Zakładanie podsłuchów w Polsce jest zakazane prawem, a zgodę na podsłuchiwanie może wydać tylko prokurator odpowiednim organom. Mimo to w sklepach można kupić urządzenie szpiegowskie, których nie powstydziłby się James Bond.
Oferta specjalistycznych urządzeń podsłuchowych zamieszczona w internecie jest długa i bardzo różnorodna. Od urządzeń najprostszych, żeby nie powiedzieć prymitywnych, do systemów klasy lux. Ceny są naprawdę przystępne. Najtańszą „pluskwę” możemy mieć już za 60 zł. Urządzenie nagrywające w promieniu kilkunastu metrów to wydatek rzędu 1000 zł. Reklamuje się ten towar jak każdy inny. „Dzięki temu zaawansowanemu urządzeniu o niewinnym wyglądzie będziesz mógł nagrywać dosłownie wszystko i każdego, a na dodatek bez jego wiedzy. Włóż to do kieszeni koszuli i nagrywaj wszystko, co znajduje się przed tobą” – kusi producent. Aby osłabić wrażenie, że chodzi o jakieś niecne zamiary autor oferty dodaje : „zamontuj ją na rowerze, motorowerze, samochodzie i nagrywaj swoje emocjonujące wyjazdy”. O czym mowa? O kamerze szpiegowskiej wielkości zapalniczki. Oferta kończy się jak w sklepie z galanterią: „całość opakowana w solidne i estetyczne pudełko”.
Rażąca siła laptopa
Każdy jako tako zaawansowany technicznie człowiek wie, że kamera w zapalniczce to gadżet nieco staroświecki. Dziś ludzkość dorobiła się sposobów znacznie bardziej zaawansowanych technicznie, a jednocześnie wyrafinowanych psychologicznie. Przeciętny człowiek może zostać ugotowany (czy też, używając politycznego żargonu – zgrillowany) przy pomocy domowych urządzeń służących wygodzie i pracy. Dziś obywatel, niejako na własne życzenie i za własne pieniądze, funduje sobie urządzenia służące do inwigilacji. Na dodatek są to urządzenia, z których nigdy w życiu byśmy nie zrezygnowali, choć doskonale zdajemy sobie sprawę z ich siły rażenia.
Nie jest dziwne, że co jakiś czas wybuchają w świecie polityki kolejne „afery taśmowe”. Opinia publiczna jest przeświadczona, że wybuchają one bardzo często i źle świadczą o naszej klasie politycznej. Znawcy tematu twierdzą coś wręcz przeciwnego. Przy zaawansowaniu dzisiejszej techniki wszyscy mogą wiedzieć praktycznie wszystko o wszystkich. I dziwne jest, że nie wykorzystują swej wiedzy częściej.
Prawdą jest, że nasze słownictwo nie nadąża za postępem techniki. Mówienie o taśmach było być może zasadne, kiedy mieliśmy do czynienia z aferą Watergate. Dziś należałoby to nazwać inaczej, np. pliki lub dane. Znawcy tematu twierdza, że dziś najbardziej dla człowieka niebezpieczny może być telefon komórkowy oraz jego laptop. Odpowiednio zmodyfikowany telefon może informować o dokonanych połączeniach osoby, która znajduje się w odległości kilku metrów dalej. Z kolei nasz własny laptop posiadający mikrofon i kamerę jest wymarzonym narzędziem dla ludzi, którzy mają nas na celowniku. I znowu: wystarczy odpowiednia modyfikacja oprogramowania.
Uważajcie na swoje wypasione komórki
Na rynku można kupić telefony z zainstalowanym oprogramowaniem szpiegowskim. I trafiają one niekoniecznie do rąk ludzi posiadających detektywistyczne licencje. Doświadczeni fachowcy przestrzegają: „dziewczyny, uważajcie, jak dostajecie wypasiony telefon od swojego faceta. Kto wie, co siedzi w środku? Być może jest to narzędzie kontroli?” Pewien niezbyt doświadczony internauta pyta: „Hej, może mi ktoś doradzi? Mąż mojej kochanki pracuje w policji i notorycznie sprawdza, czy piszemy do siebie SMS-y, lub czy dzwonimy i gdzie jesteśmy w danej chwili. Czy nie wie ktoś, jak można się zabezpieczyć?”
Zabezpieczyć się nie można, odpowiadają fachowcy, bowiem procedury w ogóle wykluczają takie zabawy na prywatny użytek. No, chyba że to nie jest zwykły policjant, tylko np. pracownik ABW, ale wtedy też nie powinien używać służbowych kanałów do załatwiania prywatnych spraw.
Materiały wykorzystywane w odpowiednim momencie
Wykorzystywanie podsłuchów stało się elementem prowadzenia polityki oraz interesów. Szok po ostatniej tzw. „aferze taśmowej” polega nie na tym, że taki proceder miał w ogóle miejsce, ale że wydarzył się „w rodzinie”. Czyli, jednak została przekroczona granica przyzwoitości w tym nieprzyzwoitym świecie. Nie dziwi natomiast fakt, że treść nagrania została ujawniona pół roku po jego dokonaniu. Historia najnowsza zna już takie przypadki. W końcu, kiedy Lew przyszedł do Adama, publiczność także dowiedziała się o tym sześć miesięcy później. Na odpowiednim etapie. Dziś już wiadomo, że takich nagrań dokonuje się po to, by użyć ich w odpowiednim momencie. Często na wszelki wypadek. Służą potem jako polisa. Zdarza się, że wyciekają w sposób niekontrolowany. Tylko w amerykańskich filmach pozytywni bohaterowie takich afer lecą od razu do prasy, aby ta natychmiast upubliczniła i napiętnował zło. W rzeczywistości takich materiałów używa się rozważnie i w odpowiednim momencie. Nie po to wszak powstają, by pokazać społeczeństwu pleniące się patologie. Raczej po to, by szantażować kogo trzeba i kiedy trzeba.
Magdalena Foland