Wywiad z Władysławem Kosiniak-Kamyszem, prezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego, przewodniczącym Klubu Parlamentarnego PSL
Dlaczego Polacy wyszli w sobotę na ulicę?
Weekend pokazał, że PiS ma wielką zdolność destrukcji państwa. W ciągu miesiąca potrafiło zjednoczyć zróżnicowaną przecież w wielu kwestiach opozycję. PSL i Nowoczesna mają inne zdanie w wielu dziedzinach, na przykład w podejściu do gospodarki. Spieramy się też co do naszego projektu o emeryturach po 40 latach pracy. W wielu kwestiach jesteśmy na dwóch przeciwległych biegunach. Jednak, gdy chodzi o sprawy fundamentalne dla racji stanu, to nie wolno pozostać biernym. Udział w marszu nie był tylko obroną instytucji, był obroną podstawowych wartości ważnych dla każdego z nas.
Jarosław Kaczyński określił uczestników marszu Polakami gorszego sortu. Czuje się pan takim Polakiem?
Po reakcjach, których doświadczyłem po sobotnim marszu, kiedy to ludzie spontanicznie zatrzymywali się gratulując mi wystąpienia na wiecu i popierali nasze postulaty, czuję przede wszystkim wielkie wsparcie społeczne dla naszych działań.
Dlatego Jarosław Kaczyński nazywając nas Polakami gorszego sortu, w żaden sposób nie jest w stanie nas obrazić. Mogę tylko ubolewać, że PiS powraca do swojej starej metody dzielenia Polaków. Tak ma wyglądać obiecywana w kampanii wyborczej dobra zmiana?
Proszę dokończyć zdanie. Ostatnie wybory były dla PSL…
Najtrudniejszymi w ostatnich latach. Były też wskazówką, że należy dokonać poważnych zmian. I nie mam tu na myśli zmian personalnych, tylko zmiany o charakterze strukturalnym – konieczność powrotu do fundamentalnych wartości. Dziś nie można być „letnim”. Musimy być wyraziści w swoich poglądach i decyzjach. W dzisiejszej polityce nie ma miejsca na nijakość. Stoimy przed wielkimi wyzwaniami. Nie tracąc tego, co dla nas ważne, całego dorobku partii agrarnej, nie tracąc historii i chluby z niej płynącej musimy patrzeć w przyszłość i formułować Polskie Stronnictwo Ludowe jako partię ludową, narodową, a to wszystko składa się na partię powszechną. Czyli dostępną dla wszystkich, nie tylko dla wybranych grup społecznych.
Były w Polsce miejscowości, gdzie na PSL oddano mniej głosów niż wydanych na tym terenie legitymacji partyjnych.
To jest bardzo przykre, bo jeżeli ktoś się zdecyduje na działanie w partii, to znaczy, że się z nią utożsamia. Bierze udział w jej życiu, a podstawowym zadaniem członka ugrupowania jest oddanie na swoją partię głosu w wyborach. Nie możemy przejść obok tego faktu obojętnie, dlatego kampania sprawozdawczo-wyborcza jest czasem, w którym to „wojsko” musi się przeliczyć. To musi być armia zawodowa, a nie pospolite ruszenie. Musimy być gotowi na ciężki bój, bo widać po sytuacji jaka jest w kraju, że będziemy zmuszeni twardo bronić swoich wartości i przekonań.
Obecnie najsilniejsze partie polityczne to te, które są rządzone autorytarnie przez swoich liderów. Czy nie uważa pan, że w tej sytuacji PSL powinien scedować więcej władzy w ręce prezesa?
To dyskusja o statucie, która musi być przeprowadzona na kongresie. Na pewno, jako partia polityczna, musimy mieć zdolność podejmowania szybkich decyzji. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby niektóre decyzje były podejmowane tygodniami lub miesiącami. Kluczowe jest jednak budowanie drużyny. PSL nigdy nie było i nie będzie partią wodzowską. Mieliśmy silnych liderów. Chciałbym, aby ta idea silnego lidera i przywódcy była nadal realizowana.
Jest pan orędownikiem koncepcji odmłodzenia PSL. Wielu starszych działaczy obawia się, że nie będzie dla nich miejsca. Co pan chciałby im powiedzieć?
Ja sam jestem symbolem zmiany pokoleniowej, ale też zwolennikiem solidarności międzypokoleniowej. Jestem za tworzeniem mostów między tymi, którzy są w dostojnym wieku, a tymi, którzy mają wielki młodzieńczy entuzjazm. Nie da się budować formacji politycznej na jednym pokoleniu. Nie można zamknąć się na jedną grupę wiekową, zawodową czy terytorialną. Musimy być otwarci na różne środowiska. Chcę kierować partią, w której zawsze będzie miejsce dla różnych doświadczeń życiowych.
PiS nie kryje, że chce zniszczyć PSL. Jak chce pan temu zapobiec?
Mieliśmy tego przykład już w pierwszych dniach funkcjonowania nowego parlamentu, czyli brak miejsca dla nas w prezydium Sejmu. Tu nie chodzi o funkcję wicemarszałka, ale o możliwość przedstawiania naszego stanowiska, pełnego udziału w pracach parlamentu. To zostało nam ograniczone wbrew temu, co mówił prezydent Andrzej Duda. Podkreślał przecież, że słowo „parlament” wzięło się od słowa „mówić”. To prawo do mówienia już w pierwszych dniach zostało nam mocno ograniczone. Później, już naprawdę złośliwie, nie dano nam miejsca w komisji ds. służb specjalnych. Nie musieli tego robić, bo PiS nie miał tam zagrożonej większości. Swoje działania próbują tłumaczyć względami oszczędnościowymi, co jest nieprawdą. Żadna partia rządząca nie miała aż tylu wicemarszałków, dodatkowego wicemarszałka w Senacie, pomimo że nie ma tam nowego klubu. Mówi o oszczędnościach, a ma najwięcej ministrów i wiceministrów. PiS mówi o oszczędnościach, a powołuje więcej wicewojewodów niż było za poprzedniego rządu. Tu wychodzi cała obłuda tej partii. Z jednej strony twierdzą, że chcą oszczędzać i będą oszczędzać kosztem opozycji, po czym sami tworzą dla siebie coraz więcej stanowisk. Podobne działania będą kontynuowane. Obawiam się, że zostanie podniesiona też ręka na samorząd, na wartość, którą Polacy naprawdę dobrze oceniają. To może być dla PSL-u wielka próba, nie tylko jako partii, ale też ruchu społecznego. Zapewniam, że siła PSL-u jest dużo większa niż destrukcyjne możliwości PiS. Nie pozwolimy zakneblować nam ust. Nie będziemy niemą opozycją. To, że jesteśmy mniejszym klubem nie oznacza, że jesteśmy przez to mniej ważni.
Czy Polsce grozi dyktatura Kaczyńskiego?
To zastanawiające, że prezes Kaczyński nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za kraj. Czy myśli, że jest to zbyt ryzykowne, by brać tę odpowiedzialność na swoje nazwisko? Nie chciał zostać premierem, wystartować w wyborach prezydenckich, zostać marszałkiem Sejmu. Nawet nie jest przewodniczącym klubu parlamentarnego. Wszędzie są wyznaczeni zastępcy, którzy mają realizować linię partii. To musi budzić podejrzenia. Obecnie prezes największej partii nie bierze na siebie żadnej odpowiedzialności. Jest jednym z 460 posłów. To nie jest naturalne.
Media na lidera opozycji próbują kreować Ryszarda Petru. Czy nie jest to ryzyko dla PSL, że zostanie zmarginalizowane?
Musimy iść własną drogą. Stąd moje wystąpienie na marszu było inne niż pozostałych liderów. Nie odnosiłem się do poszczególnych osób, ale do wartości, ideałów i praw podstawowych. Nie broniłem tylko Trybunału Konstytucyjnego, ale praw obywatelskich. W opozycji nie ma koalicji. Idziemy własną drogą. Tam, gdzie będziemy mieć punkty wspólne z różnymi ugrupowaniami, tam będziemy współpracować. PSL ma swoją podmiotowość, będziemy ją pokazywać i zawsze jej bronić. Będziemy jak najbardziej widoczni w trudnych czasach, w jakich przyszło nam dziś działać.
Rozmawiali: Robert Matejuk, Marcin Zieliński