Postępująca globalizacja stwarza szanse, ale rodzi też zagrożenia. Dyskutowali o tym uczestnicy debaty, która odbyła się 27 lutego w siedzibie Naczelnej Organizacji Technicznej w Warszawie.
Zagrożenia i szanse
Żyjemy w ciekawych, ale niełatwych czasach. Trudne do przewidzenia są obecnie kierunki dalszego rozwoju świata. Tego świata, który na razie składa się wprawdzie z państw, ale ich władze mają w tych sprawach coraz mniej do powiedzenia. Najważniejszy stał się obecnie kapitał, który, jak wiadomo, nie uznaje granic i niezwykle rzadko kieruje się tzw. względami społecznymi. Dla kapitału głównym motorem działania jest zysk. Niestety, taka motywacja nie potrafi uchronić światowej gospodarki od okresowych kryzysów. Właśnie przeżywamy kolejny. W gospodarce wielu krajów pojawiła się recesja bądź ich rozwój uległ, jak np. w Polsce, spowolnieniu.
Wszystkie ręce na pokład
W takich okresach, jak obecny, dla podtrzymania ciągle jeszcze się utrzymujących się, choć coraz mniej korzystnych tendencji dla polskiej gospodarki, powinno obowiązywać niegdysiejsze zawołanie marynarzy: „wszystkie ręce na pokład!” Zdaje się, że ta sama idea przyświecała spotkaniu, które odbyło się 27 lutego br. w siedzibie NOT. Wzięli w nim udział przedstawiciele nauki i gospodarki, przysłuchiwali się ich wystąpieniom przedstawiciele parlamentu i rządu. Organizatorem spotkania był rozpoczynający działalność Instytut im. Macieja Rataja. Obrady prowadził przedstawiciel Polskiego Stronnictwa Ludowego, poseł do Parlamentu Europejskiego, wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Czesław Siekierski.
Jego zdaniem, temat spotkania: „Globalizacja i integracja oraz rola nauki i innowacji wobec zrównoważonego rozwoju Polski 2014-2020” jest jak najbardziej na czasie. Niedawno zapadły pierwsze decyzje w sprawie perspektywy finansowej Unii Europejskiej na lata 2014-2020, w której naszemu krajowi przyznano więcej środków niż innym członkom UE i w przyszłych latach najważniejsze będzie jak najlepsze ich wykorzystanie. Będzie to ważne także dlatego, że w kolejnym rozdaniu, po roku 2020 Polska nie będzie mogła liczyć na aż tak duże wsparcie.
– Instytut Macieja Rataja – zapewnił uczestniczący w spotkaniu wicepremier, minister gospodarki, Janusz Piechociński – będzie ośrodkiem współpracy nauki z gospodarką.
Czyli ośrodkiem tego, czego tak naprawdę jeszcze w Polsce prawie nie ma. Nauka i gospodarka rozwijają się u nas poniekąd oddzielnie. Najżywotniejszymi dla polskiego społeczeństwa kwestiami nie zajmują się także politycy. W Parlamencie trwa bijatyka o sprawy drugorzędne: zapłodnienie in vitro, związki partnerskie, niektóre ugrupowania próbują tworzyć alternatywne rządy, natomiast sprawa konkurencyjności polskiej gospodarki czy wkład polskiej nauki w rozwój Unii Europejskiej wydają się naszym politykom nie warte większej uwagi.
Skutek takiej postawy jest widoczny: polski przemysł stracił 20 proc. swojego potencjału wytwórczego i już tylko 779 zakładów zatrudnia ponad tysiąc osób. Pośrednim tego owocem jest duże i wciąż rosnące bezrobocie.
– Tymczasem – ostrzegł na spotkaniu prof. Władysław Szymański ze Szkoły Głównej Handlowej – świat wszedł obecnie w strefę nieciągłości, czyli w taki czas, kiedy trudno jest przewidywać jego dalszy rozwój.
Zdaniem prof. Szymańskiego, świat przeżywa obecnie kryzys ekonomiczny, ekologiczny i globalny, przy czym zmiany postępują tak szybko, że ludzie nie potrafią już dostosować się do ich tempa. Szybko starzeją się informacje i wiedza, doświadczenia z przeszłości stają się coraz mniej przydatne. Państwom, które miały kiedyś politykę i władzę, została obecnie tylko polityka. Bo władzę przejął kapitał.
Ale szybko postępująca globalizacja niesie z sobą nie tylko zagrożenia, ale i otwiera nowe szanse. Świadczy o tym przykład Chin, które na globalizacji więcej zarabiają niż tracą.
W Polsce, aby doganiała kraje najbardziej rozwinięte, potrzebne jest tempo wzrostu Produktu Krajowego Brutto co najmniej 4 proc. rocznie. Aby je osiągnąć, trzeba wykorzystać ciągle jeszcze znacznie niższe u nas koszty pracy, co na razie jest jedną z naszych konkurencyjnych przewag.
Dylematy rozwoju
– W rozwoju zrównoważonym, a o taki rozwój Polski chodzi w następnych latach, najważniejsze jest zachowanie odpowiednich proporcji – mówił na spotkaniu prof. Tadeusz Kudłacz z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Równie ważne są rozstrzygnięcia dotyczące tego, co rozwijać i czyim kosztem. Czy stawiać na równość czy na efektywność? Czy zaakceptować zaproponowany przez rząd rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny (stawia on na rozwój przede wszystkim metropolii oraz na ich późniejsze „promieniowanie” na mniej zaludnione obszary) czy też optować za rozwojem bardziej „sprawiedliwym”, czyli bardziej równomiernym?
– Zrównoważony rozwój Polski powinien się odbywać przez inwencję w nauce i przez innowacje w gospodarce – stwierdził uczestniczący w spotkaniu wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego dr hab. Jacek Guliński – bo innowacja to nic innego jak pomysł przekuty w sukces rynkowy.
Nakłady na polską naukę nie zaliczają się jednak do najwyższych. Na jej rozwój przeznacza się u nas zaledwie 0,74 proc. PKB. A przydzielone nauce zadania realizuje około 100 tys. bardzo miernie opłacanych ludzi.
Co robić?
W dyskusji na spotkaniu podkreślano, że jeśli polska gospodarka jest niekiedy innowacyjna, to zdarza się to na najniższych szczeblach i jest to głównie zasługa samorządów. Za największe zagrożenie uznano wysokie bezrobocie, stąd postulat inżynierii społecznej nastawionej na tworzenie miejsc pracy. Związek nauki z praktyką radzono pogłębiać przez wiązanie prac magisterskich i doktoranckich z konkretnymi przedsiębiorstwami. Za wielką polską szansę uznano eksploatację złóż gazu łupkowego, która jednak już znalazła w Polsce przeciwników (np. PGNiG). Zastanawiano się jakie jest miejsce dla innowacji w przestrzeni wiejskiej i stwierdzono, że jest tak na przykład przy tak zwanym uszlachetnianiu produktów wstępnego przetwórstwa produktów rolnych. Przedstawiano trudną w Polsce sytuację sektora spółdzielczego, który mógłby walnie pomóc w tworzeniu nowych miejsc pracy. Odnośnie uczelni wyższych wyrażano wątpliwości czy są one przygotowane do komercjalizacji wyników badań dla gospodarki.
Podsumowując obrady dr hab. Zbigniew Strzelecki z warszawskiej SGH zwrócił uwagę na zagrożenie demograficzne (w 2050 roku Polaków będzie o 6 mln mniej), ale przestrzegł przede wszystkim przed dalszym zadłużaniem gospodarki. Radził wykorzystać niższe w Polsce koszty pracy i wyszukiwanie na światowym rynku nisz, które można by wypełnić polskimi towarami. Ponadto namawiał, by Polacy uczyli się przewidywać rozwój sytuacji i starali się wyprzedzać świat. No i by nie dopuszczali do tworzenia u siebie wysp biedy. Bo np. teraz 240 gmin nie stać na … pomoc z Unii Europejskiej, bo nie mają pieniędzy na tzw. wkład własny. Ogólnie postulował dalszą decentralizację zadań, za czym powinna jednak iść także decentralizacja środków, a rozwój zrównoważony proponował rozumieć jako zdolność do tworzenia wiedzy i innowacji. Zaszczepianie takiego poglądu w społeczeństwie radził zaczynać już na etapie przedszkoli.
Edmund Szot
Fot. Dorota Olech