Partia rządząca nie wierzy w swój sukces wyborczy i dlatego musi zmienić zasady gry. To zaskakujące, bo przecież sondaże pokazują jej wysokie notowania. Wydaje się jednak, że jej kierownictwo uświadomiło sobie pewną prawdę: PiS w terenie ma wiernych wyznawców, ale niestety nie ma ludzi kompetentnych, którzy byliby siłą napędową samorządów. A tam, gdzie głosuje się na konkretnego człowieka, a nie na partię, trudno osiągnąć sukces, zgłaszając ludzi nieznanych lokalnej społeczności albo niemających dobrej opinii w swoim środowisku.
Decyzja o majstrowaniu przy wyborach musiała zapaść niedawno, stąd też ekspresowe tempo forsowania zmian w ordynacji wyborczej. Dlatego jest to projekt poselski, by uniknąć etapu konsultacji społecznych. To pokazuje jaką wizję stanowienia prawa ma partia rządząca. Fundamentalna zmiana dotyczących samorządności nie wymaga zdaniem Jarosława Kaczyńskiego żadnych konsultacji. Słowa posła sprawozdawcy twierdzącego, że zmiany w ordynacji wprowadzane są po to, by dać zwykłym obywatelom większy wpływ na samorządy brzmią w tym kontekście jak kpina. Tak naprawdę proponowane rozwiązania mają ułatwić wyborcom tylko jedno – głosowanie na kandydatów PiS. Podkreślił to prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, mówiąc podczas pierwszego czytania ustawy, że PiS chce ukraść Polakom wybory. Boi się tego, jak zagłosują wyborcy, dlatego tak skroiło ordynację, by zapewnić sobie dobry wynik. Podobnie postępowali też komuniści.
Teresa Hurkała