Do 2026 r. zostało wydłużone funkcjonowanie Specjalnych Stref Ekonomicznych. Jest ich czternaście. Do końca 2012 r. przedsiębiorcy zainwestowali w nich około 86 mld zł. i stworzyli ponad 186 tys. nowych miejsc pracy. Tylko w zeszłym roku napłynął do nich kapitał o wartości 7 mld zł. W kolejnych latach wielkość ta mogłaby się kurczyć, gdyby nie przedłużenie o sześć lat istnienia tych stref.
Na całym świecie trwa walka o kapitał. Procesy globalizacyjne sprawiły, że firmy, a nawet całe branże, przenoszą się tam, gdzie znajdują najlepsze warunki do działalności. Zmiany odbywają się w skali kontynentu, na przykład w Europie produkcję, a nawet całe branże, przenosi się z Zachodu do nowych krajów UE, gdzie znajdują lepsze warunki do działalności. Zachodzą też one w skali całego świata. Stąd wiele znanych marek ma zakłady w Chinach, Tajlandii, Indiach czy w Wietnamie. O wszystkim decyduje rachunek ekonomiczny, ale również to, co się określa mianem przyjaznego otoczenia biznesu. Liczy się bardziej przejrzyste prawo, jasne reguły gry i ich stabilność oraz niskie podatki. Dlatego tak ostrożnie kapitał zachodni wchodzi do Rosji czy na Ukrainę. Zawikłane prawo i korupcja, wszechwładza lokalnych polityków skutecznie odstraszają inwestorów, których przecież stosunkowo niskie koszty pracy i nie najgorsze połączenia z zachodem Europy powinny zachęcać. W tym wyścigu Polska nie może konkurować ceną siły roboczej z na przykład Bangladeszem, bo tam stawki dla pracowników są głodowe. Mamy do zaoferowania natomiast kadry wykształcone i przygotowane do pracy nie gorzej niż w krajach zachodnich, a jednak za mniejsze pieniądze. Tak jest zwłaszcza w regionach, w których kiedyś rozwinięty był przemysł, a podupadł w okresie transformacji. Chodzi tutaj o cały pas południowej Polski – od Dolnego Śląska, po Śląsk, Małopolskę, Świętokrzyskie i Podkarpacie.
Pożądane są inwestycje produkcyjne
Polska jest jednym z najatrakcyjniejszych krajów dla inwestorów. W 2012 r. napłynął do nas kapitał o wartości 12 mld dolarów, a w rekordowym 2006 r. aż 19,2 mld dolarów. Ważne jest, że po wybuchu kryzysu nie zanotowaliśmy, jak stało się to gdzie indziej, odpływu kapitału. Każda inwestycja jest dobra, bo zasila budżet państwa i daje miejsca pracy. Najcenniejsze są jednak firmy nastawione na produkcję. W przeciwieństwie do sieci handlowych czy centrum usług księgowych lub marketingowych nie znikną z dnia na dzień. Oczywiście, inwestorzy starannie wybierają lokalizację, bo w perspektywie kilkunastu lat wszystko może mieć wpływ na rentowność produkcji. Szczególnie liczy się infrastruktura – transportowa i informatyczna – ale także możliwość uzyskania pod inwestycję terenów bez żmudnej procedury pertraktowania z właścicielami niewielkich działek. Dla ich decyzji nie bez znaczenia są zwolnienia podatkowe. Takie warunki znajdują w Specjalnych Strefach Ekonomicznych. Pierwsza powstała w 1995 r. a obecnie jest ich 14. W rzeczywistości obejmują znaczne większe połacie kraju, gdyż do każdej ze stref „przypisane są” miasta i gminy nawet całkiem od nich odległe. Na przykład ze strefą tarnobrzeską związanych jest aż pięć województw: podkarpackie, mazowieckie, świętokrzyskie, lubelskie, dolnośląskie. SSE zlokalizowane są na terenach 146 miast i 210 gmin i zajmują łącznie 16 tys. hektarów. Do końca 2012 r. przedsiębiorcy w nich działający zainwestowali około 86 mld zł, co pozwoliło na utworzenie ponad 186 nowych miejsc pracy. W stosunku do 2011 r. skumulowana wartość inwestycji wzrosła o 6,2 mld zł, zaś liczba miejsc pracy o 4,2 tysięcy. W tym roku wydanych zostało 188 zezwoleń na prowadzenie działalności gospodarczej na terenie stref.
Powstają nowe miejsca pracy
SSE działają na wyodrębnionych administracyjnie częściach terytorium kraju. Przedsiębiorcy, realizujący nowe inwestycje, mogą korzystać z pomocy w formie zwolnienia od podatku od dochodu uzyskanego z działalności określonej w zezwoleniu. Skala pomocy publicznej jest zróżnicowana. Może wynosić nawet 75 proc., z reguły jest niższa, na przykład w przypadku sektora motoryzacyjnego nie może przekroczyć 30 proc. kosztów kwalifikowanych inwestycji. Po 2001 r. wielkość pomocy publicznej określa prawo unijne o pomocy publicznej. Komisja Europejska niektóre formy pomocy państwa uznaje za zgodne ze regułami wspólnego rynku. To, że SSE są magnesem dla przedsiębiorców nie może dziwić. Nigdzie indziej nie znajdują oni tak korzystnych warunków do prowadzenia biznesu. Ostatnio Komitet Rady Ministrów rekomendował rządowi włączenie nowych terenów do strefy mieleckiej i kostrzyńsko-słubickiej. Ocenia się, że po wydłużeniu okresu funkcjonowania stref do 2026 r. dzięki zainwestowaniu około 1,4 mld zł może powstać tam 4 tys. nowych miejsc pracy. Do ministerstwa gospodarki wpływają kolejne wnioski o rozszerzenie stref i dotyczy to każdej z czternastu. Każdego roku najwięcej kapitału napływa do strefy katowickiej, co piąta złotówka jest inwestowana właśnie tu. Kolejna pod względem wielkości inwestycji jest strefa wałbrzyska, po niej plasuje się łódzka, a następne to: pomorska , tarnobrzeska i mielecka. Jak dotąd najmniej inwestycji przyciągają strefy: krakowska, suwalska, kamiennogórska i starachowicka. Najwięcej miejsc pracy dają strefy: katowicka, wałbrzyska, tarnobrzeska, łódzka i pomorska.
Przoduje motoryzacja
W SSE inwestuje zarówno kapitał polski jak i zagraniczny. Największy udział (17,8 proc. w 2011 r.) mają rodzimi przedsiębiorcy. Niewiele ustępują im niemieccy. Na koniec 2011 r. niemal 75 proc. wartości zainwestowanych w strefach środków pochodziło z sześciu krajów: Polski, Niemiec, USA, Holandii, Japonii i Włoch. Znacząco spadła pozycja biznesu brytyjskiego. Wynika to z przejęcia spółki Cadbury przez nowego właściciela –Kraft Foods Polska. Kapitał niemiecki ulokował się przede wszystkim w strefie kamiennogórskiej, legnickiej i kostrzyńsko-słubickiej, a więc w strefach położonych najbliżej granicy z naszym zachodnim sąsiadem. Jednak najwięcej pieniędzy zainwestował w strefie legnickiej i łódzkiej. Z kolei inwestycje amerykańskie skoncentrowały się głównie w strefie katowickiej. Przodował General Motors Manufacturing, którego nakłady wyniosły 2,8 mld zł. Inwestycje tej firmy stanowiły jedną trzecią wartości całkowitego zaangażowania przedsiębiorców zza oceanu w SSE. Z kolei japońscy ulokowali swoją działalność głównie w strefie wałbrzyskiej. Na jej terenie w Wałbrzychu zbudowali zakłady Toyoty Motors Manufacturing ( nakład 2,1 mld zł), a w Jelczu Toyoty Industries (nakład 1 mld zł.) Przedsięwzięcia polskie dominują w strefach słupskiej i suwalskiej. Mają one w nich ponad połowę udziału. Jakie branże najbardziej interesują przedsiębiorców? Palmę pierwszeństwa dzierży motoryzacja, która pochłania aż jedną czwartą nakładów. Sporo środków włożono w uruchomienie produkcji wyrobów z gumy i tworzyw sztucznych, chemicznych, sprzętu gospodarstwa domowego, papieru, komputerów, elektroniki i mebli.
Zasilanie budżetu
By ściągnąć inwestorów, trzeba im zaoferować dobre warunki do prowadzenia biznesu. Takie są w Specjalnych Strefach Ekonomicznych. Są gotowe uzbrojone tereny, wyposażone we wszystkie media. Co ważne, przedsiębiorców omija biurokratyczne mitręga, gdyż w załatwianiu formalności mogą liczyć na pomoc zarządu strefy. Jednak, coś co najbardziej przyciąga, to zwolnienia podatkowe. Według ministerstwa finansów ich wartość do końca 2010 r. wyniosła 8,7 mld zł. Pomoc publiczna udzielana przedsiębiorcom funkcjonującym w strefach to koszt dla budżetu z powodu braku wpływów z podatku dochodowego, ale ten ubytek jest rekompensowany podatkami PIT, CIT i VAT. Firma Ernst&Young oszacowała wpływy budżetowe wynikające z zatrudnienia pracowników w SSE.W 2010 r. wyniosły one 2,3 mld zł, a wartość udzielonej w tym czasie pomocy publicznej -1,5 mld zł. Łatwo obliczyć, że kasa państwa zyskała 852 mln zł. Ta kalkulacja pokazuje, że warto utrzymać SSE, bo stanowią one zachętę do lokalizowania w Polsce dużych inwestycji, zwłaszcza produkcyjnych. Stąd przedłużenie ich funkcjonowania do 2026 r. służy naszej gospodarce. Co ważne, dzięki nim powstają tak potrzebne dziś miejsca pracy. Bez stref bezrobocie w 33 powiatach byłoby wyższe o 3 do 9 proc. Badania przeprowadzone przez KPMG pokazują, że przedsiębiorcy są zainteresowani wejściem do stref. Jednak aż 67 proc. z nich uważa, że skala produkcji ich firm jest zbyt mała, by ulokować je tam. Wskazuje to na potrzebę stworzenia ułatwień dla małych i średnich przedsiębiorstw, by one również miały możliwość czerpania korzyści z funkcjonowania w SSE.
Teresa Hurkała