Rozmowa z dr hab. inż. Piotrem Pasyniukiem – prof. nadzw., dyrektorem Instytutu Technologiczno-Przyrodniczego w Falentach
• Dzisiaj wielu przedstawicieli biznesu mówi o dużej różnicy między tym czego oczekują oni, a tym czym zajmują się naukowcy, instytucje badawcze. Jak pan odnosi się do takich opinii? Jak wygląda sytuacja w przypadku Instytutu Technologiczno-Przyrodniczego w Falentach?
– Obecnie współpraca między biznesem a nauką nie wygląda tak źle, jak niektórzy to przedstawiają. Powiem jak to dzisiaj wygląda w przypadku ITP w Falentach. Otóż przede wszystkim w latach 2011-2015 realizowaliśmy program wieloletni, zlecony przez ministra rolnictwa i finansowany z budżetu państwa. Przez te lata staraliśmy się rozwiązywać istotne dla rolnictwa problemy i wskazywać kierunki jego rozwoju. Zrobiliśmy bardzo wiele dla krajowego rolnictwa. Druga kwestia to współpraca z biznesem. W zdecydowanej większości naszych projektów, aplikującym jest przedsiębiorca. To on wyznacza kierunek i zleca nam badania. Mało tego, to on zostaje właścicielem wyników, łącznie z prawami autorskimi. Po prostu nie da się tego pominąć. W ostatnim czasie podpisałem kilkanaście wniosków patentowych, przygotowanych przez naszych pracowników we współpracy z przemysłem! To wręcz znakomity wynik. Dlatego w mojej ocenie już dzisiaj potrafimy współpracować z przemysłem i biznesem. Myślę, że z czasem ta współpraca będzie się zazębiała jeszcze lepiej.
• Czy zatem maksymalne zazębienie tej współpracy będzie jednym z głównych celów, które będzie pan realizował jako nowy dyrektor Instytutu Technologiczno-Przyrodniczego w Falentach? Przypomnijmy, że w czerwcu objął pan funkcję dyrektora ITP.
– Z kolei ja przypomnę, że Instytut Technologiczno-Przyrodniczy został utworzony w 2010 r. w wyniku połączenia Instytutu Budownictwa, Mechanizacji i Elektryfikacji Rolnictwa (IBMER) w Warszawie oraz Instytutu Melioracji i Użytków Zielonych (IMUZ) w Falentach. To połączenie miało służyć poprawie sytuacji finansowej tej instytucji. Nie do końca jednak tak się stało. Wywodzę się wprawdzie z IBMER-u, ale czuję się członkiem nowej społeczności ITP. Chciałbym, aby ten Instytut miał się jak najlepiej, rozwijał się i przezwyciężał wszelkie problemy. Żeby wyszedł na prostą. Chciałbym także, aby osoby tutaj zatrudnione miały pełną satysfakcję z wykonywanej pracy. To są te nadrzędne cele, które sobie stawiam.
• Tego zapewne nie da się zrobić bez odpowiedniego finansowania.
– Udział w konkursie na stanowisko dyrektora ITP wymagał przygotowania koncepcji rozwoju Instytutu, i taki też plan przygotowałem. Skorzystałem z dokumentów, które były dostępne w Instytucie oraz oparłem się na moim doświadczeniu. Jednak już po objęciu tej funkcji, widzę, że niektóre punkty z tego planu muszę zweryfikować. Nie pełniąc funkcji dyrektora ITP, nie miałem dostępu do pewnej wiedzy. Teraz kiedy ją posiadam, to wiem, że pewne działania będę musiał realizować wolniej i z mniejszym rozmachem. Tak, przyznaję to – wiele kwestii rozbija się o sprawy finansowe. Dlatego jednym z moich priorytetów jest dalsza konsolidacja ITP. Mimo pięciu lat działania jednolitego ITP, nadal istnieje pewien rozdźwięk między dawnym IBMER-em i IMUZ-em. To wynika chociażby z tego faktu, że oba instytuty to zupełnie inna tematyka badawcza. Dlatego w niektórych miejscach trzeba przyśpieszyć konsolidację, bo docelowo taki rozdźwięk nie powinien mieć w ogóle miejsca. Podam prosty przykład – w tej chwili mam dwóch zastępców; jeden zajmuje się sprawami Pionu Inżynierii Rolniczej, drugi sprawami związanymi z problemami Pionu Agro-środowiskowego. Czyli co? Już na etapie zastępców dyrektora mamy rozdział na dawny IBMER i IMUZ. Jednym z moich pierwszych kroków będzie likwidacja tego podziału w nazewnictwie i kompetencjach zastępców. Docelowa w perspektywie roku, może dwóch lat, chciałbym mieć jednego zastępcę.
Czytaj więcej na e-wydaniu zielonego sztandaru:http://wydawnictwoludowe.embuk.pl/pub/zielony-sztandar-zielony-sztandar-16-22-wrzesnia