Rząd proponuje kolejną zmianę w OFE. Środki zainwestowane w obligacje przejdą pod zarząd ZUS. To zmniejszy zadłużenie państwa. Ubezpieczeni zyskują możliwość wyboru, czy chcą nadal korzystać z funduszy, czy też powierzają swoje składki w całości ZUS. I to on zajmie się wypłatą świadczeń. Inna będzie polityka inwestycyjna funduszy.
Reforma emerytalna, która powołała do życia OFE, miała uzdrowić cały system. W związku z tym ustawodawca nie prowadził konsultacji społecznych, a znaczna część ubezpieczonych, niezależnie od własnej woli i zaufania do nowych instytucji, została do OFE przypisana. Jedyna możliwość, jaką dano, to szansa wyboru konkretnej firmy, która zarządzała naszymi składkami. Ci, którzy nie podjęli takiej decyzji, zostali przydzieleni z automatu. Strumień pieniędzy popłynął na konta zakładów, których przedstawiciele obiecywali pomnożenie zysków. Dość szybko okazało się jednak, że hossa na giełdach nie trwa wiecznie. To mogło mieć wpływ na przyszłe emerytury, ale żadnego na przychody zakładów. Inwestowały one pieniądze, nie ponosząc ryzyka, a prowizje za zarządzanie środkami były wysokie. W sumie – biznes idealny. Zero ryzyka, a zyski gwarantowane. Silne lobby długo skutecznie chroniło interesy OFE. Przy próbach zmian podnosiło larum, że rząd chce położyć łapę na prywatnych pieniądzach Polaków. Jednak to, że OFE generowały zadłużenie państwa, zmusiło rząd do działania. Zmniejszono wielkość składki, którą otrzymywały, zredukowano prowizję pobieraną przez zakłady za zarządzanie środkami. Ostatnie propozycje zmian w OFE są dużo poważniejszej natury. – Fundamentem przygotowanej przez rząd reformy jest bezpieczeństwo. Przede wszystkim obecnych i przyszłych emerytów oraz całego systemu ubezpieczeń społecznych, a także bezpieczeństwo finansów publicznych i rynków kapitałowych, w tym warszawskiej giełdy i notowanych na niej spółek – wyjaśnia Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej.
Zyskamy możliwość wyboru
Zmiany w OFE spowodują, że nie będą one już obciążeniem dla finansów państwa. Środki ulokowane w obligacjach , a jest to niebagatelna kwota 121 mld zł, przejdą bowiem do ZUS. Dzięki temu dług publiczny zmniejszy się o 8 proc. PKB. Spadnie z poziomu 53 proc. do około 45 proc. Oddali się więc groźba przekroczenia progu ostrożnościowego (55 proc.) i konstytucyjnego (60 proc.). To nie wszystko. Mniejszy dług, to niższe koszty jego obsługi. Ponadto na pewno spora grupa ubezpieczonych zrezygnuje z przynależności do OFE, co oznacza, że będą spływały do nich niższe składki. A to zredukuje dodatkowo deficyt w budżecie państwa. O ile, zależeć to będzie od liczby osób, które podejmą taką decyzję. Proponowane przez rząd zmiany w OFE dają aktywnym zawodowo Polakom możliwość wyboru. To oni sami zdecydują, czy nadal pozostaną w OFE, czy też przejdą do ZUS. Na podjęcie decyzji będą mieli 6 miesięcy od ogłoszenia nowych przepisów w Dzienniku Ustaw. Ci, którzy nie zadysponują swoimi środkami, zostaną automatycznie przesunięci do ZUS. Również osoby, które dopiero wchodzą na rynek pracy, będą miały trzy miesiące na zapisanie się lub nie do OFE. Wszyscy, którzy ich nie opuszczą, będą przekazywali do nich składkę w wysokości 2,92 proc. wynagrodzenia brutto. Wypłatą emerytur z OFE zajmie się ZUS. Ich waloryzacja będzie się odbywać na obecnych zasadach. By zminimalizować ryzyko związane z operacjami na giełdach, środki zgromadzone na kontach OFE, na 10 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego będą przenoszone do ZUS – w wysokości 1/10 całej kwoty rocznie. – Zależało nam, by emerytury były bezpieczne, dożywotne, waloryzowane. W ostatnich miesiącach okazało się, że OFE takiej gwarancji nie zapewniały. Zaproponowały wypłatę świadczeń jedynie przez 10 lat. Dlatego zdecydowaliśmy się na powierzenie wypłat ZUS – podkreśla minister Władysław Kosiniak-Kamysz.
Towarzystwa emerytalne będą pobierać mniej pieniędzy za zarządzanie środkami swoich klientów. Opłata ta zostanie zmniejszona o połowę. Przyniesie to oszczędności rządu kilkuset milionów złotych rocznie. Zasadniczo zmienia się polityka inwestycyjna OFE. Rząd chce, by inwestowały one w realną gospodarkę i dbały o efektywność swoich operacji. Nie będą już mogły lokować pieniędzy w obligacje skarbu państwa, za to zyskają większą swobodę w dysponowaniu środkami zgromadzonymi na kontach. Mogą je wydać na zakup akcji spółek giełdowych, obligacji samorządowych, korporacyjnych i infrastrukturalnych. Zniesiony zostanie limit inwestowania na giełdzie. Będą mogły pożyczać papiery wartościowe, także zagraniczne, ale na ten cel nie mogą wydać więcej niż 30 proc. całkowitej puli środków. Dotychczas obowiązywał limit, który nie pozwalał na lokowanie w zagraniczne papiery więcej niż 5 proc. aktywów. Jak należało się spodziewać, propozycje, które zaproponował rząd, zostały źle przyjęte przez środowiska związane z OFE. Mówi się wprost, że decyzja rządu oznacza nacjonalizację środków zgromadzonych przez Polaków w II filarze. Padają zarzuty, że rząd znalazł szybkie źródło rozwiązania problemu deficytu finansów publicznych. A przesunięcie części obligacyjnej do ZUS spowoduje ograniczenie zgromadzonych w OFE oszczędności do około 50 proc. Zaś wprowadzenie 10 letniego okresu przenoszenia pieniędzy z systemu kapitałowego do ZUS, to obniżenie wartości o kolejne 20-25 proc. Dodatkowo wprowadzenie dobrowolności wpłynie na zmniejszenie środków. To wszystko oznacza, że propozycja rządu zmierza do likwidacji II filaru. Zdaniem premiera Donalda Tuska zmiany w OFE są konieczne, gdyż system kapitałowy okazał się bardzo kosztownym, zwiększającym dług publiczny.
Teresa Hurkała