Wojciech Jasiński to polityk PiS, który za cenę stanowiska prezesa Orlenu zrzekł się mandatu poselskiego. Wystarczył zaledwie miesiąc od objęcia niezwykle dobrze płatnej posady, aby ten blisko 70-letni urzędnik uzależnił polską firmę od Rosji. Przez najbliższe lata dwie trzecie ropy kupowanej przez płocką rafinerię będzie pochodziło od naszego wschodniego sąsiada. Oznacza to, że rozwój Orlenu będzie uzależniony od decyzji Kremla.
Najbardziej zagorzali przeciwnicy PiS twierdzą, że kiedy to ugrupowanie objęło rządy w Polsce, w Moskwie strzeliły szampany. Można te stwierdzenie odbierać jako czystą złośliwość, gdyby nie coraz więcej faktów, które to potwierdzają. Najgorsze od ośmiu lat stosunki z UE, obniżony rating Polski z „A-” do „BBB+” oraz niepokoje społeczne na pewno nie służą wzmocnieniu państwa w relacjach z Rosją. Jakby tego było mało, Wojciech Jasiński, nowo wybrany prezes Orlenu z namaszczenia PiS, ratuje w ostatniej chwili wizerunek Rosnieftu, rosyjskiego eksportera ropy naftowej, podpisując z tą firmą kontrakt na zakup od 6 do 8,4 mln ton ropy rocznie. Razem z innym kontraktem (również na zakup rosyjskiej ropy) Orlen niemal uzależnił się od Rosji. Gdyby teraz z przyczyn politycznych zapadła decyzja o wstrzymaniu dla nas dostaw, płocka rafineria znalazłaby się w bardzo trudnej sytuacji. Nic dziwnego, że prezes rosyjskiego giganta nie krył ogromnego zadowolenie z podpisania umowy z Orlenem. – Rosnieft zakończył kryzysowy rok 2015 wyjątkowo produktywnie, podpisując zrywem na finiszu roku kontrakt o symbolicznym znaczeniu z PKN Orlen, o dodatkowych dostawach od 18 do 25,2 mln ton ropy naftowej do Polski. To porozumienie demonstruje zdolność konkurencji rosyjskich spółek i gwarantuje utrzymanie udziału na tradycyjnym dla nas rynku – rozpoczął swoje noworoczne wystąpienia Igor Sieczin, prezes Rosnieftu i jeden z najbliższych współpracowników prezydenta Rosji Władimira Putina.
Głupota czy już zdrada?
Kluczowym stwierdzeniem jest tu „tradycyjny dla nas rynek”. Dla Rosji wciąż jesteśmy strefą wpływów, dlatego nie dziwi panika, jaka tam zapanowała, kiedy Orlen zaczął kupować w październiku ropę z Arabii Saudyjskiej. Dzięki temu mogliśmy mieć o wiele lepszą pozycję negocjacyjną, bo w grę wchodził nie tylko biznes, ale też polityka – również ta o zasięgu światowym.
Rosja i Arabia Saudyjska są zaangażowane w poważny konflikt w Syrii. Nasz wschodni sąsiad wspiera prezydenta Baszszara al-Asada, a Saudowie opozycję syryjską. Konflikt interesów przeszedł w konflikt gospodarczy. To, że na stacjach paliw płacimy za ropę i benzynę najmniej od lat, zawdzięczamy właśnie temu starciu producentów ropy. Gospodarka Rosji opiera się głównie na ropie i gazie. Spadające ceny tych paliw powodują gwałtowne kurczenie się zasobów finansowych w Moskwie. Wie o tym Arabia Saudyjska, która zapowiada, że obecne ceny paliw ją satysfakcjonują, a mogą być jeszcze niższe.
Dlatego wejście na polski rynek, od dziesięcioleci zmonopolizowany przez ropę rosyjską, szejkowie traktowali bardzo prestiżowo. Chcieli dać powiedzeniowego pstryczka w nos Władimirowi Putinowi i za tę „przyjemność” byli gotowi słono zapłacić, sprzedając nam ropę po niskiej stawce. Niestety Wojciech Jasiński z PiS zaprzepaścił wszelkie okazje i podpisał umowę z Rosjanami.
– Dobry menadżer potrafiłby wykorzystać nadarzającą się okazję. Można było poczekać i pozwolić, aby obaj producenci ropy, którym bardzo zależało na polskim rynku, zaczęli walczyć o niego. Niestety zabrakło wizji, a może przede wszystkim umiejętności. Przecież pan Jasiński został prezesem Orlenu w nagrodę, a nie ze względu na swoje wybitne osiągnięcia w biznesie, bo z tego co wiem, takowych nie posiada – mówi Piotr Zgorzelski, poseł PSL z ziemi płockiej.
Jasiński to droga ropa i drogi gaz
To nie pierwszy raz, kiedy Wojciech Jasiński podpisuje umowę z rosyjską firmą nie zważając na interes Polski. Dotarliśmy do dokumentów, z których jasno wynika, że to przez Wojciecha Jasińskiego, ministra skarbu za rządów PiS w latach 2005-2007, Polacy płacą Rosji tak dużo pieniędzy za gaz. Ten polityk wykazał się skandaliczną nieodpowiedzialnością i zgodził się na podpisanie wieloletniej umowy na dostawę gazu nie analizując jej!
To, że Jasiński jako minister skarbu nie przeanalizował jednego z najważniejszych kontraktów dla polskiej gospodarki, wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Jednak w dokumentach, których kopie trafiły do nas, jest to wyraźnie napisane.
„(…) ze względu na ograniczony czas do wyrażenia opinii MSP (Ministerstwo Skarbu Państwa – red.) nie miało możliwości analizy przekazanego projektu Umowy. Nie mniej mając na uwadze bezpieczeństwo energetyczne kraju (…) wyrażam zgodę na zawarcie Umowy” – czytamy w piśmie z 15 listopada 2006 roku, podpisanym przez Jasińskiego.
Aneks do kontraktu, na który zgodził się minister obowiązuje nasz kraj do 2022 roku i być może będzie nas kosztował ok. 18 miliardów złotych więcej niż mówiły o tym wcześniejsze zapisy.
Marcin Zieliński