Wyjazdy najczęściej młodych ludzi do pracy zagranicą to nie tylko zagrożenie dla naszej gospodarki, ale również dramaty rodzinne. W Polsce pozostawiają oni swoich rodziców, żony, dzieci. Dlatego tak ważne jest by ten niekorzystny trend odwrócić.
Jak wynika z Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 31 marca 2011 roku w Polsce mieszkało 38,5 mln osób.
Dziś szacuje się, że w kraju 37 mln obywateli. To znaczy, że od tego momentu wyemigrowało 1,5 mln ludzi.
Wszystko wskazuje, że teraz będzie coraz lepiej. Optymizmu nie kryje Marszałek Województwa Mazowieckiego – Adam Struzik, twierdząc, że mamy już doświadczenie w racjonalnym dysponowaniu europejskimi środkami, a potwierdzeniem skuteczności dotychczasowych starań jest malejący wskaźnik emigracji zarobkowej.
Unijne środki to nowe miejsca pracy – dotychczas ponad 270 tys. nowych etatów oraz szansa dla przedsiębiorców, spośród których już 23 tys. skorzystało z dotacji. Dlatego perspektywa uzyskania blisko 73 mld euro na politykę spójności w budżecie na lata 2014-2020 to dobra widomość, zwłaszcza dla młodych Polaków, którzy za granicą poszukują zatrudnienia – twierdzi Adam Struzik.
Podobnego zdania są nasi emigranci.
– Wyjechałem z Polski z przyczyn ekonomicznych. Fakt – w Polsce była praca, ale chciałem zarobić więcej. Zarobić na dom, rodzinę… niestety, nie udało się to do końca. Czy chciałbym wrócić? Tak – mówi Mariusz Sapota, 48-latek mieszkający w Orleanie we Francji.
– Wiem, że Polska dostała około 73 mld euro na „spójność” czyli pieniądze na min. na tworzenie nowych miejsc pracy, przekwalifikowania itd. Starałbym się też o takie dofinansowanie. Wolałbym żyć i pracować w Polsce – dodaje.
Również niektórzy emigranci żyjących w Niemczech myślą o powrocie.
– Wyjechałam nie z przyczyn ekonomicznych, ale za tzw. „miłością”. Znałam dobrze język, więc nie było problemów. Mam pracę, ale chciałabym wrócić do Polski. Dlaczego? Mam przecież w Polsce rodzinę i cały swój „młody” świat”. Gdyby jeszcze w naszym kraju dobrze, by się zarabiało i była taka jak niemiecka opieka zdrowotna… – mówi Gabriela Salachna, 36-letnia mieszkanka Essen w Niemczech.
Również przedstawiciele świata nauki widzą szansę na odwrócenie niekorzystnych trendów demograficznych.
– Dostaniemy naprawdę dużo pieniędzy. Około 73 miliardów euro „to nie w kij dmuchał”. Jednak trzeba je sensownie wydać – przekonuje socjolog dr Katarzyna Korpolewska. – Należy dać je bezpośrednio gminom, żeby to one mogły tworzyć miejsca pracy i rozwijały się. Pływalnie są potrzebne, ale kto będzie w nich pływał? Drogi… ok., ale kto po nich będzie jeździł? Moim zdaniem trzeba przede wszystkim tę pieniądze spożytkować na szkolenie samych samorządowców, aby wiedzieli na co te pieniądze spożytkować. Przede wszystkim na nowe miejsca pracy! – Popatrzmy na biedną Andaluzję w Hiszpanii, która jest obecnym największym producentem truskawek. A dlaczego? Nie, nie dlatego że mają żyzne gleby, ale dlatego, że władze zapewniły plantatorom nie dość, że odbiorców, to i importerów towaru. A jak było we Włoszech z elektrowniami wiatrowymi? Władze gmin przekonały właścicieli terenu, że taka inwestycja nie zwróci się w przeciągu pięciu czy dziesięciu lat, ale po 15 latach! A do tej pory będą ich dofinansować. Stąd też nowe miejsca pracy, a co za tym idzie i nowy, lepszy byt – podkreśla Korpolewska.
Komentując to, marszałek Adam Struzik twierdzi, że Polska jest europejskim liderem w pozyskiwaniu środków unijnych. Wykorzystując zewnętrzne fundusze, sukcesywnie zmniejsza dystans rozwojowy w stosunku do krajów Europy Zachodniej. Pieniądze właściwie zainwestowane zawsze procentują. Nowe drogi, wygodna komunikacja, lepszy dostęp do edukacji, nowocześniejsza gospodarka, bogatsza oferta turystyczno-rekreacyjna – z efektów przeprowadzonych prac z powodzeniem korzystają wszyscy.
Jak przekonuje Struzik: Minimalizowanie formalności, transparentność instytucji publicznych, liczne szkolenia, możliwość przekwalifikowania i programy, za którymi idą konkretne pieniądze coraz częściej przekonują młodych ludzi do inwestowania w rodzimych stronach. Wierzę, że środki przewidziane na politykę spójności w najbliższej perspektywie budżetowej pomogą sprostać gospodarczo-ekonomicznym oczekiwaniom wszystkich Polaków. Wymaga to jednak społecznego zaangażowania. Definiując własne potrzeby i podejmując wspólne działania, mamy szansę pokazać, że żyjemy w kraju przyjaznym i konkurencyjnym – dodaje marszałek.
Wojciech Andrzej Szydłowski
Fot. Wiesław Sumiński