– Nie rozumiem, po co regulować to drogą ustawową w skali całego kraju. Jeśli mieszkańcy uważają, że włodarz nie powinien rządzić dłużej niż dwie kadencje, niech go ponownie nie wybierają. Jestem przeciwny jakimkolwiek regulacjom ograniczającym swobodę samorządów, które powstały przecież po to, żeby każda gmina rządziła się, jak chce – powiedział kiedyś prof. Jerzy Regulski, zagorzały przeciwnik ograniczania kadencji, wybitny ekspert samorządu terytorialnego. Dla rządzących wola społeczności lokalnych wydaje się nie mieć większego znaczenia. Podobnie jak i zalety wielokadencyjności, która dobrze służy Polsce. Wszak celem PiS jest zmaksymalizowanie swoich szans na zwycięstwo.
W debacie samorządowej, która z różnym natężeniem toczy się w kraju, wciąż za mało mówi się o wielkiej wartości wielokadencyjności. Oby nie została ona skasowana w wyniku cynicznej gry politycznej. Byłaby to niepowetowana strata dla społeczności lokalnych w całej Polsce. Przyjrzyjmy się jej dobrym stronom.
Niech o wielokadencyjności decyduje cały naród, a nie jeden prezes
W naszym kraju wójt, burmistrz i prezydent wybierani są w wyborach powszechnych, równych, bezpośrednich, w głosowaniu tajnym. Jeżeli wyborcy nie chcą wójta, burmistrza, prezydenta to go zmieniają w wyborach. Jeżeli jest dobrym gospodarzem, dobrze zarządza gminą i mieszkańcy chcą go wybrać, nie wolno urzędnikom z Warszawy zabraniać wolnego wyboru. – To suweren powinien decydować, kto jest wójtem, burmistrzem i prezydentem, a nie prezes jednej partii. To mieszkańcy powinni decydować, kto jest ich wójtem, burmistrzem czy prezydentem, a nie którakolwiek partia polityczna – podkreśla prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. – Wójt, burmistrz czy prezydent powinien być przede wszystkim dobrym gospodarzem i posiadać jak największe zaufanie mieszkańców. Jeśli w jakikolwiek sposób to zaufanie nadszarpnie, wyborca, każdorazowo co cztery lata, w procesie wyborczym ma okazję wyrazić swoją opinię poprzez oddanie głosu. Proponowane ograniczenie w zakresie kadencyjności urzędów wójta, burmistrza czy prezydenta miasta do dwóch kadencji godzi bezpośrednio w interesy mieszkańców – odbiera im bowiem podmiotowość wynikającą z możliwości dokonywania wyborów – przekonuje poseł PSL Piotr Zgorzelski. Nie można ograniczać prawa wyborczego obywateli, którzy nie będą mogli głosować na tych kandydatów, którym ufają i którzy sprawdzili się w pracy na rzecz dobra wspólnego. Przecież wielu wójtów, burmistrzów, od lat rządzi w gminie czy w mieście, bo taka jest wola mieszkańców. Ograniczenie kadencyjności to ograniczenie samorządności
Prawo wyborcze bierne, to podstawowe prawo obywatelskie, chronione konstytucyjnie
W zakresie biernego prawa wyborczego ustawodawca zastosował w Konstytucji dwukadencyjność tylko w przypadku prezydenta RP. Wszystkich innych osób, które korzystają z biernego prawa wyborczego, nie obowiązuje zakaz sprawowanie funkcji dłużej niż dwie kadencje. By wprowadzić w samorządach dwukadencyjność, PiS musiałoby zmienić Konstytucję. Póki co nie ma konstytucyjnej większości, by to przeprowadzić. -Konstytucja wprowadza kadencyjność tylko dla prezydenta RP. W pozostałych wyborach to suweren decyduje kto i jak długo ma sprawować swoją funkcję – twierdzi Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego, prezes Ruchu Obrony Polskiej Samorządności. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że zarówno przepisy Europejskiej Karty Samorządu Terytorialnego jak i rodzimej ustawy zasadniczej nie narzucają ograniczenia liczby pełnionych kadencji przez włodarzy samorządu. – Bierne prawo wyborcze to przecież podstawowe prawo obywatelskie, chronione Konstytucją – mówi prof. Jerzy Stępień, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, współtwórca ustawy samorządowej z 1990 r. oraz współautor późniejszych reform administracyjnych w Polsce.
Robert Matejuk
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar
Zamów prenumeratę: http://zielonysztandar.com.pl/prenumerata/