Sytuacja na rynku pracy powinna się poprawiać. Jak bardzo, zależy to od przedsiębiorców. A oni planują w najbliższych miesiącach zwiększać zatrudnienie. Zamierza tak zrobić jedna czwarta firm, o jedną trzecią więcej niż przed rokiem. Tylko 10 proc. uwzględnia redukcje.
To są dobre informacje dla rzeszy bezrobotnych. Obecnie 14 proc. Polaków w wieku aktywności zawodowej pozostaje bez pracy. Jest to więcej niż w grudniu 2013 r., gdy stopa bezrobocia wynosiła 13,4 proc. Trzeba jednak podkreślić, że ten wskaźnik jest lepszy niż przed rokiem. Wzrost poziomu bezrobocia zimą jest czymś naturalnym. Jest efektem zakończenia robót sezonowych, zwłaszcza w budownictwie, rolnictwie i w turystyce. Gdy ruszą na wiosnę, statystka się poprawi. A powinny zacząć się niebawem, gdyż ciepła aura przyspieszy prace, a więc zacznie się nabór pracowników. W wielkości zatrudnienia istotniejsze od wahań sezonowych są plany pracodawców. Badania przeprowadzone przez Instytut badawczy Randstad i TNS pokazują, że są oni w dobrych nastrojach, co wynika z ich oceny koniunktury gospodarczej. Jest ona najbardziej pozytywna od 2010 r. Ponad 36 proc. przedstawicieli firm spodziewa się poprawy sytuacji gospodarczej w ciągu najbliższych sześciu miesięcy. Dla porównania jeszcze w listopadzie ubiegłego roku myślało tak o jedną trzecią mniej. Ważne jest, że spadł z 57 do 41 proc. odsetek firm prognozujących stagnację, a tylko co dziesiąta uwzględnia recesję, gdy przed rokiem co piąta. Poprawa nastrojów wśród przedsiębiorców jest bezpośrednio związana z lepszą kondycją gospodarki, która po okresie spowolnienia wyraźnie przyspieszyła. W czwartym kwartale 2013 r. PKB wzrósł o 2,7 proc. Prognozy na ten rok są także dobre. Gospodarkę ciągnie przede wszystkim eksport, który bije rekordy. Nigdy dotąd nie sprzedaliśmy za granicę aż tylu towarów. Ich wartość osiągnęła poziom 638,9 mld zł. Poprawiła się nieco chłonność rynku wewnętrznego, ale trudno liczyć na znaczący wzrost popytu. Ograniczają go niskie zarobki Polaków oraz bezrobocie.
Przedsiębiorcy zamierzają inwestować
Przez lata spowolnienia gospodarczego przedsiębiorcy bardzo ostrożnie podchodzili do inwestowania. Wstrzymywali się z nakładami, uznając, że czasy są tak niestabilne, że lepiej odłożyć plany rozwojowe na później. Skupiali się przede wszystkim na utrzymaniu firmy na rynku. By nie pogorszyć jej kondycji, redukowali zatrudnienie. Wydaje się, że taka zachowawcza postawa jest już przeszłością. Coraz więcej przedsiębiorstw decyduje się inwestować swoje pieniądze. Radykalnie zmieniła się ocena kondycji finansowej przedsiębiorstw. Badania pokazują, że jedynie 9 proc. uznaje ją za złą lub nawet bardzo złą. Pytani, kiedy spodziewają się zmian na lepsze, odpowiadają, że nie szybko. Ważne jest to, że aż 60 proc. przedsiębiorców określa stan swoich finansów jako dobry lub bardzo dobry. Pozostali wprawdzie nie mówią o dobrej ocenie sytuacji swojej firmy, ale też nie uważają, że jest ona zła. Regułą jest, że im większa firma, tym te oceny są lepsze. Jak dotąd najbardziej wstrzemięźliwi w wystawianiu pozytywnych ocen byli mikroprzedsiębiorcy. Ostatnio także wśród sektora MSP zaczynają pojawiać się lepsze noty. Według badań Instytutu Keralla Research 23 proc tych firm spodziewa się polepszenia sytuacji w kraju, co będzie miało pozytywny wpływ na ich działalność gospodarczą. Ale zastrzegają, że nie wpłynie to natychmiast na funkcjonowanie ich firm. Co druga firma z sektora MSP zapowiada inwestycje w pierwszym kwartale 2014 r. Zamierzają ponieść nakłady na działania marketingowe, podnoszenie konkurencyjności firmy, szkolenia pracowników, a 12 proc. chce tworzyć nowe miejsca pracy. – Warte podkreślenia jest to, że poprawy sytuacji wewnętrznej spodziewają wszystkie firmy w podobnym zakresie, niezależnie od skali zatrudnienia. Jedynie 6 proc. badanych uważa, że w nadchodzącym półroczy pogorszy się – zauważa Kajetan Słonina, dyrektor zarządzający Instytutu Randstad.
Co czwarta firma chce zatrudniać
Wskaźniki makroekonomiczne nadają ożywieniu gospodarczemu cechy trwałości. Wzrostu gospodarczego spodziewają się przede wszystkim przedstawiciele firm zajmujących się pośrednictwem finansowym (42 proc.), przemysłem (40 proc.) i budownictwem (40 proc.). Najmniej pozytywnie nastawione są osoby prowadzące działalność usługową. – Optymizm przedsiębiorców ma swoje odzwierciedlenie w chęci do inwestowania. Na liście PAIiIZ mamy o 20 projektów więcej niż rok temu. Obecnie obsługiwani inwestorzy deklarują też zamiar utworzenia większej liczby miejsc pracy – aż o 5200 w porównaniu z ubiegłym rokiem – wskazuje Sławomir Majman, prezes zarządu PAIiIZ. Wśród zagranicznych inwestorów sporo jest tych, którzy przenoszą centra usług dla biznesu do Polski. W tym roku mają one dać zatrudnienie 15-20 tys. osobom. Będą pracować w centrach usług informatycznych czy księgowych. Zatrudniać będą też firmy produkcyjne. Plany takie ma połowa z nich. Jednak generalnie większość przedsiębiorstw charakteryzuje dość zachowawcze podjęcie do zwiększania stanu załogi. Aż sześć na dziesięć planuje pozostawienie poziomu zatrudnienia na obecnym poziomie. Pozytywne jest to, że z 19 do 26 proc. wzrósł odsetek firm, które przymierzają się do zatrudniania pracowników. Jednocześnie spadła liczba tych, które zapowiadają redukcje etatów – z 17 do 10 proc. – Z naszego badania wynika, że pracodawcy nastawieni są przede wszystkim na zwiększenie zasobów produkcyjnych i sprzedażowych – niemal trzy czwarte firm deklaruje chęć zatrudniania nowych pracowników do tych właśnie działów. Poszukiwani będą głównie technicy i robotnicy wykwalifikowani – 44 proc., specjaliści z wyższym wykształceniem – 35 proc. oraz robotnicy wykonujący proste prace fizyczne – 32 proc. – mówi Kajetan Słonina. Zdaniem Małgorzaty Sarzalskiej z ministerstwa pracy i polityki społecznej badanie Randstad potwierdza, że sytuacja na rynku pracy zaczyna się stabilizować. Plany pracodawców związane ze zwiększeniem zatrudnienia są na poziomie miesięcy letnich oraz zdecydowanie przewyższają te sprzed roku. Mniejsza skala planowanych redukcji oraz wyższy odsetek firm zamierzających pozostawić zatrudnienie na niezmienionym poziomie będą wspomagane przez, przyjętą w listopadzie 2013 r., ustawę o ochronie miejsc pracy, która objęła wsparciem 57 firm, dzięki czemu udało się uratować 1336 etatów.
Podwyżki tak, ale niewielkie
Lepsze prognozy dla naszej gospodarki nie zachęcają jednak pracodawców do podwyższania wynagrodzeń. Wprawdzie zwiększenie poborów planuje co piąta firma, to jednak nie ma co liczyć na to, że będą one znacząco wyższe. Połowa zamierza dać pracownikom do 4 proc. więcej niż mają obecnie. Podwyżkę pensji od 4 do 6,99 proc. chce dokonać jedna czwarta przedsiębiorców, a tylko 3 proc. zamierza hojnie obdzielić swoich pracowników, dając im podwyżki na poziomie od 10 do 16 proc. Rynek pracodawców, a nie pracowników zmniejsza nacisk zatrudnionych na wzrost wynagrodzeń. Widzą, że pole manewru jest zawężone. Przy wysokim bezrobociu trudno zmusić pracodawców do wyasygnowania pieniędzy na podwyżki. Może to się zmieni, gdy zaczną zatrudniać, bo będzie to świadczyć o rozwoju firm. – Zakładamy, że stopa bezrobocia rejestrowanego w końcu 2014 r. kształtować się będzie poniżej 13 proc. Służyć temu ma przygotowana reforma urzędów pracy. Staną się one centrami pracy, w których doradcy zawodowi będą rozliczani z efektów swojej działalności. Wprowadzane będą kolejne instrumenty wsparcia bezrobotnych, co powinno ułatwić im znalezienie zatrudnienia. Niestety, negatywnie na sytuację w gospodarce wpłyną wydarzenia na Ukrainie. Jak bardzo, trudno to dziś przewidzieć, choć ocenia się, że mogą spowodować spadek naszego PKB o 0,2 proc. W najgorszym scenariuszu może nawet więcej. Na pewno spadek obrotów odczują firmy eksportujące towary do tego kraju jak i do Rosji, ale nie tylko one. Pogorszenie może dotknąć też przedsiębiorstwa transportowe jak i te, które prowadzą działalność biznesową w obu tych krajach. Wprawdzie nasza gospodarka jest związana przede wszystkim z unijną, to jednak tak Rosja, jak i Ukraina są liczącymi dla nas partnerami handlowymi. Nie da się ukryć, że negatywny wpływ kryzysu ukraińskiego na gospodarkę może zahamować nieco korzystne zmiany na rynku pracy.
Teresa Hurkała