Trzeba tylko chcieć po nie sięgnąć. Kolej tego nie potrafi. Sztuką nie lada jest wydać tylko 3 proc. z 20 mld zł, a to się właśnie „udaje” polskiej kolei. Na modernizację Unia Europejska przyznała jej ogromne fundusze, których nasze kolejnictwo nie potrafi wykorzystać, choć potrzeby jego są wręcz gigantyczne. Wie o tym każdy, kto wybierze się w podróż pociągiem.
Ponadto pociągi jeżdżą coraz wolniej, bo na wielu szlakach nie można rozwinąć dużych prędkości. Tak zły jest stan linii kolejowych. Jedna trzecia długości sieci powinna być już remontowana, by pociągi nie przestały po niej kursować. Na 19 tys. km tylko 30 proc. nie wymaga modernizacji. Brakuje też taboru, ten jeżdżący jest już wyeksploatowany. Trudno w tej sytuacji mówić o komforcie jazdy. Nie da się ukryć, że kolej została pozostawiona sama sobie, bo rząd skupił się na budowie dróg i autostrad. Wystąpił nawet do Komisji Europejskiej o przesunięcie niewykorzystanych przez kolej pieniędzy (chodzi o 1,2 mld euro) na drogi. Bruksela nie chce się na to zgodzić. Uznaje, że potrzeby kolei są tak duże, iż musi ona zagospodarować to zasilanie. Argumentuje, że ten rodzaj transportu jest dla Unii priorytetem, bo jest ekologiczny i umożliwia sprawne przewiezienie każdego dnia tysięcy osób do pracy. Komisja Europejska zamówiła audyt, który miał pokazać, czy są szanse na wydanie unijnych dotacji. Nie wygląda to najlepiej. Przyjęto trzy wersje: optymistyczną, neutralną i pesymistyczną. Wychodzi na to, że nawet gdyby kolej przyspieszyła w wydawaniu środków, nie będzie w stanie wykorzystać całej dostępnej na lata 2007-2014 puli. Różnice są znaczące. W optymistycznej wersji nie będzie w stanie sięgnąć po 400 mln euro, zaś w pesymistycznej przejdzie nam koła nosa aż 1, 8 mld euro.
Dlaczego tak bardzo ślimaczą się kolejowe inwestycje? Szefowie spółek tłumaczą, że przeszkodą są zawiłe procedury. To nie przekonuje. Na budowę dróg i autostrad Polska dostała 42 mld zł i całość będzie wykorzystana. Procedury w jednym i w drugim przypadku są podobne. Budowniczowie dróg radzą sobie z nimi, gdy kolejarze wydają się być bezradni. Z czego wynika ta niemoc? Być może ze sposobu działania. Kolej przyzwyczaiła się do cięcia wydatków, ograniczania połączeń, a nie do budowania. Chyba nie potrafi już kreślić planów rozwojowych i ich realizować. Poważną barierą jest to, że kolejnictwo funkcjonuje w dziwnej strukturze. Zostało podzielone na wiele spółek, z których każda zajmuje się czymś innym. Aż trudno w to uwierzyć, ale jest ich ponad trzydzieści. Ich interesy nie są zbieżne. Konkurują z sobą, a nie współpracują. Zresztą, by mogły w tej postaci dobrze funkcjonować, potrzeby jest super koordynator. Inaczej każda ze spółka będzie kręciła się wokół własnej osi, nie patrząc, co dzieje się u innych. Jeśli coś się na kolei zmieni, straci 1, 2 mld euro. Bruksela ma nadzieję, że uda się ją zmusić do wysiłku, a więc do przygotowania projektów, które będą możliwe do wykonania. Kolej z kolei oczekuje na korzystniejszy dla siebie sposób finansowania prowadzonych przez nią inwestycji. Chce, by został podniesiony z obecnych 50 do 85 proc. poziom dofinansowania. Problem jednak nie leży w braku pieniędzy, lecz w braku umiejętności ich zagospodarowania. Kolej miała już dużo czasu na to, by się tego nauczyć. Nawet mało bystry uczeń z czasem przyswaja potrzebną mu wiedzę. Pod warunkiem, że będzie chciał się nauczyć lub zostanie zmuszony do tego. Kolej nie ma wyboru. Nie wolno jej zmarnować szansy, jakim jest strumień pieniędzy płynące do niej z Brukseli.
Wydaje się, że moloch rozbity na spółki bardzo powoli, ale jednak, zaczyna się uruchamiać. W tym roku na remonty linii kolejowych chce wydać 6 mld zł. Do tej pory zmodernizowano około 1017 km torów. Dobrą informacją jest to, że Komisja Europejska zgodziła się na finansowanie rewitalizacji tras, które bez tego musiałaby zostać niebawem wyłączone z ruchu. Do tej pory nie akceptowała takich projektów. Teraz poszła na ustępstwa, dając kolei szansę na wykorzystanie przyznanych jej dotacji. Część projektów na odbudowę zaniedbanych szlaków jest już gotowa. Trwają prace nad opracowaniem nowych. W tym przypadku procedury są mniej skomplikowane, co pozwala sądzić, że kolej poradzi się sobie z nimi. Dzięki tym inwestycjom wzrośnie prędkość pociągów kursujących dotychczas z szybkością zaledwie 40 km na godzinę. Po remoncie będą mogły rozpędzić się do 110 km/godz. Decyzja Komisji Europejskiej pokazuje, że chce ona pomóc polskiej kolei wyjść z niemocy inwestycyjnej. Nie zwalnia to jej z przyspieszenia prac nad przygotowaniem kluczowych przedsięwzięć, które poprawiłyby znacząco kolejową infrastrukturę. Zwłaszcza, że przed nią kolejne wyzwania, jakim będą miliardy do zagospodarowania już z nowej perspektywy finansowej.
Teresa Hurkała