Mieszkańcy Polski lokalnej są zadowoleni z miejsca, w którym żyją. Dostrzegają też mankamenty. Przede wszystkim zły stan dróg, słabe zarobki, migracje młodych ludzi i starzenie się ludności. Brakuje im infrastruktury kulturalno-sportowej.
W latach 90. najwyższą cenę za przemiany ustrojowo-gospodarcze zapłaciła Polska z dala od wielkich miast. Złożyło się na to wiele przyczyn, ale najważniejsze były dwie: załamanie koniunktury w rolnictwie i masowa likwidacja zakładów przemysłowych w małych miastach. Efektem było ogromne ukryte bezrobocie na wsi i brak perspektyw dla młodych ludzi. Dziś politycy, którzy krytykują UE, nie dostrzegają albo nie chcą dostrzegać, że to właśnie dzięki wstąpieniu do Wspólnoty udało się, choć w części rozbroić tykającą bombę, na którą składała się bieda i brak perspektyw oraz poczucie niezawinionej krzywdy. Ci, którzy nie widzieli dla siebie miejsca w kraju, wyjechali w pierwszej kolejności na Wyspy Brytyjskie, później do innych państw. Oczywiście, jest to dla Polski strata w części niepowetowana, bo znaczna grupa tych emigrantów do kraju już nie wróci. Jednak lepiej, że budują sobie życie na miarę swoich potrzeb na obczyźnie niż gdyby mieli wegetować w swoich rodzinnych miejscowościach.
Teresa Hurkała