Zakopane? Sopot? Hel? Jeśli chce się naprawdę odpocząć w czasie majowego weekendu, powinno się tych miejscowości unikać jak ognia. Będą tam tłumy. A przecież są takie miejsca, gdzie można być sam na sam z piękną przyrodą i rozkoszować się ciszą…
Znaleźliśmy je! Byliśmy i szczerze polecamy! Są wymarzone na majówkę, na dłuższe lub krótsze wędrówki, na wyprawy rowerowe lub błogie lenistwo. I choć często są oddalone od cywilizacji, bez problemu znajdziemy wygodne miejsce do spania i posmakujemy specjałów miejscowej kuchni. A pobyt nie nadweręży kieszeni tak, jak w modnych kurortach.
Niecałą godzinę drogi od Gdańska zaczyna się rejon, zwany Szwajcarią Kaszubską. To rejon Kartuz, Kościerzyny, Wdzydz. Legenda głosi, że kiedy Pan Bóg tworzył ziemię zapomniał o Kaszubach. Upomniał się o nią Anioł i kraina została obdarzona wszystkim, co najlepsze. Wspaniałymi sosnowymi i liściastymi lasami, wzgórzami i dolinami, malowniczymi jeziorami, rzekami. Krajobraz jest wprost urzekający – liczne jeziora w otoczeniu wzgórz zdają się nie kończyć.
Gdzie pojechać najpierw? Polecamy Wieżycę, nazywaną kaszubskim Olimpem – to najwyższe wzniesienie na Niżu Środkowoeuropejskim (328 m n.p.m.). Znajduje się w centrum rezerwatu przyrody porośniętego 150-letnim lasem bukowym. Na jej szczycie stoi trzydziestometrowa wieża widokowa im. Jana Pawła II, z której rozpościera się wspaniały widok na Kaszuby. Tuż obok Wieżycy wiedzie najpopularniejszy w Polsce szlak kajakowy – Kółko Raduńskie – przepływający przez 14 jezior.
Koniecznie trzeba przejść, choćby fragmentem, Jaru Raduni. To dzika, wijąca się malowniczymi meandrami, rzeka. Zejście nad nią nie jest łatwe – w niektórych miejscach wąwóz ma 50 metrów głębokości – ale jest to warte wysiłku.
Aby dojechać do jaru, trzeba z szosy Gdańsk-Kartuzy skręcić w miejscowości Borowo w lewo, w stronę miejscowości Babi Dół.
Po tej dosyć forsownej wycieczce można odpocząć nad jeziorem Wdzydze, uważanym za najpiękniejsze jezioro Pojezierza Kaszubskiego. Nazywane jest Kaszubskim Morzem. Ma kształt krzyża. Na jego północnym brzegu znajduje się pierwszy założony na ziemiach polskich skansen. Dziś jest tu Park Etnograficzny, urzekający urodą starych chat wtopionych, w krajobraz tak jakby stały tu od wieków. Są tu dworki szlacheckie, chałupy chłopskie i rybackie, zagrody, kuźnia, kościół, a nawet dwa wiatraki. Warto wejść do budynku szkolnego pamiętającego jeszcze czasy pruskie. Nikt nie zabrania dotykać eksponatów, można posiedzieć w szkolnej ławie, pamiętającej naszych przodków.
Gdzie w Szwajcarii zamieszkać? Najlepiej każdego dnia gdzie indziej, choć odległości między atrakcyjnymi miejscowościami nie są duże. Zawsze znajdzie się miejsce w pensjonacie lub gospodarstwie agroturystycznym. Będzie to świetna okazja do spróbowania kuchni kaszubskiej.
W Bieszczadach, ale w samotności
Jest takie miejsce w Bieszczadach, gdzie roztacza się piękny widok na Jezioro Solińskie i jego wąską, wrzynającą się w góry, zatoczkę. Można wędrować górami (choć szlak jest nieco zaniedbany) i rozkoszować się widokami zatoki, można też iść dołem, przy wodzie. A jednocześnie ma się pewność, że nikt nie przeszkodzi w wędrówce, nie zakłóci ciszy.
To miejsce to Teleśnica Oszwarowa – malutka wioska, położona nieco w bok od szosy Lesko-Ustrzyki Dolne, nad potokiem Daszówka, uchodzącym do Jeziora Solińskiego.
Teleśnica ma bogatą historię – wzmiankowana była już w 1526 roku, miała własną cerkiew. Wyludniona po wojnie (aż do roku 1951 miejscowość należała do ZSRR) Teleśnica nigdy już nie wróciła do dawnej świetności. Obecnie liczy zaledwie 200 mieszkańców, czyli kilkukrotnie mniej, niż jeszcze wiek temu.
Ale właśnie to położenie na uboczu, z dala od szlaków turystycznych sprawia, że kto szuka ciszy i samotności – tu je znajdzie. Gdy Cisna czy Ustrzyki Górne pełne są turystów, w Teleśncy można rozkoszować się spokojem.
Nocleg bez kłopotu znajdzie się u któregoś z gospodarzy. A jeśli chce się dalszej wycieczki – wystarczy godzina jazdy i już jest się w Cisnej…
Jadąc w Bieszczady warto zahaczyć o Przemyśl. Miasto niesłusznie jest kojarzone z tabunami przybyszy ze Wschodu. Czasy, gdy rzeczywiście było ich tu sporo, minęły. Przemyśl urzeka swoją starówką i jednym z najpiękniejszych widoków, jaki roztacza się na Pogórze Przemyskie ze Wzgórza Zamkowego.
Międzygórze – tyle atrakcji na tak niewielkim skrawku świata
Ogród bajek. Wodospad. Sanktuarium. Ośrodek wypoczynkowy, w którym pierwsi wczasowicze pojawili się w 1882 roku, a który nieprzerwanie służy do tej pory.
Jeśli ktoś nie był w Międzygórzu, majowy weekend jest idealna okazją, by odwiedzić tę małą, górską miejscowość, malowniczo położoną w masywie Śnieżnika.
Międzygórze nie ma Krupówek, jak Zakopane, nie jest tak popularne jak Szklarska Poręba, czy Karpacz, posiada za to unikatowy mikroklimat i jest po prostu urocze.
Amatorzy długich wędrówek mogą wejść spokojnym, niezbyt forsownym szlakiem m.in. na Śnieżnik (1425 m n.p.m.). Na szczycie jest schronisko z bardzo gościnną obsługą i domową atmosfera. Ci, którym jeszcze mało wrażeń, mogą spenetrować Jaskinię Niedźwiedzią, mieszczącą się w masywie Śnieżnika Kłodzkiego. Do zwiedzania udostępniono 2,5 km korytarzy. To największa sudecka jaskinia.
W samym Międzygórzu ciekawą i nieforsowną wycieczką jest przejście do Wodospadu Wilczki. Można wybrać się z dziećmi, szlak jest zabezpieczony metalowymi barierkami, a widoki wspaniałe – woda spływa kaskadą z wysokości 20 m.
Będąc z dziećmi nie można zapomnieć o „Ogrodzie Bajek” – czyli krainie wyrzeźbionych w drewnie postaci.
Warto zajrzeć również do Sanktuarium Marii Śnieżnej. Historia tego miejsca sięga 1750 roku, kiedy wójt Wilkanowa przyniósł z pielgrzymki do Mariazell (Austria) figurkę Madonny z Dzieciątkiem (Matki Bożej Śnieżnej) i umieścił ją pod bukiem rosnącym na zboczu Góry Iglicznej. Po uszkodzeniu drzewa przez burzę, figurkę przeniesiono nieco wyżej do małej drewnianej kaplicy. W 1781 roku na miejscu kapliczki zaczęto wznosić sanktuarium maryjne. W późniejszych latach świątynia była przebudowywana i powiększana m.in. w 1821 roku dobudowano kryte krużganki otaczające nawę kościoła. Cudowna figura Matki Bożej Śnieżnej została ukoronowana 21.06.1983 roku przez Jana Pawła II we Wrocławiu.
W Międzygórzu bez problemu znajdzie się nocleg – proponujemy dom wczasowy Gigant. Nie dlatego, by oferował luksusy, warunki tu mniej, niż skromne. Gigant jest jednak jednym z najstarszych hoteli w Polsce, działa nieprzerwanie od 1882 roku i spanie w takim obiekcie dodaje niezwykłego kolorytu każdej (nawet krótkiej) wyprawie.
Olsztynek, czyli Ameryka w zasięgu wzroku
Odkąd w ubiegłym roku trasę z Warszawy do Gdańska poprowadzono nowym śladem, omijającym Olsztynek, to niewielkie miasteczko wydaje się być zapomniane. Zupełnie niesłusznie, bo jest dobrym punktem wypadowym na Mazury, a i samo miasto oferuje przyjezdnym wiele atrakcji. Średniowieczny zamek (niestety, nie jest udostępniony do zwiedzania, mieści się w nim szkoła), XIX wieczny Ratusz, który cudem ocalał z pożogi wojennej, dom Mrongowiusza – to tylko niektóre, warte zobaczenia, miejsca. Do odwiedzin zaprasza Muzeum Budownictwa Ludowego – Park Etnograficzny, a tuż za Olsztynkiem, w drodze do Olsztyna, znajduje się… Ameryka! Miejscowość o tej nazwie nie oferuje wprawdzie wiele, ale jadąc do Olsztyna można tu na chwilę przystanąć. Choćby po to, by zrobić pamiątkową fotografię z nazwą miejscowości.
A same okolice Olsztynka to znakomite miejsce na długie spacery, czy wycieczki rowerowe.
Raj… nie tak daleko
Wśród miejsc magicznych na weekend jedno za granicą polecamy z całego serca. To Słowacki Raj w pobliżu Popradu. Krasowy płaskowyż o wysokości od 800 do 1000 m n.p.m. Niedużo? Niewysoko? No to zapraszamy – ale tylko osoby dobrze przygotowane do wędrówek i niebojące się wysokości.
Niektóre szlaki poprowadzone są bowiem tuż nad rwącym potokiem – Hornadem. Nie raz trzeba przeciskać się po wąskich ścieżkach, czy przechodzić po drabinkach lub przymocowanych wprost do skały metalowych półkach kilkadziesiąt metrów nad wzburzoną, spienioną wodą. Kto ma lęk wysokości może wybrać inny, łatwiejszy szlak (jest ich kilka i nie wszystkie gwarantują takie emocje).
Po Słowackim Raju można wędrować całymi dniami, a wciąż odkrywa się coś nowego.
Wojciech Andrzej Szydłowski