Mianem spadochroniarzy określa się kandydatów, startujących w wyborach z okręgów w których nie mieszkają i z którymi ich nic nie łączy. Ludowcy uważają, że tego typu praktyki są sprzeczne z zasadami uczciwości i ograniczają reprezentatywność interesów wyborców z poszczególnych okręgów. Dlatego chcą wprowadzić zmiany w ordynacji wyborczej, w myśl których z list danego okręgu będą mogli startować tylko ci kandydaci mieszkający w regionie minimum 5 lat.
Niemal wszystkie partie, poza PSL, wystawiają część swoich kandydatów w okręgach, z których ci nie pochodzą. W ten sposób maskują braki w swoich strukturach. Chcą uprawiać politykę poprzez media centralne, do których mają dostęp, a nie przez pracę w terenie z wyborcami. Lokalni liderzy, żeby zdobyć poracie muszą stanąć do walki z politycznymi celebrytami z Warszawy, których jedynymi zaletami są znana twarz i nazwisko.
Niestety czasem to wystarcza żeby wygrać. Cierpią przez to interesy społeczność lokalnych. Wdzięczność wobec ludzi, którzy wybrali takiego „spadochroniarza” kończy się zazwyczaj z chwilą odebrania mandatu posła czy senatora. Taki stan rzeczy bardzo wypacza polską demokrację. Z podobną sytuacją mamy do czynienia obecnie na Podlasiu, gdzie w wyborach uzupełniających do senatu startuje Anna Anders. Nie ma ona nic wspólnego z tym regionem. Rywalizuje z nią urodzony i mieszkający całe życie w okręgu wyborczym Mieczysław Bagiński z PSL. – Żeby być kandydatem w wyborach samorządowych, trzeba być zameldowanym w okręgu, z którego się startuje. W wyborach do Senatu takiego wymogu nie ma i musimy to zmienić- uważa Jarosław Kalinowski, europoseł PSL. – Na Podlasiu już się tak zdarzało, że startowali stąd ludzie zupełnie niezwiązani z regionem. Wygrywali, a potem nikt tych spadochroniarzy na Podlasiu nie widział – dodał. Podobnego zdania jest prezes PSL Władysław Kosiniak – Kamysz. – Anna Maria Anders była za słaba dla Warszawy, jest dobra dla okręgu łomżyńsko-suwalskiego. Te wybory są ważne dla PSL – dziękując za poparcie PO, Nowoczesnej i środowisk lewicowych – by pokazać kandydata, który jest swojakiem, a nie jest przywieziony na osłodę. Zwłaszcza, że jeśli pani Anders wygra, to nie będzie mogła łączyć funkcji ministra z mandatem senatora – uważa prezes PSL.
Dlatego Ludowcy chcą zmienić ordynacje tak, aby do Senatu mogli startować tylko mieszkańcy okręgu. – PSL będzie postulowało za zmianą przepisów tak by w wyborach do Senatu, gdzie obowiązują jednomandatowe okręgi, mogli kandydować ci, którzy mieszkają w danym okręgu minimum 5 lat – zapewnia poseł Piotr Zgorzelski, sekretarz PSL.
Materiał pochodzi i jest finansowany przez Komitet Wyborczy Polskiego Stronnictwa Ludowego