Rozmowa Pawłem Sajakiem, posłem PSL
Kończy się obecna kadencja parlamentu. Czy po czterech latach obecności w Sejmie może pan powiedzieć, że wielka polityka wciągnęła pana czy też jest pan nią rozczarowany?
– Na pewno wielka polityka daje szansę realnego wpływu na to, co dzieje się kraju. Stwarza też możliwość oddziaływania na codzienne życie współobywateli. To nakłada na posłów odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Zmiany legislacyjne dotykają przecież w jakimś stopniu każdego z nas. Przyznam jednak, że jestem nieco rozczarowany samym systemem funkcjonowania Sejmu. Mógłby on działać sprawniej.
Czy to oznacza, że będzie pan starał się ubiegać o mandat w nadchodzących wyborach parlamentarnych?
– Nie jest to tylko moja decyzja. Wyraziłem zgodę na kandydowanie, ale czy zostanę umieszczony na liście i jakie przypadnie mi miejsce na niej – to zależy od władz partii.
Jeśli zostanie pan pozytywnie zweryfikowany, to do jakiej grupy wyborców chciałby pan się przede wszystkim zwrócić?
– Jako że mam 37 lat, mieszkam w mieście i związany jestem z przedsiębiorcami, to będę zabiegał o poparcie młodych mieszkańców miast, już pracujących w biznesie lub myślących o podjęciu działalności na własny rachunek. Ludzi, którzy nie chcą wyjechać z Polski, lecz tu na miejscu gotowych podjąć trud znalezienia swojego miejsce do życia. Osób aktywnych, niepoddających się przeciwnościom.
Wybory prezydenckie pokazały, że młodzi ludzie coraz głośniej dopominają się, by mogli mieć wpływ na to, co dzieje się nie tylko w ich najbliższym otoczeniu, ale i w kraju.
– Na postawy młodych ludzi wpływ ma to, że nie pamiętają oni, jak żyło się w Polsce przed 1989 r. Oni nie porównują warunków życia w tamtym czasie z obecnymi, lecz chcą, by były one podobne jak w bogatych krajach Zachodu. Jeszcze pamiętam puste półki w sklepach i długie kolejki przed nimi. Dla młodszych ode mnie są to opowieści jak z filmów Barei. Bardziej śmieszne niż przygnębiające. Wydaje się im, że w komunie było łatwiej, bo państwo dbało o to, by każdy miał pracę i jakieś pieniądze na życie. Teraz zostawia ich samych sobie. To rozczarowanie młodych osób swoją sytuacją wykorzystują niektórzy prawicowi politycy. Grają na emocjach, wmawiając im, że jest to wina rządzących.
Rozmawiała: Teresa Hurkała
Czytaj więcej na e-wydaniu zielonego sztandaru:http://wydawnictwoludowe.embuk.pl/pub/zielony-sztandar-zielony-sztandar-24-30-czerwca