A miało być tak pięknie. Te słowa znanej piosenki Elektrycznych Gitar (Wielki Tenis) najlepiej opisują to, co można dostrzec, gdy przyjrzymy się bieżącym wydarzeniom politycznym. Jeszcze dobrze nie zastygł atrament na zaświadczeniu PKW potwierdzającym wybór Andrzeja Dudy na urząd prezydenta RP, a już na linii Pałac Prezydencki-Urząd Rady Ministrów rysuje się pierwszy konflikt. Niestety, Andrzej Duda rozpoczyna swe urzędowanie od swoistego falstartu.
Plany prezydenta elekta zdają się pozostawać w sprzeczności z wcześniejszym gestem złożenia legitymacji PiS. Zaledwie kilka dni po wygranych wyborach Andrzej Duda próbuje wcielać w życie strategię jego niedawnych partyjnych kolegów. A szkoda. Mogła być to piękna prezydentura, służąca budowaniu w Polsce prawdziwego konsensusu. Na taką liczyłem. Dziś widać, że prezydent elekt z premedytacją próbuje wciągnąć polityków koalicji w grę, której celem będzie zwycięstwo PiS w jesiennych wyborach. Plan jest prosty: wykorzystać konstytucyjne uprawnienia głowy państwa, aby wykreować w społeczeństwie pogląd mówiący o złej koalicji PO-PSL, która nie pozwala przeprowadzić korzystnych dla obywateli zmian. Po wieczorze wyborczym otoczenie Andrzeja Dudy z zapałem rozpoczęło pracę nad projektami ustaw, które tuż po 6 sierpnia (data objęcia urzędu) zostaną skierowane do parlamentu. Polityczne zaplecze Dudy nawet nie ukrywa, czego będą one dotyczyły. Chodzi oczywiście o sprawy najbardziej drażliwe społecznie, tj. projekt ustawy zwiększający kwotę wolną od podatku i projekt obniżający wiek emerytalny. Nikt nie sądzi chyba, iż termin zgłaszania projektów jest w tej sytuacji przypadkowy. Cel całej operacji wydaje się oczywisty. Bez wątpienia jest nim wpędzenie koalicji rządzącej w sytuację rodem z antycznej tragedii Sofoklesa. Politycy rządzących ugrupowań niczym Antygona znajdą się w sytuacji bez wyjścia. Jeśli będą opóźniali pracę nad zgłaszanymi projektami ustaw, narażą się na natychmiastowy zarzut ze strony PiS o działanie na szkodę Polaków i hamowanie pożądanych przez obywateli reform. Jeśli koalicja przegłosuje zgłoszone przez prezydenta projekty, może się okazać, iż przyszłoroczny budżet – mówiąc kolokwialnie – nie wytrzyma reform Andrzeja Dudy. Wówczas politycy PiS, być może już w fotelach koalicji, będą snuć opowiadania o fatalnym stanie finansów publicznych pozostawionym przez koalicję PO-PSL.