Ta sprawa nosi znamiona prowokacji
Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL:
– Dla mnie nie ulega wątpliwości, że ta sprawa, która nosi znamiona prowokacji, została wymierzona w ministra Marka Sawickiego. Nas, ludowców musi boleć, że nie obcy ją sprokurowali, lecz ludzie blisko związani ze Stronnictwem. Ci dwaj panowie nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji swoich poczynań. To, że jak sądzę Władysław Serafin postanowił nagrać rozmowę z Władysławem Łukasikiem. Świadczy o tym jego zachowanie podczas rozmowy. W jakim celu nagrywał rozmowę, na czyje zlecenie, tego nie jestem w stanie powiedzieć. To boli, że swoi swoim zgotowali ten los. Niektóre media próbują łączyć tę aferę ze zbliżającym się kongresem PSL, imputując, że Serafin działał na zlecenie prezesa Pawlaka. Absolutnie w to nie wierzę. Jestem pewny, że prezes nie posunąłby się do czegoś takiego. Przypomnę, że Marek Sawicki nigdy nie mówił, że zamierza kandydować na prezesa PSL. Przymierza się do tego Janusz Piechociński. Niestety, to, co się stało, potężnie uderza w PSL. Ludzie dziś praktycznie o niczym innym nie mówią tylko o aferze taśmowej w PSL. Zastanawiam się, czy upublicznienie tych nagrań, nie jest czasami wygodne dla naszego koalicjanta. Rozgłos jaki im nadano przykrywa trudne a ważne sprawy dla ludzi i kraju. Opinię publiczną zajmuje dziś, jak Stronnictwo poradzi sobie z problemem, a nie to, co zrobić, by zmniejszyć bezrobocie, czy pomóc bankrutującym firmom budowalnym. Po ujawnieniu taśm nasza sytuacja jest bardzo trudna, ale PSL nieraz było w tarapatach. Potrafiło się oczyścić i przełamać kryzysy. Wierzę, że i tym razem tak się stanie.
Nikt Sawickiemu ani PSL niczego złego nie udowodnił
Dariusz Klimczak, prezes Zarządu Krajowego FML:
– Największym absurdem w tej sprawie jest fakt, że upublicznione konfabulacje pana Łukasika, który nota bene nie jest członkiem PSL, zostały odebrane w przestrzeni medialnej jako wiarygodne i bardzo mocno rzutują na wizerunek PSL. Minister Sawicki wobec takiego biegu spraw, postąpił według zasad, którymi kierują się dojrzałe, zachodnie demokracje o ugruntowanym systemie partyjnym, czyli jak przystało na odpowiedzialnego polityka, podał się do dymisji. Niewielu byłoby na to stać i w niedalekiej przeszłości są na to dowody. Wielu świętoszków z PiS, SLD, RP, a nawet Platformy, dzisiaj ubiera się w ornat i ogonem na mszę dzwoni, nie pamiętając, jak to było z nimi jeszcze kilka lat temu. Sprawa dotyczy szczególnie polityków PiS i SLD, którzy myślą, że są niczym Afrodyta, która zażywając kąpieli u wybrzeży Cypru, odzyskiwała cnotę. Prawda zaś jest taka, że nikt Sawickiemu ani PSL niczego złego nie udowodnił i wątpię, aby udowodnił. Owszem, spółki i agencje państwowe (wszystkie nie tylko rolnicze) należy dokładnie prześwietlić i dokładnie sprawdzić, kto, z jaką partią i co ma wspólnego. Wyniki takiej analizy mogą być zaskakujące dla krytyków Stronnictwa.
Przed kongresem PSL ktoś postanowił nam zamącić
Stanisław Żelichowski, poseł PSL:
– W historii ruchu ludowego nie było takich przypadków, by kolega kolegę wbrew jego wiedzy nagrywał i postępował wbrew temu, co pisał Aleksander Fredro: „jak wstąpi w progi moje, włos mu z głowy spaść nie może”. A jednak do tego doszło. Jak znam pana Serafina, to nie sądzę, by działał on samodzielnie. Miał jakieś instrukcje i je wykonywał. Teraz trzeba spokojnie poczekać na wynik dochodzenia. Wierzę, że w ministerstwie rolnictwa i w poległych mu agencjach, nie mogły się dziać takie rzeczy, o jakich mówił w nagranej rozmowie były prezes ARR. Dziwię się, żaden z panów nie doniósł o nieprawidłowościach do prokuratury. A mieli na to kilka miesięcy. Rozmowa przecież została nagrana już w styczniu tego roku. Jeśli, to o czym mówili jest prawdą, to nie wolno takich informacji ukrywać. Jest to bowiem karalne. Wydaje się, że czas ujawnienia taśm nie jest przypadkowy. EURO 2012 nie było na to dobrą porą, za chwilę mamy olimpiadę. Między tymi ważnymi wydarzeniami można już było zająć opinię publiczną czymś bulwersującym. Na kilka miesięcy przed kongresem PSL ktoś postanowił nam zamącić i to mu się, niestety, udało. W żadnym wypadku, co imputują niektóre media, z nagraniem nie ma nic wspólnego premier Waldemar Pawlak. Jaki miałby w tym interes? To, co się stało osłabia Stronnictwo, nie służy też jemu samego. W polityce nikt nie kieruje się sentymentami, lecz interesem. Nie w interesie prezesa Pawlak jest działanie na szkodę partii.
Ta brudna prowokacja obnaży ostatecznie intencje autorów
– Zadziwiający sposób uprawiania polityki, której istotnym narzędziem staje się podsłuchiwanie zaproszonych gości i przekazywanie treści zarejestrowanej rozmowy do mediów. Skojarzenia nasuwają się same, a odwoływać można się do coraz bogatszej faktografii gatunku ucho-gate. Jak historia pokazuje bywa najczęściej tak, że z dużej chmury jest mały deszcz. Mam nadzieję, że ta brudna prowokacja obnaży ostatecznie intencje autorów i pozwoli oczyścić się z pomówień ministrowi Sawickiemu.
Może chodziło o to, żeby utrącić dobrego i kompetentnego polskiego ministra
– Wszyscy pokazują sprawę przez pryzmat spółki Elewarr. Kreślony jest fałszywy obraz, jakoby w tej spółce i innych siedzieli tylko ludzie z PSL. Tymczasem, jak ja się przyjrzałem, kto i gdzie jest, to okazuje się, że w spółkach skarbu państwa, także tych rolniczych, jest mniej niż znikomy udział ludzi z PSL. A zatem jeśli już chcemy być sprawiedliwi, to przyjrzyjmy się uczciwie wszystkim spółkom w kraju – jak one funkcjonują i kto tam zasiada.
Uważam, że ministrem rolnictwa musi być osoba zdolna do kierowania resortem, znająca istotę rolnictwa – pracę rolnika i specyfikę wsi, ale także sprawnie poruszająca się na forum instytucji unijnych. Takim kompetentnym i zaangażowanym człowiekiem był niewątpliwie Marek Sawicki. Od młodych lat prowadził gospodarstwo rolne i tkwił w realiach wiejskich, zdobył gruntowne wykształcenie rolnicze i tytuł doktora. Niezwykle skutecznie i z korzyścią dla polskiego rolnika poruszał się w instytucjach unijnych zajmujących się rolnictwem. To Marek Sawicki przyczynił się do nadwyżki w eksporcie polskiego rolnictwa za ubiegły rok w kwocie 14 mld zł. To pieniądze, które służą całej Polsce. I jeszcze jedno, zastanawiam się, czy ci którzy dzisiaj tak ochoczo krytykują Marka Sawickiego nie widzą, że może chodziło o to, żeby utrącić dobrego i kompetentnego polskiego ministra, który z wielkim zaangażowaniem zabiegał o pieniądze dla polskiego rolnictwa na forum europejskim. Odnoszę wrażenie, że w całym tym jazgocie medialnym nie liczy się dobro rolnika i polskiej wsi tylko tania sensacja.
Ministrem rolnictwa powinien jak najszybciej zostać sprawny polityk PSL
– PSL nie powinno przeceniać tego wyolbrzymionego przez media zdarzenia, z wyjątkiem skutków które ono wywołało. W znaczeniu prawnym odpowiednie służby badają i wyjaśniają sprawę. I nie wydaje się, aby tam były jakieś poważniejsze zarzuty. Bo raport NIK przedstawił już sytuacje w tej spółce, będącej głównym bohaterem. A niektóre kwestie należy złożyć na karb sprzecznych przepisów.
Gdyby był lepszy nadzór agencji nad podległymi jej spółkami to sprawy zapewne w ogóle by nie było. Zbulwersowały opinię publiczną zarobki dyrektora spółki, ale to nie jest w naszym kraju jednostkowy przykład nawet w spółkach skarbu państwa. Naruszeniem dobrych obyczajów i pewnym brakiem przyzwoitości było zapewne nadmierne korzystanie z uprawnień (np. wyjazdy zagraniczne). One są ważne i potrzebne, ale w uzasadnionych przypadkach. Gdyby pod lupę wzięto wszystkie resorty okazałoby się, że takich spraw – bardziej obyczajowych niż prawnych jest wiele. Wszyscy bowiem postępują podobnie. Czego znajdujemy przykłady w innych resortach.
Mitem jest, jakoby od strony kadrowej w tych rolnych spółkach dominowali ludzie PSL. To w znacznej większości nie są członkowie Stronnictwa. Marek Sawicki był dobrym ministrem rolnictwem, ale być może miał zbyt lekką rękę do tych kadr. Należy jednak podkreślić, iż sprawy rolnicze prowadził bardzo dobrze i z troską o polskiego rolnika, zwłaszcza w instytucjach Unii Europejskiej. Podobną opinię wyraził nawet Lech Wałęsa.
Ministrem rolnictwa powinien jak najszybciej zostać sprawny polityk PSL, o stosownym doświadczeniu, woli służenia rolnictwu i rozwiązywania trudnych spraw. A gdyby to się przedłużało – w skutkach może zaowocować nawet przedterminowymi wyborami. Z kolei PSL powinno zwrócić jeszcze większą uwagę na dobór kadr. Przedstawiciele kierujący się wartościami, nawet mając dużą swobodę działania, będą zachowywali się przyzwoicie i dbali o dobrze rozumiany interes społeczny.
Marek Sawicki podając się do dymisji, postąpił odważnie
– Jestem zbulwersowana tą całą sytuacją. To nigdy nie powinno się zdarzyć. Nie potrafię sobie wytłumaczyć, jak można nagrywać prywatną rozmowę, trzymać jej zapis przez pół roku i dopiero po tym czasie ją upublicznić. I czynią to ludzie blisko związani z PSL. Przecież jeśli obaj pan posiadali wiedzę o nieprawidłowościach w spółkach podległych resortowi rolnictwa, to powinni byli podzielić się nią z kierownictwem partii i z prezesem Waldemarem Pawlakiem. A także zawiadomić stosowne organa, w których gestii leży wyjaśnianie nieprawidłowości w instytucjach państwowych. Takie są przecież zasady w życiu publicznym w państwie demokratycznym. Ponadto pan Łukasik, gdy miał wątpliwości co do zasadności odwołania go ze stanowiska prezesa ARR, mógł żądać wyjaśnień, a nie chodzić i użalać się nad sobą. Nie potrafię zrozumieć, czym kierowali się ci panowie, prowadząc rozmowę i przyzwalając na jej nagranie. Z upublicznionych taśm widać wyraźnie, że pan Serafin wiedział, że jego rozmowa z byłym prezesem ARR jest rejestrowana. Niemożliwe jest, by w siedzibie KRK i OR, w pokoju jej szefa, ktoś z zewnątrz zainstalował kamerę i włączył nagrywanie. Widać, że temat rozmowy został ustalony i miała ona osiągnąć określony cel. Jaki? Można tylko domniemywać. W każdym razie trudno tu mówić o jakieś przypadkowości zdarzenia. Marek Sawicki podając się do dymisji, postąpił odważnie. Być może dalsze pełnienie przez niego funkcji ministra rolnictwa utrudniałoby dojście do prawdy. Będzie maił czas na wyjaśnienie wszystkich pomówień. Nie wierzę we wszystkie zarzuty, które padły w zarejestrowanej rozmowie. Nie sądzę, by premier przez dłuższy czas chciał sprawować bezpośredni nadzór nada resortem rolnictwa. To jest bardzo rozległy i zarazem bardzo trudny obszar działania. Ponadto szef rządu ma aż tyle obowiązków, że raczej nie znajdzie czasu na kierowanie ministerstwem. Wydaje mi się, że jest pierwsza reakcja premiera na ujawnienie taśm i że zostanie ona zweryfikowana. Należy przypuszczać, że niebawem poznamy nowego ministra.
Trzeba przyjrzeć się spółkom skarbu u państwa
– Wszystko musi być wyjaśnione do końca. Nie może być tak, że atakuje się nas z każdej strony i nie wiadomo, kto to robi. Cała afera jest dość zagadkowa. Widać, że przy taśmach manipulowano. Samo to, że od stycznia ich nie ujawniano, a uczyniono to dopiero teraz, jest też manipulacją. Należy się zastanowić, kto za całą sprawą stoi i czemu ma to służyć. To nie jest przypadek, że dwóch niezadowolonych, sfrustrowanych gości prowadzi rozmowę i ją, ze znanych sobie lub nie, powodów, nagrywa. Ktoś musiał zlecić zapisanie na taśmie tej rozmowy. Kto? Można snuć różne domysły. Nie wierzę bowiem w przypadkowość tego typu zdarzeń. To, co się stało jest dla PSL nieprzyjemne, ale nie widzę tu wątków przestępczych. Nikt przecież nic nie ukradł czy zdefraudował. Wyszła na jaw niedoskonałość naszego prawa, które pozwala na takie działania. Trzeba przyjrzeć się innym spółkom skarbu, czy i tam nie dochodzi do nieprawidłowości. Czy nie jest czymś bulwersującym, że nowy szef spółki budującej elektrownie atomowe, ma, jak donoszą media, inkasować 110 tys. zł. Nie tylko ludzie związani PSL pracują w spółkach, w których skarb państwa ma udziały.