Rozmowa z Eugeniuszem Kłopotkiem, posłem PSL
- Ceny skupu wielu produktów rolnych spadają, mleko jest najtańsze od ponad 10 lat, a rolnicy nie protestują. Czyżby paliwo buntu na polskiej wsi już się wypaliło?
Przede wszystkim gdzie są najbardziej zapalczywi trybuni ludowi, którzy zupełnie przycichli? Pewnie się dziś wstydzą. Dobrze wiem, jak bardzo pogorszyła się koniunktura w rolnictwie. W kierowanym przez mnie Instytucie Zootechniki tniemy koszty, by wyjść na swoje. Jeszcze się nam udaje utrzymywać na plusie, ale, jeśli sytuacja się nie poprawi, już nie będzie to możliwe. Paradoksem jest, że kiedy my współrządziliśmy i ceny skupu produktów rolnych, poza trzodą, były na dobrym poziomie, rolnicy znajdowali powód do niezadowolenia. I na sygnał trybuna z mocnym zabarwieniem politycznym chłopi szli na drogi i blokowali je. Dziś, gdy przychody w rolnictwie spadają jest cisza i spokój. Zobaczymy jak długo to potrwa.
- Rolnicy pytani, dlaczego nie protestują, przyznają, że owszem jest im ciężko, ale za to mogą godnie żyć. Co to oznacza?
– Tak naprawdę takiej postawy nie rozumiem. Być może ludziom podoba się, że obecna władza ma zamiar rozliczać tych, którzy się w ostatnich latach wzbogacili. Pokutuje myślenie – dobrze, że zabierają się za bogaczy. A to, że mi się nie poprawi, nie ma już większego znaczenia. Ale już niebawem Polacy przekonają się, co oznaczają rządy obecnej władzy. Jak zobaczą, że w kieszeni pieniędzy im nie przybywa, to przestanie się im to podobać. A gdy jeszcze odczują, że stajemy się państwem policyjnym, to zmienią swoje preferencje wyborcze.
- Przyzna pan, że PiS trafnie zdiagnozowało nastroje społeczne. Dlaczego politycy poprzedniej koalicji nie byli zdolni tego uczynić?
Mam pretensję do kierownictwa PSL, że w imię lojalności nie potrafiliśmy twardo w kilku przypadkach postawić się koalicjantowi. Tylko dzięki determinacji prezesa Władysława Kosiniak-Kamysza udało się wydłużyć urlopy macierzyńskie do roku i dać nieubezpieczonym matkom 1000 zł przez rok po urodzeniu dziecka. Niestety, politycy PO zapominali, że Polska to nie tylko autostrady, aquaparki, nowe gmachy oper i orliki, lecz także ludzie, którym, mimo że kraj się rozwijał, wcale nie żyło się lepiej. Państwa ponoć nie było stać na to, by poprawić ich sytuację. Często mówiłem, że trzeba nie tylko słuchać ludzi, ale też walczyć, by ich postulaty pełniej realizować.
- Jak długo ludzie będą wdzięczni PiS za 500 plus?
Przyjrzyjmy się metodzie rządzenia obecnej ekipy. Oferuje, co się ludziom podoba, igrzyska, wchodząc w ostre starcie z PO i Nowoczesną. Ale równocześnie daje też po kawałku chleba. Jeśli PiS obniży wiek emerytalny, weźmie się za komorników i lichwiarzy, 500 plus będzie realizowane, to może długo jeszcze porządzić.
- Co pana zdaniem najbardziej zaszkodziło PSL? Jaka była przyczyna tego, że wyborcy wiejscy odwrócili się od partii, która reprezentowała dotąd ich interesy?
Znaczenie miała zbyt uległa postawa wobec partnera koalicyjnego. Ale najbardziej zaszkodziły nam trzy rzeczy. Pierwsza to to, że staliśmy się za mało aktywni. Druga, że zgodziliśmy się na podwyższenie wieku emerytalnego. I wreszcie trzecia, która zdarzyła się niestety w ubiegłym roku przed wyborami. Chodzi o zamieszanie przy szacowaniu strat w rolnictwie spowodowanych suszą. Konsekwencją był słaby wynik wyborczy. Naszą szansą jest czas. Pod warunkiem, że z Kongresu, który nas czeka pod koniec roku, wyjdziemy zmobilizowani i z jasnym przesłaniem, w jakim kierunku idziemy. Musimy podążać własną drogą, a nie wpisywać się w scenariusze innych partii. Czas dla nas jest cenny, bo następne wybory odbędą się dopiero za dwa i pół roku. A będą to wybory samorządowe, w których uzyskujemy dobre wyniki. To nas powinno wzmocnić przed wyborami parlamentarnymi.
- Jaką opozycją dziś są ludowcy?
Jestem przeciwnikiem bycia totalną opozycją. My mamy być opozycją racjonalną. Popierać korzystne dla ludzi i kraju rozwiązania, a sprzeciwiać się demontażowi państwa, czego przykładem jest zamach na Trybunał Konstytucyjny, który jest filarem demokratycznego państwa prawnego. Postawiliśmy diagnozę przyczyn naszej porażki wyborczej. Teraz musimy wykorzystać czas kampanii sprawozdawczo-wyborczej przed Kongresem do oczyszczenia naszych szeregów z koniunkturalistów, by pozostali w nich prawdziwi ludowcy. Wierzę, że Kongres nada impetu naszym działaniom, a nasza racjonalność będzie procentować. My ze sceny politycznej na pewno nie damy się wypchnąć.
- Ostoją PSL są samorządy. Należy się spodziewać, że PiS będzie chciało w jakiś sposób tę władzę w terenie przejąć. Jarosław Kaczyński powiedział wprost, że prawdziwe pieniądze nie są w ministerstwie finansów, lecz w samorządach. Czy dostrzega pan w tym zagrożenie dla PSL?
Nie sadzę, by PiS zdobyło samorządy. Nawet teraz, gdy jest na fali, w uzupełniających wyborach wójtów czy burmistrzów wcale nie wygrywa. Górą są nasi ludzie. Są znani w swoim środowisku, dają gwarancję, że potrafią zadbać o interesy mieszkańców gminy czy miasta i spełnić ich oczekiwania.
- Wiadomo, że PiS dąży do zbudowania silnego scentralizowanego państwa. W tę koncepcję nie wpisuje się Polska samorządowa. Może uderzyć w nią, osłabiając PSL.
Polacy mają coraz lepszy ogląd sytuacji. Jestem przekonany, że jeśli PSL znajdzie właściwy kierunek działania, to poprawimy nasz stan posiadania. Czy to się komuś podoba, czy też nie, na scenie politycznej potrzebne jest Stronnictwo, gdyż stabilizuje ją. Od wielu lat mówię, że PSL nie powinno starać się wszystkich zadowolić. W mej ocenie są trzy obszary, na których przede wszystkim powinniśmy się koncentrować. Pierwszy to wieś i rolnictwo, drugi to samorząd lokalny. Trzecim jest mały i średni polski biznes, którego nie dało się nam do siebie przyciągnąć. Jeśli te trzy grupy społeczne będą postrzegać nas jako swego politycznego reprezentanta, to jest możliwe przekroczenie 10% poparcia wyborców.
- Teraz ludzie widzą PSL jako jednego z obrońców Trybunału Konstytucyjnego. Dla przeciętnego Polaka nie ma on większego znaczenia.
Do czasu aż sam nie będzie miał sprawy do tej instytucji. Jeśli chcemy być odpowiedzialnymi politykami, to nie możemy dopuścić do takiej sytuacji, żeby jeden z filarów demokratycznego państwa prawnego został naruszony. Trybunał Konstytucyjny jest dla obywatela tarczą przed zapędami władzy i strażnikiem przestrzegania Konstytucji. I nie ma mowy, żebyśmy pozwolili PiS na jego demontaż.
- A co może dziś zdziałać opozycja, skoro w Sejmie PiS wszystko przegłosowuje?
Szczęście, że rządzący nie mają większości konstytucyjnej. Gdyby ją mieli, to dopiero zobaczylibyśmy jazdę. Tak zmieniliby Konstytucję, że bez przewrotu rewolucyjnego nie dałoby się odsunąć ich od władzy. Póki co, tak nie jest. Dlatego musimy wskazywać błędy, które popełnia ekipa rządząca, przekonywać wyborców do siebie i przede wszystkim pamiętać, że obietnic trzeba dotrzymywać. Musimy też pokazywać swoje pomysły rozwiązań różnych, ważnych dla Polski i Polaków, spraw.
- Wszystko wskazuje na to, że prawdziwym ukoronowaniem dobrej zmiany będą procesy pokazowe politycznych przeciwników prezesa PiS.
Sądy pokazały, że jeszcze nie poddają się presji ekipy rządzącej. Dlatego uważam, że mogą one być niezawisłymi organami, które będą przy tego typu procesach rozstrzygać. Jeśli ktoś jest winny, powinien ponieść karę. Wierzę, że niewinnego sądy obronią.
- PiS utrzymuje wysokie poparcie społeczne. Co może sprawić, że część wyborców przejrzy na oczy i zobaczy, jaką Polskę chce nam urządzić?
Stanie się tak wtedy, gdy zauważą, że pieniędzy im nie przybywa, a rządzącym tak. A przede wszystkim, gdy dostrzegą, że ich prawa i wolności, tak ciężko wywalczone, są coraz bardziej ograniczane. Oznaczałoby to, że Polska staje się krajem represyjnym, inwigilującym obywateli. Ludzie zaczną się wówczas bać władzy. Ale przyjdzie taki moment, że podniosą głowy, co byłoby końcem obecnej władzy.
Rozmawiała: Teresa Hurkała