Narodowa zbiórka na kopalnie

Restrukturyzacja górnictwa nie powiodła się, choć w latach 2007-2015 kosztowało to państwo, a właściwie nas wszystkich, 65,7 mld zł. Powołana w 2016 r. Polska Grupa Górnicza, która uchroniła przed bankructwem Kompanię Węglowa, pochłonęła już 3 mld zł. I wszystko wskazuje na to, że będzie potrzebowała dalszego zasilania.

Górnicza solidarność od dawna była ważnym sojusznikiem PiS. Nic więc dziwnego, że wielokrotnie w czasie kampanii wyborczej politycy tej partii potwierdzali, że węgiel nadal będzie głównym motorem napędowym polskiej gospodarki. Teraz pora wykupić wypisane weksle. Nawet, jeżeli miałoby to oznaczać pójście pod prąd światowej gospodarce. Niestety, nie jesteśmy takim graczem co Chiny, które mogą sobie pozwolić na podobny manewr. Nasze szanse są raczej takie jak brytyjskiego kierowcy, który po przepłynięciu kanału La Manche, chce dalej stosować zasady ruchu lewostronnego. Zaklinanie rzeczywistości nic tu nie pomoże. Górnictwo najboleśniejsze cięcia odczuło w latach 90. W obecnej dekadzie zarysowała się nawet szansa na ekonomiczne uzdrowienie branży, ale została zmarnowana.

Rządzący bali się zorganizowanego oporu, a kompanie węglowe przejadały zyski w dobrym okresie, by żądać wsparcia podczas dekoniunktury. Realia gospodarcze są takie, że polski węgiel nie może być tani, bo jest wydobywany ze złóż położonych nierzadko bardzo głęboko, zagrożonych wybuchami metanu i tąpnięciami. W stosunku do krajów, które wydobywają węgiel metodą odkrywkową, nie mamy szans na nawiązanie walki konkurencyjnej. Naszą bronią mogą być niższe koszty transportu, jeśli odbiorca jest w Europie. Dziś jesteśmy największym producentem węgla w UE. Wielkie niegdyś zagłębia w północnej Anglii i w Nadrenii zapomniały już jak brzmią kopalniane syreny. Przeciwko nam jest sytuacja na światowych rynkach. Głównym konsumentem węgla w ostatnich dziesięcioleciach była gospodarka chińska. Rocznie zużywano tam 3,7 mld ton, czyli to, co wykopano w Mandżurii, a także sprowadzono z Australii i RPA. Ceny węgla były czułym barometrem koniunktury w Chinach. Po pierwsze dlatego, że zdecydowaną większość energii elektrycznej wytwarzano tam w elektrowniach konwencjonalnych, po drugie dlatego, że popyt na stal do konstrukcji chińskich drapaczy chmur podnosił ceny węgla koksującego.

Teresa Hurkała


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły