Grozi nam odwrót od OZE i energetyki rozproszonej!

Rozmowa z Mieczysławem Kasprzakiem, posłem PSL, przewodniczącym poselskiego Zespołu ds. Energii Odnawialnej

19 maja ma odbyć się pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o OZE (projekt zgłoszony przez posłów PiS). Dlaczego nowa propozycja ma być procedowana na zasadzie projektu poselskiego? Co nowy projekt zawiera? Co w takiej sytuacji z dotychczasową ustawą o OZE?

– Projekt poselski pozwala na skrócenie procedur. W ten sposób tak istotne zmiany w ustawie o OZE mogą być uchwalone raptem w miesiąc! Projekt poselski charakteryzuje się też brakiem konsultacji społecznych! A więc strony zainteresowane zmianami nie mogą wyrazić swojego zdania. Dlaczego obecna ekipa rządząca chce uniknąć spotkań z osobami zainteresowanymi OZE, zwykłymi obywatelami? Wydaje się, że powód jest jeden. Chodzi oczywiście o zawartość projektu, który praktycznie likwiduje wsparcie dla małej energetyki prosumenckiej. Dlatego też 19 maja, kiedy odbędzie się pierwsze czytanie poselskiego projektu, zamierzam zgłosić wniosek o wysłuchanie publiczne w tej sprawie. To jest bardzo ważne, by w tej kwestii mogli się swobodnie wypowiedzieć specjaliści, fachowcy, przedsiębiorcy, rolnicy, samorządowcy, wreszcie każdy obywatel. To niezwykle ważny element procesu procedowania ustaw w Sejmie. Tak właśnie wygląda prawdziwa demokracja. Dlaczego, więc obecna ekipa rządząca unika procedur demokratycznych? A przypomnę, że my wcale nie musimy w takim pośpiechu uchwalać nowej ustawy. Dotychczasowa, dobra ustawa o OZE znajduje się w okresie vacatio legis. A więc w sytuacji, gdy nie uchwalimy zmian proponowanych w projekcie poselskim te rozwiązania pozostaną. I są to rozwiązania o wiele lepsze niż te proponowane obecnie. A z pewnością lepsze dla zwykłych gospodarstw domowych, dla zwykłych obywateli.

 W „starej ustawie” udało się przeforsować rozwiązania wspierające energetykę rozproszoną i prosumentów.

– Tak, te poprawki w projekcie rządowym zostały wprowadzone dzięki determinacji PSL. Na marginesie przypomnę, że wtedy mieliśmy też poparcie PiS, które dzisiaj radykalnie zmieniło podejście do energetyki obywatelskiej! Obecna ustawa o OZE, która jest  w okresie vacatio legis, zawiera szereg korzystnych rozwiązań. Chodzi m.in. o system taryf gwarantowanych, czyli tzw. formułę Feed-in Tarif. Oznacza to, że zakład energetyczny będzie odkupywał od nich energię po stałych cenach, wyższych niż obecne rynkowe ceny (które mogą za kilka lat wyglądać zupełnie inaczej). Tutaj prosument ma pewność, że prąd będzie odbierany po stałych cenach. Stałe stawki w ramach polskiego systemu taryf gwarantowanych mają obowiązywać dla każdej instalacji przez 15 lat od momentu jej uruchomienia. Właściciele mikroinstalacji o mocy do 3 kW przez okres 15 lat otrzymają stałą cenę za wyprodukowaną energię: hydroenergia – 0,75 zł za 1 kWh, energia wiatru – 0,75 zł za 1 kWh; energia promieniowania słonecznego – 0,75 zł za 1 kWh. Zaprzestanie stosowania takiej taryfy w stosunku do nowych prosumentów nastąpi w momencie osiągnięcia mocy 300 MW produkcji takich mikroinstalacji w skali kraju. Instalacje o mocy w przedziale 3 kW do 10 kW otrzymają przez okres 15 lat następujące stawki: biogaz rolniczy – 0, 70 zł za 1 kWh.; biogaz pozyskany z surowców pochodzących ze składowisk odpadów – 0,55 zł za 1 kWh; biogaz pozyskany z surowców pochodzących z oczyszczalni ścieków 0,45 zł za 1 kWh; hydroenergia – 0,65 zł za 1 kWh; energia wiatru – 0,65 zł za 1 kWh; energia promieniowania słonecznego – 0,65 zł za 1 kWh. Zaprzestanie przyznawania takiej taryfy nowym prosumentom nastąpi w momencie osiągnięcia mocy 500 MW produkcji takich mikroinstalacji w skali kraju.

A w projekcie poselskim?

– PiS rezygnuje z tego wsparcia. A to stawia w trudnej sytuacji tych, którzy już poczynili pewne inwestycje związane z OZE licząc właśnie na system taryf gwarantowanych. Nie chodzi mi tutaj wcale o to, że stracą zaufanie do tej, czy innej opcji politycznej. W oczach przedsiębiorców, rolników, mieszkańcy małych miejscowości straci przede wszystkim państwo polskie. Co to bowiem za państwo, które najpierw coś obiecuje, zapewnia, a później okazuje się, że za pomocą prawnej sztuczki wycofuje się z tego, co oficjalnie zagwarantowało? Jak można ufać takiemu państwu?

 Ale z drugiej  strony nie wszyscy tracą na nowych rozwiązaniach.

– Jeśli ten projekt poselski zostanie przegłosowany to w gabinetach kilku prezesów dużych koncernów energetycznych wystrzelą korki od szampana. Według projektu poselskiego PiS za OZE zostanie bowiem ponownie uznane współspalanie. Oczywiście współspalanie węgla nie ma nic wspólnego z ekologią. Poza tym proponowane w projekcie zmiany praktycznie spowodują odejście od fotowoltaiki, kosztem energetyki opartej na energetyce wiatrowej. Czyli zamiast małych przydomowych ogniw fotowoltaicznych umieszczonych na dachach budynków gospodarczych, budynków publicznych (np. szkół i urzędów) powstawać będą wielkie fermy wiatrowe.

Może jednak współspalanie nie jest takie złe? To może pomóc polskiemu górnictwu.

– Zamiast wspierać współspalanie zdecydowanie lepiej postawić na energetykę rozproszoną na prosumentów. Ale to nie jest tak, że jestem przeciwnikiem górnictwa. W tej chwili to ważny segment polskiej gospodarki. Ale musimy myśleć o przyszłości. Pokłady węgla na Górnym Śląsku starczą na 25-30 lat. Kiedyś fedrowano 300 m pod ziemią, dziś to już 1300 m. To jest zarówno coraz bardziej niebezpieczne, jak i coraz droższe. A OZE? Sama nazwa odnawialne źródła energii mówi sama za siebie. Energia elektryczna, energia wiatru, biogaz, z pewnością nie skończy się za 25-30 lat. Poza tym ekologia. Niestety dzisiaj widzę wyraźnie, że zielona energia przegrywa z czarną energią. A przynajmniej jeśli chodzi o obecną ekipę rządzącą. Zamiast bowiem stawiać na zdrowe ekologiczne pozyskiwanie energii w łaskach jest energia czarna, to jest na bakier z ekologią. Dzisiaj coraz większą uwagę zwracamy na nasze zdrowie. Zauważamy, że wiele chorób jest związanych z zanieczyszczeniami naszego otoczenia. Nie bez powodu bowiem mieszkańcy Krakowa domagali się uchwalenia tzw. ustawy antysmogowej, która zakazała stosowanie drewna i węgla do ogrzewania mieszkań w tym mieście. Także w innych polskich miastach, które mają podobny problem z powietrzem, pojawiają się podobne głosy. A w energetyce? Uznajemy, że współspalanie węgla, drewna i biomasy jest ok? W ten sposób idziemy na przekór odczuć społeczeństwa, które przesuwa się w kierunku ekologii. Nie muszę przekonywać, że OZE to czysta, zielona energia. Bezpieczna dla zdrowia.

Ale dość kosztowna.

– Nie zgadzam się z tym. Przecież do spalania węgla musimy dodać np. koszty zdrowotne, koszt degradacji środowiska. To też np. koszty zużycia wody do chłodzenia generatorów w elektrowniach węglowych. Latem ubiegłego roku mieliśmy z tym ogromny problem. Zaczęło tej wody po prostu brakować. Dlatego pojawiły się pewne ograniczenia w odbiorze energii elektrycznej. W tym roku wszystko wskazuje, że będzie podobnie. I w kolejnych latach, jeśli nic się nie zmieni, to też lepiej nie będzie. A przypomnę, że fotowoltaika ma największą wydajność i efektywność w miesiącach letnich. Gdybyśmy na nią postawili to latem nie mielibyśmy tego problemu. Poza tym nie zapominajmy, że OZE to postęp. To nowe technologie, nowe rozwiązania, innowacje, uwolnienie pomysłowości ludzi. Na to stawia świat, świat idzie w tym kierunku. Bo to przyszłość. Bo to rozwój. To także nowe miejsca pracy. Oblicza się, że w Polsce rozwój OZE może dać jeszcze prawie 100 tys. nowych miejsc pracy. Te rozwiązania po latach przynoszą liczne efekty, przejawiające się m.in. stopniowym i stale postępującym spadkiem cen technologii związanych z OZE przy równoczesnym wzroście ich wydajności.

Ale dlaczego tak ważna jest energetyka rozproszona w oparciu o prosumentów? Być może lepsze są duże obiekty oparte na OZE?

– To bezpieczeństwo. W przypadku ataku terrorystycznego, w przypadku awarii itd. Awaria jednego dużego bloku energetycznego może wyłączyć prąd w całym regionie. Liczne mikroinstalacje zapewniają tutaj bezpieczeństwo. To także obciążenia dla linii przesyłowych. Jeśli ktoś jest prosumentem to nie musi się martwić o straty przesyłowe, wynoszące w polskich warunkach nawet 20 proc. energii. Skoro sam produkuje prąd dla siebie, to nie musi się martwić o to, że zakład energetyczny nagle podniesie mu cenę. To także ważny element bezpieczeństwa. I dlatego będę walczył o to, byśmy nie odchodzili od zielonej energii, od sensownych i logicznych rozwiązań.

Rozmawiał: Seweryn Pieniążek


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły