderem opozycji i rzeczywistą konkurencją dla partii Morawieckiego. Nie jesteśmy antypisem tylko faktyczną alternatywą – lepszą opcją. Precyzyjnie recenzujemy złe działania lub zaniechania PiS, a jednocześnie konsekwentnie zgłaszamy własne inicjatywy społeczne, gospodarcze i polityczne. Po drugie, jesteśmy jedynym prawdziwym przyjacielem polskiej wsi i rolnictwa, o czym świadczą nasze osiągnięcia. PiS boi się, że obnażamy jego hipokryzję i że nasze działania przyćmiewają jego niewielkie zasługi. Po trzecie, PiS jest partią bez korzeni. To kosmopolici udający patriotów. Ale jacy to patrioci, dla których niektóre ustawy piszą inne państwa. Ludowcom chcą skraść tożsamość, ideowość ruchu ludowego i Witosa.
Premier Morawiecki bezpardonowo obwinia PSL o prywatyzacje. Dlaczego ucieka się do takiej retoryki?
– Premier Morawiecki najwidoczniej chce, żeby PSL się tłumaczył i pewnie uważa, że jak zmiesza ludowców z błotem to trochę przylgnie, bo naiwni, czy niedoinformowani mu uwierzą. Przypomnijmy zatem: PSL było nazywane hamulcowym prywatyzacji, a premier Waldemar Pawlak wycofał strategiczne przedsiębiorstwa z prywatyzacji. Największy zakres prywatyzacji miał miejsce za rządów AWS, kiedy radnym sejmiku dolnośląskiego był obecny premier, a sejmiku kujawsko-pomorskiego – minister Ardanowski. Za AWS sprzedano największe rodowe srebra, do 80 proc. bankowości, KGHM, Telekomunikację, PZU, ponad 400 zakładów rolniczych zostało wtedy hurtowo sprzedane, w tymWiniary, Pudliszki, Hortex, 43 cukrownie i zakłady zbożowe. Pan Morawiecki był wtedy w AWS-ie i pracował dla rządu. Co więcej, to głosami obecnych posłów PiS uratowano wtedy przed odwołaniem Balcerowicza, którego PSL chciało odwołać za wyprzedaż majątku narodowego.
Ubywa rolników. Wieś bywa kapryśna przy głosowaniach i nie zawsze docenia istotne wsparcie. Czy PSL ma patent jak w wyborach samorządowych zawalczyć o miasta, nie tylko te małe, ale także średnie i duże?
– W moim przekonaniu, PSL od zarania był ugrupowaniem ogólnopolskim. Niestety samo trochę uległo iluzji i stereotypowi, że jesteśmy tylko dla wsi i dało się zamknąć w opłotkach. Przecież Stronnictwo od początku promując rolnictwo, promowało polską żywność i wspierało jej rozwój. I to jest najlepszy program ogólnonarodowy bowiem konsumentem jest każdy Polak, także ten z 10 piętra w Warszawie. Nasz program – Rzeczpospolita Samorządowa, to dziś najlepsza oferta polityczna i programowa w kraju skierowana, uwaga, do wszystkich Polaków. Zawiera rozwiązania także dla dużych aglomeracji miejskich. Jesteśmy jedyną partią, która ma tak kompleksowy, pozytywny program dla każdego z regionów. Jako pierwsi, już w styczniu, przedstawiliśmy konkretne propozycje programowe. Trzeba też zauważyć, że nasz przedstawiciel Krzysztof Kosiński przebojem został prezydentem Ciechanowa. Propozycje naszego kandydata na prezydenta Warszawy Jakuba Stefaniaka są lepsze niż Trzaskowskiego z PO, czy Jakiego z PiS (Zjednoczonej Prawicy). Różnica polega jednak na tym, że tamci są pupilkami mediów.
Czy PSL ma jakąś sztandarową propozycję programową?
– Tak. Mocno dopominamy się o poprawę sytuacji bytowej seniorów. Im dedykujemy nasz sztandarowy punkt programu wyborczego, czyli „Emeryturę bez podatku”. Seniorzy ciężko pracowali na swoje emerytury. Budowali Polskę tak, jak pozwalał na to system. To nasi dziadkowie i rodzice. Trzeba im za to podziękować, a nie łupić haraczem podatkowym i podwyżkami. Nasz projekt został odrzucony w pierwszym czytaniu przez PiS. Ale zawiązaliśmy komitet obywatelski i zbieramy podpisy. Mamy ich już ponad 40 tys. Nie przystąpimy do żadnej koalicji rządowej, jeżeli ten projekt nie zostanie zrealizowany.
Jaka jest rola prezesa PSL Władysława Kosiniak-Kamysza w tej kampanii?
– Nasz prezes nie ubiega się o funkcje samorządowe, ale jest motorem tej kampanii. Inni nam go zazdroszczą. My jesteśmy z niego dumni. To jest obecnie najwybitniejszy polski polityk. Jest rekordzistą w kilku konkurencjach. To zdecydowanie najpracowitszy lider w Polsce. Organizuje najwięcej konferencji prasowych i spotkań w terenie. Jest najaktywniejszym liderem w mediach społecznościowych. Ma niebagatelną wiedzę i odwagę dopominania się o sprawy programowe. Jako minister wdrożył szereg znakomitych rozwiązań społecznych. Utożsamia budowanie i porozumienie, zamiast niszczenia. Łączy pokolenia. Prezes PSL zdaniem analityków „Rzeczpospolitej” jest najlepszym liderem wśród partii opozycyjnych. Zyskał uznanie rozwagą, umiarkowaniem i wyważonym podejściem do spraw Polski. Ponadto zzawodu jest lekarzem. Mówiąc młodzieżowym slangiem: „debeściak”.
Dlaczego warto głosować na PSL w wyborach samorządowych?
– Sukcesy PSL w samorządzie – gmin, miast, powiatów i województw zapewniają w każdym regionie Polski więcej korzyści dla mieszkańców tych środowisk. Oznaczają rozwój gospodarczy, więcej miejsc pracy, wyższe dochody, lepszą dostępność do służby zdrowia, lepsze warunki kształcenia w szkołach, nowe – bezpieczniejsze drogi, poprawę infrastruktury cywilizacyjnej oraz pomoc rodzinom w potrzebie. Oznaczają więcej życzliwości i pomocy dla mieszkańców w codziennych potrzebach społecznych w każdym środowisku działania samorządowców PSL. Wielu z nich, zwłaszcza w gminach i powiatach, ale także i w miastach, trafia na najwyższe podium w rankingach najlepszych samorządowców w kraju. Nasi samorządowcy wzbudzają najwyższy szacunek, uznanie i zaufanie u milionów obywateli naszego kraju. Ludowcy, to stała gwarancja dobrych i skutecznych zmian na lepsze w samorządach.
Materiał sfinansowany przez Komitet Wyborczy PSL