Przed nami znakomite perspektywy

Rozmowa z Grzegorzem Kapustą, wiceprezesem Spółdzielni Mleczarskiej w Rykach

 

• Pięć miesięcy temu otworzyliście państwo nową serownię i solownię serów. Co to oznacza dla zakładu?

– To inwestycje warte 25 mln zł, które dają nam nowe możliwości, przede wszystkim zwiększają nasz potencjał przerobowy. Stara serownia miała dobowy przerób w wysokości 320 tys. litrów mleka, teraz dodać to tego należy także 360 tys. litrów nowej serowni. Wiadomo, że pierwsze miesiące, to jest niejako rozruch i dotarcie nowej linii technologicznej, a więc nie ma co liczyć na zyski z tego tytułu. Ale musimy też spojrzeć w dalszą przyszłość. Według mojej oceny, po zakończeniu tych inwestycji mamy już tylko dwa problemy do rozwiązania. A są to problemy z gatunku tych, które z pewnością chciałby mieć każdy zakład przetwórczy. Musimy zadbać o zabezpieczenie odpowiednio wysokich dostaw surowca i zbytu dla naszych produktów.

• Jeśli zastanawiamy się nad przyszłością, to nie zapominajmy, że od 1 kwietnia 2015 r. następuje w Unii Europejskiej uwolnienie rynku mleka. Do przeszłości odchodzą kwoty mleczne. Co to oznacza dla branży mleczarskiej?

– Polska stała na stanowisku, żeby utrzymać kwoty jak najdłużej. Uważam, że nie musimy się tego tak obawiać. To olbrzymia szansa dla polskiego przetwórstwa mlecznego. Dostęp do środków unijnych umożliwił modernizację wielu zakładów. Dzisiaj ich moce przerobowe są znacznie wyższe niż ilość dostępnego na rynku mleka. Dla przykładu nasz skup dobowy wynosi 330 tys. litrów. Podliczając nową i starą serownię, moglibyśmy go przecież przerabiać dwa razy więcej. To dotyczy także wielu innych przetwórców. Odzwierciedlają to ceny. Nie pamiętam takiej sytuacji, żeby mleko przerzutowe między zakładami osiągało kwotę 1,99 zł. Wiele zakładów chciałoby zwiększyć produkcję, bo w branży jest koniunktura. Nie jest ona efektem spekulacji artykułami spożywczymi, jak podejrzewano w 2007 r., ale mamy tutaj do czynienia z trwałym wzrostem zapotrzebowania na te produkty, zwłaszcza w Azji. W takiej sytuacji zakłady będą mogły zawalczyć o nowe rynki, choć trzeba będzie konkurować np. z Holendrami, Francuzami, Niemcami, którzy już przygotowują się do uwolnienia rynku mleka. Ja jednak uważam, że właściwie wykorzystamy tę szansę.

• Zgadzam się, że nowoczesne zakłady mleczarskie nie boją się  konkurencji. Ale to także producenci mleka. Likwidacja kwot mlecznych oznacza wolny rynek. Czy to nie osłabi pozycji tych, którzy dostarczają mleko do zakładów produkcyjnych?

– Te gospodarstwa, które postawiły na produkcję mleka unowocześniły się i rozbudowały. Przy cenach w okolicy 1,50 zł są one zainteresowane zwiększeniem własnej produkcji, a więc likwidacją systemu kwotowego.

• SM w Rykach to sery najwyższej jakości. Stąd przypuszczam, że wymogi jakościowe w stosunku do mleka są również wysokie.

– Po prosty z byle jakiego mleka nie da się zrobić produkty wysokiej klasy. Niewątpliwie, to jakość mleka spowodowała, że nasze sery są produktami z górnej półki. Skupujemy włącznie mleko klasy extra. Druga kwestia, która umożliwia stworzenie tak dobrych produktów, to odpowiednie linie technologiczne. I tutaj trzeba powiedzieć, że z jednej strony producenci mleka zadbali o swoją działkę,  ale również zakład zrobił to, co do niego należy.

• Gdzie znajdują zbyt produkty z Ryk?

– 70 proc. w kraju, 30 proc. zagranicą. Jeśli chodzi o eksport to tutaj dbamy o dywersyfikację, tak, aby nie uzależniać się zbytnio od jednego rynku. Dzisiaj najwięcej sprzedajemy do Federacji Rosyjskiej, ale mamy też zbyt m.in. w USA i Kanadzie, Czechach, Słowacji, Grecji.

• Czy SM w Rykach myśli też o nowych kierunkach eksportu po 2015 r.? Szukacie okazji do promocji?

– Cały czas o tym myślimy i wiele uwagi poświęcamy promocji poza krajem. Tym bardziej, że są takie możliwości. Jest Fundusz Promocji Mleka, wsparcie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Urzędu Marszałkowskiego, za które oczywiście dziękuję. Dlatego mamy możliwość uczestniczenia w różnego typu targach i akcjach promocyjnych. Niedawno byłem np. na targach w Szanghaju.

• Jesteście obecni w Chinach?

– Sprzedajemy tam proszek serwatkowy. Ale mamy też propozycje dotyczące serów. Tu musimy jednak dopracować pewne elementy, stosownie do oczekiwań Chińczyków. Otóż np. w Chinach termin ważności sera to minimum 6 miesięcy, tymczasem w UE i USA to 4 miesiące. Pracujemy jednak na tym i niedługo takie sery w naszej ofercie też się pojawią. I na pewno zawalczymy o ten chłonny rynek.

Rozmawiał: Seweryn Pieniążek


Zamów prenumeratę: zielonysztandar.com.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej tygodnika Zielony Sztandar lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły