Narodowy Bank Polski (NBP) zamierza wycofać z obiegu monety o najniższych nominałach: 1- i 2-groszówki, bo ich bicie jest zbyt kosztowne. Aktualnie po Polsce krąży ponad 12 miliardów monet, w tym: 4,4 miliarda monet 1-groszowych i 2,2 miliarda monet 2-groszowych.
Według nieoficjalnych informacji wybicie jednej monety o nominale 1 grosza kosztuje 5 groszy, a produkcja monety 2-groszowej – 6 groszy. Koszty związane z produkcją monet są więc wysokie, gdyż wybija się je ze stopu miedziowo-cynkowo-manganowego. Szacuje się, że koszt produkcji tych monet wynosi 40 milionów złotych rocznie.
Pomysł kierownictwa NBP spotkał się z aprobatą pozostałych banków, małych i średnich sklepów, które niechętnie przyjmują „drobnicę”. Większość zwykłych konsumentów (62 proc.) ze zrozumieniem przyjmuje decyzję NBP. Natomiast Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji zrzeszająca zachodnie sieci sklepów sprzeciwia się planom wycofania z obiegu jedno- i dwugroszówek twierdząc, że zmiana ta utrudni promocję sprzedaży przez wielki handel („Małe grosze najdroższe” – Gazeta Wyborcza, 09.01.2013). Obecnie końcówki cen: 9 groszy i 99 groszy są w dużych sklepach powszechne i służą przyciąganiu klientów. Handlowcy i specjaliści od marketingu w magię cen kończących się na 9 wierzą nie bez powodu. Jak wykazały badania marketingowe, wystarczy obniżyć cenę towaru o centa, euro centa, czy o grosza, a sprzedaż wzrośnie nawet o kilkanaście procent.
Do końcówek przywiązuje się dużą wagę zwłaszcza w sklepach spożywczych, gdzie klient robi codziennie zakupy. Szczególnie wrażliwym klientem jest emeryt czy rencista, dla którego każdy grosz się liczy.
Czy wycofanie z obiegu drobnych monet oznacza koniec cen zakończonych dziewiątkami? Kierownictwo NBP uspokaja konsumentów, że ceny z końcówką 9 i 99 nie znikną całkowicie. Bank centralny zarekomenduje na pewno rządowi takie rozwiązanie, które nie będzie uciążliwe dla klienta. Przy płaceniu gotówką, końcową kwotę kasjer zaokrąglałby do pełnych 5 groszy lub do pełnej złotówki, przy kwocie np. 37,99 zł. Natomiast przy płaceniu kartą (obecnie płaci około 30 proc. klientów) kasjer nabijałby klientowi dokładnie tyle, ile jest na paragonie. Ceny muszą być tak ustalone, by po wycofaniu drobnych monet były one neutralne dla klienta.
Projekt NBP o wycofaniu „groszówek” ma się pojawić wkrótce. Wcześniej NBP nie mógł tego zrobić, ponieważ zgodnie z ustawą o denominacji (wymiana nominałów pieniężnych na mniejsze) do końca 2010 roku istniała możliwość wymiany pieniędzy obowiązujących przed 1995 rokiem.
Przypomnijmy, że najmniejszym nominałem podlegającym wymianie było 100 starych złotych, które w przeliczeniu wynosiło 1 nowy grosz.
Po wniesieniu projektu ustawy do Sejmu, w II półroczu 2013 roku nastąpi ograniczenie bicia monet 1- i 2-groszowych.
Nie tylko w Polsce wycofuje się monety o najmniejszych nominałach. W ostatnich latach podobne operacje przeprowadzili Czesi, Rosjanie, Kanadyjczycy i Izraelczycy.
Narodowy Bank Czech za główny powód wycofania drobnych monet podał wysokie koszty utrzymania obiegu tych monet (10. i 20. haleczówki). Podobnie postąpił Centralny Bank Rosji, zaprzestając produkcji monet o nominale 1 kopiejki. Kanadyjczycy po latach przygotowywania się do tej operacji, podjęli decyzję o wstrzymaniu bicia monety 1-centowej (jej produkcja kosztowała bowiem 1,5 centa).
Należy jeszcze dodać, że Polacy niestety odkładają najmniejsze monety w domu, przez co w obiegu nie ma ich w wystarczającej ilości.
Wycofanie drobnych monet przyczyni się do sporych oszczędności skarbu państwa, ułatwi rozliczenia kasowe, odchudzi nasze portmonetki i kieszenie od uciążliwych „moniaków”, przeciętny klient nie powinien stracić na tej operacji.
Edward Hurtuk