Rośnie liczba bankrutujących przedsiębiorstw. Tylko w pierwszym półroczu upadło 472 firm, o 26 proc. więcej niż w tym samym okresie roku poprzedniego i aż o 106 proc. więcej niż w 2008 r. przed wybuchem kryzysu. Zdaniem ekspertów zagrożenie upadłością będzie się jeszcze pogłębiało.
Samorządy bowiem ograniczają inwestycje, gdyż kończą się unijne fundusze z obecnej perspektywy finansowej a środki z kolejnej będą dostępnie za jakiś czas. Także banki ograniczają kredytowanie firm. Trudniej jest o pożyczki na zakup mieszkania. Zmniejszy się więc popyt na nie, co odczują deweloperzy, którzy będą mieli problem ze sprzedażą lokali. I to właśnie branża budowlana przeżywa obecnie największe kłopoty. Co trzeci bankrut wywodzi się z niej. Od początku roku upadłość ogłosiło ponad 200 firm budowlanych, co także oznacza duże problemy dla powiązanych z nimi podwykonawców. Pracę może stracić 150 tys. osób. Zmaleją wpływy do kasy państwa w postaci podatków VAT, CIT i PIT. Zlikwidowane firmy były zaangażowane w budowę dróg i autostrad, których inwestorem jest państwo. Wydawałoby się, że daje ono gwarancję zarobku. Jednak zatory płatnicze oraz niedoszacowanie kosztów wykonawstwa sprawiły, że przedsiębiorstwa zamiast zarabiać, traciły. Oprócz budownictwa problemy dotykają też przemysł spożywczy, poligrafię oraz handel detaliczny. Pogarsza się sytuacja w branży motoryzacyjnej. Znacząco zmalała sprzedaż nowych aut. Problemy mogą mieć producenci podzespołów do samochodów. Fiat Auto Poland w Tychach zapowiedział zwolnienie 1500 pracowników. Jest to efekt nie tylko załamania się rynku motoryzacyjnego, ale także przeniesienia montowni Fiata Pandy do Włoch. Była to decyzja polityczna. Koncern ugiął się naciskom włoskiego rządu, który chce, by rodzime firmy tworzyły miejsca pracy w kraju a nie za granicą. Głównym powodem trudności, jakie dotykają firmy, są problemy z utrzymaniem płynności finansowej.
– To, co się dzieje obecnie w Polsce, jest pochodną kłopotów gospodarczych innych krajów . Kryzys przychodzi do nas z zewnątrz. Rząd chce wyjść naprzeciw potrzebom firm, które często z przyczyn od siebie niezależnych, wpadły w tarapaty. Konieczne są nowe instrumenty prawne, które umożliwiałaby im wyjście z nich i utrzymanie się na rynku Zespół ekspertów opracował rekomendacje do nowelizacji prawa upadłościowego i naprawczego, które taką szansę stwarza – przekonuje Januszu Piechociński, wicepremier i minister gospodarki. Zgodnie z obowiązującymi regulacjami wystarczą dwie niezapłacone faktury, by wierzyciele mogli wszcząć postępowanie upadłościowe, które często kończy się likwidacją przedsiębiorstwa. Proponuje się, by taka procedura była ostatecznością, gdy przedsiębiorca nie ma możliwości regulowania bieżących zobowiązań. O niewypłacalności będzie mowa wówczas, gdy przewaga zadłużenia nad majątkiem będzie utrzymywała się co najmniej przez dwa lata. – Proponujemy, by zamiast wszczynania procedury likwidacyjnej, rozpocząć wdrażanie procesu uzdrawiania przedsiębiorstwa poprzez jego restrukturyzację. To daje firmie szansę na przetrwanie, a jej wierzycielom możliwość odzyskania należnych im pieniędzy. Wszystkie strony postępowania upadłościowego powinni dążyć do porozumienia się. Jest to korzystne zarówno dla właściciela firmy jak i jego wierzycieli, także skarbu państwa – uważa Jarosław Sowim, minister sprawiedliwości. Zdaniem Adama Jasera podsekretarza stanu z Kancelarii Premiera w przypadku zagrożenia bankructwem krytycznym momentem jest czas. Im dłużej trwa procedura upadłościowa, tym jest mniej korzystna dla wszystkich uczestników tego procesu. Nowe instrumenty prawne mają motywować ich do szukania rozwiązań, które zminimalizują straty dla wszystkich.
W Polsce procedura upadłościowa trwa średnio trzy lata, gdy w krajach OECD najwyżej 1,7 lat. Ponadto u nas z reguły kończy się likwidacją, gdzie indziej jest ona ostatecznością. Dzieje tak tylko wtedy, gdy wyczerpią się wszystkie dostępne możliwości utrzymania się firmy na rynku. W Polsce bankructwo stygmatyzuje, właściciela upadłego przedsiębiorstwa uznaje się za nieudacznika, nie wnikając w to, co doprowadziło je do katastrofy. W innych krajach procedura upadłościowa jest jednym z elementów gry rynkowej. Xavier Devictor, przedstawiciel Banku Światowego zwrócił uwagę, że w USA firmy, które przeszły procedurę upadłościową i nadal funkcjonują, są w lepszej kondycji niż te, które nie mają takiego doświadczenia. Pokazuje to, że postępowanie tego typu wymusza restrukturyzację, a więc dostosowanie się do wymogów rynku.
Teresa Hurkała
Fot. Autorka