Niemal wszystkie siły polityczne w kraju chcą budowy polskiej tarczy antyrakietowej. Koszt jej stworzenia ma wynieść astronomiczną kwotę: 15 miliardów złotych. Jedynie PSL zadaje pytanie, po co mamy inwestować w system, którego nie posiadają obecnie nawet najbogatsze kraje świata?. Ludowcy apelują, aby te pieniądze wydać na budowę żłobków i przedszkoli. Dzięki temu w Polsce praktycznie zniknąłby problem braku miejsc w tych placówkach.
Polska jest członkiem najpotężniejszego sojuszu militarnego świata. Ma bardzo bliskie relacje z USA, najsilniejszym militarnie i ekonomicznie krajem globu. Żadne z graniczących z nami państw nie rości sobie pretensji terytorialnych względem naszych ziemi, ze wszystkimi mamy przyjazne stosunki. Mimo to, niemal wszyscy politycy poza ludowcami, chcą zbudować w Polsce tarczę antyrakietową, której koszt 15 mld. zł. będzie ogromnym obciążeniem dla budżetu państwa. Pomysł budowy „polskiej tarczy” wyszedł z Pałacu Prezydenckiego i uzyskał akceptację premiera Donalda Tuska. Według zwolenników system, który miałby zestrzeliwać rakiety lecące w stronę naszego kraju, jest nam nie zwykle potrzebny dla poprawy naszego bezpieczeństwa. Jednak nikt jak do tej pory nie potrafił wyjaśnić, kto miałby naszemu krajowi zagrażać. Państwa tak zwanej „osi zła”, Iran i Korea Południowa nie są z Polską bezpośrednio skonfliktowane, poza tym nasz kraj według ekspertów jest po za zasięgiem ich rakiet. W grę wchodzą jeszcze terroryści. Jednak trudno sobie wyobrazić, że gdzieś w jaskiniach, Afganistanu czy Sudanu, niepiśmienni chłopi składają międzykontynentalny pocisk, tylko po to, żeby zaatakować Polskę.
To czego boją się powiedzieć politycy mówią wprost eksperci. – Polska tarcza ma chronić przed atakiem z Rosji – mówi jeden z generałów, proszący o zachowanie anonimowości. – Jednak nie Polskę, bo 15 mld zł. to zdecydowanie za mało na taki projekt, ale amerykańskie elementy tarczy antyrakietowej rozmieszone w naszym kraju. W ten sposób Amerykanie chcą, byśmy partycypowali w kosztach ich projektu, który ma chronić głównie ich terytorium – dodaje.
Łatwość z jaką politycy opozycji i PO są skłonni wydać 15 mld zł. jest jeszcze bardziej bulwersująca, gdy wziąć pod uwagę z jaką determinacją politycy PO z Ministrem Finansów Jackiem Rostowskim na czele, blokują prospołeczne reformy proponowane przez PSL, argumentując, że w budżecie nie ma na nie pieniędzy.
Gdy PSL proponuje ulgę podatkową na podręczniki dla uczniów, studentów i doktorantów, która pomogłaby tysiącom młodych ludzi kształcić się, PO mówi „nie”. – Takie wydatkowanie może spowodować negatywne skutki dla naszego budżetu – odpowiedziała ludowcom Małgorzata Kidawa-Błońska z PO. – Robimy oszczędności, a takie wydatkowanie, które proponują koledzy z PSL może spowodować dużo większe, negatywne skutki dla naszego budżetu – dodała.
Gdy PSL proponuje ułatwienia dla przedsiębiorców w postaci kasowego rozliczania podatku VAT, tak by odciążyć przedsiębiorców w tak trudnych czasach, znów słyszy „nie” ze strony koalicjanta. – W tak niebezpiecznych czasach nie możemy podejmować ryzyka znacznego obniżenia przychodów podatkowych. Pawlakowi mówię: Waldemarze kochany, trochę później – mówi minister Rostowski.
Kiedy PSL złożyło projekt ustawy dotyczący finansowania przedszkoli z budżetu państwa, Platforma znów zasłania się słabą kondycją budżetu i odkłada zmiany na później.
Tym czasem za 15 mld zł w Polsce mogłoby powstać 1500 przedszkoli i żłobków. Tak gigantyczna inwestycja mogłaby całkowicie zmienić demografię w naszym kraju. Nie musielibyśmy martwić, że nie będzie kto miał pracować na przyszłych emerytów. Takie rozwiązanie zapewniłoby naszemu krajowi o wiele lepsze bezpieczeństwo niż 10 tarcz rakietowych.
Młode rodziny coraz, później decydują się na dziecko i to zazwyczaj tylko na jedno, bo nie stać ich na więcej. – Oboje pracujemy i nie możemy narzekać na poziom życia. Zarabiamy po 2500 złotych. To w porównaniu z naszymi znajomymi bardzo dużo – mówi Katarzyna Szulc, 27-letnia mieszkanka Mazowsza. – Jednak, żeby mieć dziecko musimy na nie już teraz oszczędzać. Gdy się urodzi będę musiała zrezygnować z pracy, bo w pobliżu nie ma żadnego żłobka. Za 2500 miesięcznie pensji męża będzie nam ciężko wyżyć, a spłacamy jeszcze kredyt. Sytuacja w naszym kraju jest chora, bo dziecko stało się teraz luksusem, na który stać nielicznych. Przecież państwo powinno nam pomagać, to jego obowiązek – dodaje. Wydaje się, że jedynie ludowcy rozumieją ciężką sytuację polskich rodzin. – Politycy PO i opozycji chcą wydać 15 mld zł, jak twierdzą, by chronić obywateli przed zagrożeniem rakietowym. Nie widzą tylko, że ich polityka sprawia, że może nam zabraknąć kogo chronić – mówi Krzysztof Kosiński, rzecznik PSL.– Dzieci są najważniejsze dla przyszłości kraju. W pierwszej kolejności trzeba zadbać o nie. Jeśli w Polsce nie ma pieniędzy na budowę żłóbków i przeszkoli, a są na zbrojenia to, albo szykujemy się na wojnę, albo komuś coś się pomyliło – dodaje.
Marcin Zieliński