Dopłaty do rolnictwa to ogromy zastrzyk pieniędzy dla całej polskiej gospodarki. Między innymi dzięki nim w kraju utrzymuje się wysoki popyt wewnętrzny. Gdyby dopłaty zostały drastycznie zmniejszone mogłaby to bardzo pogorszy sytuację gospodarczą i społeczną w Polsce.
Płatności bezpośrednie, czyli oddzielone od produkcji, poprawiają konkurencyjność gospodarstw rolnych, wspomagają zaplecze przemysłu rolno-spożywczego. Poprawiają też handel produktami rolnymi w Polsce, który jako jedyny ma dodatnie saldo, które w ub. roku wyniosło 2,6 mld euro, a w tym może osiągnąć wartość ok. 3 mld euro. Jest to efektywny system wspomagania rolnictwa i ochrony środowiska w całej UE, w tym oczywiście i w Polsce. Dlatego Polska nieustannie podejmuję starania, aby płatności bezpośrednie dla naszych rolników były co najmniej na poziomie średniej unijnej. Można dyskutować nt. udziału płatności bezpośrednich w całej WPR, ale należy pamiętać, że są one dla blisko pół miliarda konsumentów w Unii Europejskiej gwarantem odpowiedniego poziomu żywności wysokiej jakości, po dostępnych cenach, zapewniając jednocześnie ochronę środowiska naturalnego, przy równoczesnym utrzymaniu parytetu rolniczych dochodów, które stabilizują sytuację na terenach wiejskich. Minister rolnictwa przypomina, że o znaczeniu systemu wsparcia bezpośredniego świadczy też stanowisko w sprawie przyszłości Wspólnej Polityki Rolnej, które przyjął Rząd Rzeczypospolitej Polskiej.
PiS przeciw dopłatom?
Dużo zbędnego zamieszania wywołała niefortunna wypowiedź minister rozwoju regionalnego Elżbiety Bieńkowskiej, która w wypowiedzi dla Gazety Wyborczej stwierdziła, że dopłaty bezpośrednie są nieefektywne i że znacznie skuteczniejsze jest inwestowanie w rozwój obszarów wiejskich. Rozgoryczenia z powodu tej opinii nie kryje poseł do Parlamentu Europejskiego Czesław Siekierski. – Mam nadzieję, że wypowiedź Pani Minister nie będzie odebrana jako stanowisko Polski, chociaż już 29 października, będąc w Brukseli miał pierwsze pytania czy minister polskiego rządu zachęca do zmniejszenia dopłat dla rolników. Nikt nie oczekiwał komentarza od Minister Rozwoju Regionalnego w sprawach dopłat bezpośrednich. Nie jest to jej obszar kompetencji – jedynie II filar WPR jest związany z rozwojem regionalnym. II filar WPR – tzw. polityka rozwoju obszarów wiejskich, który ma służyć m.in. tworzeniu nowych miejsc pracy, jest jednak tak programowany przez urzędników Komisji Europejskiej, że nawet 40 proc. jego środków ma się przeznaczyć na często wątpliwej jakości programy środowiskowo-klimatyczne. Takie wypowiedzi, jak minister rozwoju regionalnego do woda na propagandowy młyn PiS-u. Politycy tej partii w kraju chcą się jawić jako jedyni obrońcy wsi i rolnictwa. Bezpardonowo atakują PSL i rząd za politykę rolną, szermują hasłami o zdradzie stanu. A w rzeczywistości… to Jarosław Kaczyński, prezes PiS jako ówczesny premier w sierpniu 2006 r. dla „European Voice” pod tytułem „EU should be military Power” („Unia powinna być militarną potęgą”). Argumentował, że „Unia powinna zrestrukturyzować budżet” i „stopniowo wycofać się z dopłat dla rolnictwa”, jeśli chciałaby być militarną siłą. Wówczas toczyła się debata na forum UE, w której Wielka Brytania postulowała, aby w ramach reformy budżetu UE z dopłat zrezygnować. – Ani Jarosław Kaczyński, ani nikt w jego imieniu nigdy nie zwracał się do naszej redakcji o sprostowanie wypowiedzi o polityce rolnej, które cytowaliśmy w naszym tekście z 2006 r. – mówi nam Simon Taylor, współautor tego artykułu oraz redaktor „European Voice”.
W 2006 r. działacze PiS w ramach polityki europejskiej podważali sens dopłat bezpośrednich. Konrad Szymański, wpływowy eurodeputowany tej partii, pisał: „Polska powinna chronić przede wszystkim wydatki na rzecz spójności, polityki strukturalnej i regionalnej. Mimo swojej rzekomo rolnej struktury społecznej powinniśmy być promotorem zmniejszenia dopłat, poczynając od tych największych, które nas prawie nie dotyczą” („Gazeta Wyborcza” z 5 stycznia 2006 r.).
To może rozbić WPR
Nie jest tajemnicą, iż najbardziej przeciwni dopłatom bezpośrednim są brytyjscy konserwatyści, z którymi PiS tworzy frakcję w Parlamencie Europejskim. PiS temu zaprzecza, ale… Wypowiedź z 5.01.2011 Caroline Spelman MP, the British Secretary of State for the Environment, Food and Rural Affairs, członkini Partii Konserwatywnej i gabinetu Davida Camerona: (Wspólna Polityka Rolna „nadal zakłóca handel poprzez utrzymanie wysokich cen w UE. Powoduje to wysokie cła importowe oraz stosowanie dopłat do eksportu dla nadwyżek rynkowych”)… A David Lidington, brytyjski minister ds. europejskich stwierdził niedawno, iż „Nie czynimy sekretu z tego, że chcielibyśmy ograniczyć wydatki na rolnictwo”. Marszałek województwa świętokrzyskiego Adam Jarubas taka postawę PiS nazywa filozofią Kalego i proponuje: Może więc politycy PiS zaczęliby od przekonania do dopłat bezpośrednich swoich frakcyjnych kolegów? To z pewnością ułatwiłoby starania o lepszą pozycję polskich rolników. A i wspomogłoby dochodzenie w Parlamencie Europejskim do kompromisu w sprawie unijnego budżetu. Ale takie działania wymagają odpowiedzialności i poważnego merytorycznego zaangażowania. No i zazwyczaj nie przekładają się na medialny blask. W przeciwieństwie do okrzyków o „zdradzie stanu”.
Andrzej Byliński